Sport

Różowa koszulka na pocieszenie

Małe Strade Bianche dla rutyniarza Wouta van Aerta. Belg po cwaniacku ograł młodego Meksykanina Isaaca del Toro, który został nowym liderem.

Isaac del Toro (z prawej) pracował, ale wygrał Wout van Aert. W kolarstwie, jak w życiu, nie ma sprawiedliwości... Fot. Facebook UAE Team Emirates

Dwa niezwykle emocjonujące weekendowe etapy, które zakończyły wydłużony pierwszy tydzień ścigania, przyniosły dwóch niespodziewanych zwycięzców i dwóch zaskakujących liderów. 

Plapp i Ulissi 

Musiała minąć dobra chwila, zanim na sobotnim mocno pofałdowanym odcinku, który prowadził znad Adriatyku w Apeniny, w końcu uformowała się ucieczka dnia. Z niej najmocniejszy okazał się Australijczyk Luke Plapp (Jayco AlUla). Prawie 25-letni kolekcjoner tytułów mistrza swojego kraju zarówno w wyścigu ze startu wspólnego, jak i w jeździe indywidualnej na czas (po trzy), samotnie zaatakował około 50 km przed metą i wygrał. – To szaleństwo! Zdecydowałem się na solowy odjazd, bo nie miałbym szans w sprincie z grupy – relacjonował. 

Równie szczęśliwy był Diego Ulissi (XDS Astana). Doświadczony Włoch, który wygrał już osiem etapów Giro, dotarł do mety jako trzeci i z niecierpliwością czekał, kiedy zjawi się na niej lider Primoz Roglic (RedBull-BORA-hansgrohe). Słoweniec i grupa faworytów stracili do zwycięzcy prawie pięć minut, co oznaczało, że Ulissi objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. – Zdobycie różowej koszulki to marzenie każdego włoskiego dziecka, które zaczyna jeździć na rowerze. Osiągnięcie tego teraz, pod koniec kariery, to niesamowicie przyjemna sprawa. To nagroda za te wszystkie lata starań – przyznał 35-latek. 

Van Aert i del Toro 

Włoch jednak tylko dzień jechał na różowo. Stracił prowadzenie podczas niedzielnego ekscytującego etapu nazywanego małym Strade Bianche, bo prowadzącego po toskańskich białych, czyli szutrowych drogach – tych, które pokonują kolarze także podczas marcowego słynnego klasyka. W niedzielę było pięć takich odcinków – łącznie niemal 30 km, wszystkie w finałowej części rywalizacji.

– Można tu więcej stracić niż zyskać, więc należy to po prostu przetrwać – to podsumowanie tego, co przed tym pełnym lecącego spod kół kurzu etapem mówili faworyci do końcowego zwycięstwa w Giro. Najwięcej z nich stracił Roglic, który leżał w kraksie. I choć z innym pechowcem, Brytyjczykiem Tomem Pidcockiem (Q36,5), który uwielbia tę trasę (wygrał tu dwa lata temu), robili, co mogli, to przyjechali ponad minutę za grupą Hiszpana Juana Ayuso (UAE Team Emirates), głównego konkurenta Słoweńca. 

Wygrał Wout van Aert (Visma), który jako przełajowiec również uwielbia ścigać się po szutrze. To jego pierwszy start i pierwsze zwycięstwo w Giro. – To musiało się wydarzyć tutaj, bo w tym miejscu w 2018 roku rozpoczęła się moja kariera szosowa. Zwycięstwo po długim okresie bez sukcesów to coś wspaniałego – podkreślał Belg, dla którego to dopiero pierwsza wygrana w tym sezonie. W końcówce, na średniowiecznych uliczkach w Sienie, van Aert wyprzedził współtowarzysza ucieczki, z którym wcześniej nie chciał współpracować. – On wykonał niesamowitą jazdę. Czułem się z tym trochę źle, że mu nie pomagałem, ale to przecież rywal mojego lidera z drużyny – nieco pokrętnie tłumaczył się zwycięzca. Temu drugiemu na mecie, Isaacowi del Toro (UAE Team Emirates), niejako na pocieszenie przypadła różowa koszulka lidera. 

W klasyfikacji generalnej młody Meksykanin ma przeszło minutę przewagi nad Ayuso (te miejsca to także efekt pracy ich kolegi z drużyny, Rafała Majki) i dokładnie półtorej nad trzecim Włochem Antonio Tiberim (Bahrain-Victorious). Roglic traci blisko dwie i pół, ale na wtorkowej płaskiej i wmiarę długiej jeździe indywidualnej na czas (poniedziałek to dzień przerwy), sporo z tego zapewne odrobi. – Czasem przegrywasz, czasem wygrywasz – zapowiedział obolały Słoweniec. Proroczo?

8. etap, Giulianova - Castelraimondo (197 km): 

1. Luke Plapp (Australia/Jayco AlUla) 4.44:20
2. Wilco Kelderman (Holandia/Visma)
3. Diego Ulissi (Włochy/XDS Astana) - obaj strata 38 sek
 4. Igor Arrieta (Hiszpania/UAE Team Emirates) 1:22
5. Nicolas Prodhomme (Francja/AG2R La Mondiale) 1:35
 6. Andrea Vendrame (Włochy/AG2R La Mondiale) 1:48
...

45. Rafał Majka (UAE Team Emirates) 4:50

9. etap, Gubbio - Siena (181 km): 

1. Wout van Aert (Belgia/Visma) 4:15.08
2. Isaac del Toro (Meksyk/UAE Team Emirates-XRG) ten sam czas
3. Giulio Ciccone (Włochy/Lidl-Trek)
4. Richard Carapaz (Ekwador/EF Education-EasyPost) - obaj 58
5. Simon Yates (W. Brytania/Visma)
6. Antonio Tiberi (Włochy/Bahrain Victorious) - obaj 1:00
...

56. Majka 5:35

Klasyfikacja generalna:

1. del Toro 33:36.45,
 2. Juan Ayuso (Hiszpania/UAE Team Emirates-XRG) 1:13, 
3. Tiberi 1:30, 
4. Carapaz 1:40, 
5. Ciccone 1:41 
6. S. Yates 1:42
...
28. Majka 8:12.

Grzegorz Kaczmarzyk

Austriackie zwycięstwo

Marco Schrettl triumfował w Orlen Wyścigu Narodów. Najlepszy z Polaków, Mateusz Gajdulewicz, ukończył tę czteroetapową imprezę, w której startowali młodzieżowcy, na 6. miejscu. 

Ostatni, sobotni etap, z Leska do Arłamowa (146,9 km), wygrał Włoch Edoardo Zamperini, wyprzedzając o 6 sekund naszego reprezentanta Patryka Goszczurnego oraz o 14 Duńczyka Tore Troelsena. 

W czołówce klasyfikacji generalnej nic się nie zmieniło. Schrettl utrzymał przewagę 40 sekund nad Włochem Ludovico Marią Mellano oraz 44 nad jego rodakiem Filippo Turconim. Gajdulewicz stracił do zwycięzcy 1:43.