Sport

Rozpacz na tatami

Dlaczego świat jest taki niesprawiedliwy?

Angelika Szymańska już zawsze będzie nosić paryską zadrę w sercu. Fot. PAP/Adam Warżawa

Angelika Szymańska wydawała się pewną kandydatką do medalu. Miała wszystko: formę, zaciętość, świetną trenerkę, dobre losowanie, pełne wsparcie środowiska, efektowny start w Paryżu. A jednak nic z tego...

Kap, kap, kap, to już 28 lat...

Dżudoczka z Włocławka rywalizowała w kategorii do 63 kg. Całe polskie środowisko czekało na wtorek z ogromną nadzieją. Szymańska, którą jest aktualną wicemistrzynią świata, była w świetnej formie. A przecież polskie dżudo tęskni za olimpijskimi sukcesami tak długo. Ileż w końcu można czekać? Na razie… 28 lat. Ostatni medal olimpijski zdobyła w Atlancie Aneta Szczepańska. W pojedynku finałowym przegrała wtedy z południowokoreańską zawodniczką Cho Min-Sun. Świat jest mały: teraz Szczepańska jest trenerką  Szymańskiej. Mają wzorowe relacje: obie bardzo sobie ufają, wierzą w siebie nawzajem.

Dobra walka z Włoszką

Szymańska była uważana za największą medalową nadzieję w polskim dżudo jeszcze przez igrzyskami. Najczęściej kończy walki w parterze, lubi to. Specjalizuje się w dźwigniach i duszeniach.

Pierwszą rywalką Polki – w 1/32 finału igrzysk - była  Savita Russo, 19-letnia Włoszka, brązowa medalistka mistrzostw Europy. Polka od początku miała inicjatywę, była aktywna, rywalka koncentrowała się jedynie na tym, żeby uniknąć właśnie duszenia czy dźwigni. O zwycięstwie zadecydowało podcięcie, za które Polka otrzymała waza-ari. W końcówce Włoszka z desperacją atakowała, ale Szymańska przetrzymała ten okres bardzo umiejętnie.

Polka przyjęła zasadę „krok po kroku”. Rywalki są różne, przyjmują inne strategie, ale nasza dżudoczka każdą walkę traktowała jakby była o wszystko. Sama mówi, że ma niełatwy charakter, ale idealny do sportu – nienawidzi przegrywać. Wydawało się, że jej szansa rośnie z każdą minutą, bo poodpadały inne wielkie faworytki tej kategorii…

Mexico? Kto by się spodziewał

W drugiej rundzie rywalką Polki była Prisca Awiti-Alcaraz. Walka zaczęła się źle, Szymańska dała się zaskoczyć... Waza-ari dla rywalki już w 7 sekundzie! Meksykanka, uważana przez fachowców za zawodniczkę słabszą od Włoszki, którą wcześniej pokonała Polka, nie potwierdziła tej opinii. Była bardzo aktywna, potrafiła zaatakować, a kiedy trzeba – potrafiła się bronić. Nasza reprezentantka musiała zatamować krew z nosa, walka jej się w ogóle nie układała. Awiti-Alcaraz nie dopuszczała do walki w parterze, wiedziała, że to mocna strona Polki. Nie pozwoliła jej na nic już do końca. Szymańskiej zostały tylko łzy.

Po porażce Polka była tak zrozpaczona, że nie była w stanie rozmawiać.  W jej imieniu głos zabrała trenerka. - Nie potoczyło się tak, jakbyśmy chciały. Wszystkie przygotowania były na dobrym poziomie, ale to po prostu bardzo trudny sport, w którym każdy może wygrać z każdym. Angelika przegrała walkę, po prostu wygrała lepsza w tym dniu. Dziewczyna dała się zaskoczyć na samym początku, ciężko było to nadrobić, a rywalka była trudna . To dla nas wszystkich przykry moment  - przyznała Aneta Szczepańska.

Muszą zapaść decyzje

Co dalej? - To trochę zagadka, bo czekałyśmy na te igrzyska bardzo długo. Ciężko powiedzieć, co Andżelika będzie robiła za cztery lata, czy będzie walczyć na tak wysokim poziomie. Mogą przecież przytrafić się kontuzje, przeciwności losu, więc nie wiem, co dalej robimy. To głównie od niej będzie zależało, czy zostanie w sporcie. Cztery lata przygotowań do kolejnych igrzysk to mnóstwo wyrzeczeń, zawodnik zawsze musi się zastanowić, czy idzie w ten cykl, czy zmienia życiowe plany. To przecież ogromny wysiłek - podkreślała trenerka.

Ale wiecie co? Wierzymy w tę dziewczynę! Wierzymy, że się podniesie. Wróci mocniejsza i zdobędzie medal na kolejnych igrzyskach. Zawodniczka będzie miała wtedy 28 lat – tyle, co Meksykanka, która ją pokonała.

 A dziś? Dziś zwyczajnie nie był jej dzień.

Paweł Czado