Sport

Rozstrzygnięcia na Lisiej Polanie

Alejandro Pedryc, który w tym roku przeszedł na zawodowstwo, zwyciężył w turnieju PGA Polska Championship by Nobu Hotel Warsaw i został triumfatorem rankingu PGA Polska Tour.

Alejandro Pedryc triumfował w Pomiechówku. Fot. Marek Darnikowski

Zwycięzca w dogrywce pokonał jeszcze młodszego zawodowym stażem Marcina Bogusza, który tak jak on po dwóch rundach zanotował rezultat -1. Trzecie miejsce z wynikiem +1 zajął Słoweniec Mark Trnovec. Pięć uderzeń więcej potrzebował zajmujący 4. miejsce Litwin Juozapas Budrikis i Polacy – Adrian Kaczała, Mark Bednarczyk oraz Mateusz Jędrzejczyk. W klasyfikacji Stroke Play netto triumfował Andryi Popereka, drugie miejsce zdobył Michał Mazurek, a na trzeciej pozycji uplasował się Stanisław Bontemps. Turniej główny poprzedziły rozgrywki Pro-Am, w których najlepsza okazała się ekipa Adriana Kaczały w składzie: Magdalena Kado, Jacek Pieńczak i Rafał Kosmulski. Drugie miejsce zdobyli Kamil Tatarczuk, Andryi Popereka, Piotr Bobkiewicz i Krzysztof Bobkiewicz, a na trzeciej pozycji uplasowali się Oskar Zaborowski, Artur Wiza, Hugo Wiza i Michał Ligocki, którego drugą pasją po snowboardzie jest właśnie golf.

Dogrywkowy wyjadacz

Była to już trzecia tegoroczna dogrywka Alejandro Pedryca na krajowym podwórku. Mało tego, każdy turniej PGA Polska Tour nad Wisłą z jego udziałem kończył się na dodatkowych dołkach. Najpierw w czerwcu przegrał z Kamilem Tatarczukiem z Naterek, podczas Floating Garden Szczecin Open. Tam potrzebne były dwa dołki. Później pod sam koniec lipca triumfował w Jet Story Race to Rosa Final, trafiając birdie na pierwszym greenie i pokonując wracającego do akcji po epopei z kolanem – Maksa Sałudę. Teraz rozstrzygnięcia były również błyskawiczne: „Tak, to była moja trzecia dogrywka w trzech turniejach. Przebieg był krótki, a wszystko rozstrzygnęło się na pierwszym dołku. Zagrałem bardzo dobrego drive’a, a potem superpitcha na jakieś dwa metry od flagi. Emocje były jak zawsze. Lubię grać dogrywki, lubię, jak ludzie zbierają się, żeby je oglądać, to mnie motywuje”.  

Mimo niedługiego stażu ma już całkiem sporo występów jako profesjonalista, w tym przejście cuta na Challenge Tour, dwie wygrane nad Wisłą i zwycięstwo w rankingu PGA Polska Tour, przed Kamilem Tatarczukiem i Mateuszem Kniagininem. Pytany, jak czuje się w tej roli i czym różnią się występy jako zawodowiec i jako amator, depeszował: „Czuję się dobrze, zawsze chciałem grać zawodowo i czuję duże wsparcie, nie tylko ze strony rodziny, ale też ludzi, którzy to śledzą. Wygrana rankingu to nie był jakiś mój cel, ani plan, ale na pewno jest to fajny bonus. Nie odczuwam zbyt dużej różnicy między byciem amatorem i zawodowcem. To, co jest tu rzeczywiście  istotne, to fakt, że teraz popłaca agresywne granie i staranie się o trafianie wielu birdie. Dużo więcej jest warte ukończenie turnieju w czołówce nawet raz niż przechodzenie prawie wszystkich cutów, kiedy ma się taką kategorię jak ja. Myślę, że bardzo dużo nauczyłem się w tym sezonie i jestem z tego bardzo zadowolony. W tym roku planuję występ w pierwszym etapie Q-School, w duńskim Horsens Golf Club, od 24 do 27 września, a potem jeszcze jeden Challenge Tour, w Czechach, na początku października”.

Drugi raz

Marcin Bogusz dość niespodziewanie zmienił swój status, decydując się na przejście na zawodowstwo tuż przed turniejem Rosa Challenge Tour, który odbył się na przełomie sierpnia i września w Rosa Golf Club, w Konopiskach pod Częstochową. Podczas swojego zawodowego debiutu, kiedy Challenge Tour po niemal piętnastu latach wracał do Polski, Marcin po trafieniu w piątek birdie na dziesiątym dołku był potencjalnie jedną z ostatnich szans polskich kibiców na przejście tam cuta. Niestety jego pogoń zakończył bogey na piętnastce  i +3 na ostatnim dołku, kiedy, znając sytuację, walczył o birdie.

Teraz również nie miał najlepszej końcówki, grając pierwsze piętnaście dołków rundy finałowej na -6, a ostatnie trzy na +6, co zamiast zwycięstwa dało mu miejsce w dogrywce z Alejandro. „Dla mnie dogrywka była dosyć ekscytującym momentem. Skłamałbym, mówiąc, że na to czekałem, ale emocje, które mi towarzyszyły, są dosyć trudnym elementem do odtworzenia podczas treningów. Alejandro zaczynał, obaj zdecydowaliśmy się na grę driverem z tee. Zagraliśmy w tej samej linii, ale niestety wystartowałem  moją piłkę trochę za nisko, przez co trafiłem w małą gałąź, straciłem mocno na dystansie, a piłka leżała w niezbyt ciekawej pozycji. Zostało mi około 90 metrów do flagi i zagrałem na sześć stóp od flagi. Wykonałem putta trochę za słabo i minąłem dołek po niższej stronie, zostawiając Alejandro szansę na zwycięstwo w turnieju”.

Spokój

Marcin, pytany o wrażenia ze swojego debiutu na Challenge Tour, relacjonował: „Dostałem ogromną szansę od firmy Lisec na zagranie w turnieju Challenge Tour. Trzy dni przed startem, 26 sierpnia, przeszedłem na zawodowstwo, ponieważ uznałem, że to już czas i chcę wystąpić na Rosie jako profesjonalista. Wiedziałem, że mam umiejętności i jestem przygotowany na rywalizację z bardzo dobrymi zawodnikami. Nie wiedziałem, jak szybko będę miał okazję zagrać ponownie w turnieju tej rangi, więc chciałem wyciągnąć z tego wyjątkowego doświadczenia tyle, ile tylko się da. Przyjechałem trzy dni przed turniejem i na początku towarzyszyło mi trochę stresu, bo niby to ten sam sport, ale atmosfera jednak zupełnie inna. Po krótkim czasie od przyjazdu na Rosę dotarło do mnie, że na to pracowałem, że zacząłem spełniać marzenia i poczułem duży spokój. Wychodząc na rundy turniejowe, moim celem była konsekwentna realizacja wcześniej przygotowanej strategii i pełne skupienie na pojedynczych zagraniach. Grało mi się dobrze jak nigdy dotąd, był to mój pierwszy zawodowy turniej, a w dodatku mój brat Bartosz zgodził się być moim caddym, więc wtedy nic więcej do szczęścia nie potrzebowałem. Finalnie zanotowałem rundy 71 oraz 74, przy czym doprowadziłem do sytuacji, w której musiałem atakować na ostatnim dołku, żeby przejść cuta, co na koniec dnia się nie udało. Z jednej strony, pod względem wynikowym byłem mocno rozczarowany, bo pojechałem tam walczyć o najwyższe miejsce, a wyszło jak wyszło. Z drugiej, jestem zadowolony ze swojej postawy, walki i determinacji. Popełniłem kilka błędów taktycznych i technicznych. I o te kilka błędów było za dużo. Mój drugi występ w zawodowym turnieju był już bardziej owocny, grałem bardzo solidny golf, co przełożyłem na dobre wyniki. Zająłem drugie miejsce, przegrywając z Alejandro, który na koniec dnia okazał się lepszy”.

Prawie dwieście

Jeszcze niedawno amator reprezentujący OUR Golf Club, teraz postanowił wspiąć się na kolejny szczebel kariery. Pytany o swoje trzy największe sukcesy amatorskie i plany zawodowe, odpowiadał: „Jako amator stawałem na podium niecałe dwieście razy, ale gdybym miał wybrać trzy najważniejsze starty, to zdecydowanie byłoby to mistrzostwo Litwy, które było swego rodzaju kamieniem milowym mojej gry. Drugim turniejem były drużynowe mistrzostwa Europy Dywizji 2, na których zdobyliśmy z kadrą Polski brązowy medal. To też było niezapomniane przeżycie, ponieważ mogliśmy zdobyć brąz, reprezentując nasz kraj jako drużyna. Natomiast najważniejszym startem były indywidualne mistrzostwa Europy rozgrywane w Danii. Nie zająłem zadowalającej mnie lokaty, ale zrobiłem coś ważnego, mianowicie pokazałem samemu sobie, że potrafię grać i jestem gotowy rywalizować z każdym. Na koniec tego sezonu mam plan wystartować jeszcze w jednym turnieju. Potem przejdę do przygotowań pod następny sezon. Teraz najważniejsze będzie zebranie odpowiednich funduszy, aby gra w turniejach była możliwa. Co do przyszłego sezonu jeszcze nie zdradzam szczegółów, ale na pewno będzie co oglądać”.

Prezes podsumowuje

Mistrzostwa były wręcz idealną okazją do poproszenia o garść refleksji i podsumowań prezesa PGA Polska, Piotra Owczarka, który pełni tę funkcję dopiero od początku roku: „W dużym skrócie – sądzę, że tegoroczny cykl PGA Polska Tour był bardzo udany. Zarówno pod kątem sportowym, jak i organizacyjnym. Sportowo, bo udział wzięło wielu amatorów i zawodowców z kraju i zagranicy, między innymi z Czech, Słowenii, Litwy czy Węgier. Cieszę się, że finał i cały cykl wygrał Polak, członek PGA Polska, Alejandro Pedryc. Jest to wciąż młody i bardzo perspektywiczny zawodnik, z którym wiążemy duże nadzieje. Jeśli chodzi o aspekt sportowy, po raz pierwszy w tym roku najlepsi amatorzy mogli rywalizować z zawodowcami o nagrody pieniężne. To także, oprócz cennych nagród rzeczowych, podnosi atrakcyjność turniejów i chcemy to kontynuować w przyszłym roku. Dobrą organizację zawdzięczamy natomiast znakomitej kadrze i partnerom - dyrektorce turniejów Angelice Eratowskiej, sędziom, greenkeeperom i oczywiście właścicielom pól: Rosa, Gradi, Kalinowe Pola, Lisia Polana i Binowo Park. Cały cykl nie odbyłby się też bez sponsorów. W tym roku były to bardzo prestiżowe marki, które chcemy utrzymać na przyszłe lata i którym również serdecznie dziękuję za tegoroczną współpracę. Zapraszam wszystkich golfistów na przyszłoroczny cykl, a także na dodatkowy, tegoroczny turniej, który odbędzie się w październiku na polu Wrocław Golf Club”.

Kasia Nieciak


Prezes PGA Polska, Piotr Owczarek i zawodnicy z podium turnieju finałowego. Fot. Marek Darnikowski