Rozmowa z prezesem PKOl
9000 znaków
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus
Stać nas na 16 medali
Rozmowa z Radosławem Piesiewiczem, prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego
Zbliża się rocznica objęcia przez pana prezesury w PKOl. Jak pan podsumuje ten okres?
- Obejmując fotel prezesa PKOl na niespełna półtora roku przed igrzyskami olimpijskimi wiedziałem, że to będzie bardzo intensywny, ale i bardzo twórczy czas. Miałem oczywiście plan działania, który codziennie wdrażam z moim zespołem w biurze. Cieszę się, że udało mi się zrealizować pomysł wyjątkowych nagród za medale zdobyte w Paryżu, ale i podczas następnych zimowych igrzysk Mediolan-Cortina 2026. To historyczne nagrody i z tego jestem bardzo dumny. Nigdy wcześniej PKOl nie docenił niebywałego wysiłku polskich medalistów olimpijskich w taki sposób, jak to będzie miało miejsce teraz. Nagrodami dla mistrzów będą mieszkania wykończone pod klucz, wysokie premie pieniężne, ale i obrazy, diamenty czy wycieczki. Lista jest imponująca. Jest oczywiście wiele tematów, które przed nami, ale teraz już skupiamy się praktycznie wyłącznie na przygotowaniach do paryskiej imprezy.
Czy coś pana zaskoczyło, czy raczej prezesura przebiega do tej pory tak, jak się pan tego spodziewał?
- Jestem osobą, która lubi działać, więc każdy dzień jest bardzo intensywny, bo też założyliśmy sobie bardzo ambitne cele. Nagrody to jedno, ale też Dom Polski w Paryżu, który jest absolutnie projektem bez precedensu, bo dzieje się po raz pierwszy w historii 100-letnich występów naszej reprezentacji olimpijskiej. Na ocenę, wnioski pewnie przyjdzie czas po igrzyskach, dziś skupiamy się na realizacji naszych planów.
Do igrzysk zostało 100 dni. Jak pan oceni obecny stopień przygotowania PKOl do tej imprezy?
- Jesteśmy w trybie absolutnego skupienia na igrzyskach. Całe biuro pracuje na najwyższych obrotach. Misja „igrzyska olimpijskie Paryż 2024” to bardzo poważna i skomplikowana operacja, nie tylko logistyczna, ale także marketingowa i edukacyjna. W Paryżu bowiem będziemy celebrować 100-lecie startów Olimpijskiej Reprezentacji Polski w tej najważniejszej imprezie sportowej świata. 100 lat temu, w 1924 roku, także w Paryżu, polscy sportowcy zdobyli pierwsze olimpijskie medale. To wszystko stanowi o szczególnej wyjątkowości tych igrzysk dla nas. Niebawem swoją premierę będzie miało nowe logo Olimpijskiej Reprezentacji Polski, przedstawimy także szczegółowy projekt Domu Polskiego oraz wyjątkową kampanię promującą start polskich olimpijczyków w stolicy Francji. Ponadto, po raz pierwszy w Polsce, dzień po światowej premierze, zostaną zaprezentowane kolekcje olimpijskie na Paryż 2024 przygotowane przez marki adidas i Bizuu.
Jak liczna jest grupa polskich sportowców, którzy na pewno wystąpią w Paryżu?
- Na dziś mamy zakwalifikowanych 126 osób, w tym drużyny siatkarzy i siatkarek, przy czym 10 to rezerwowi. Wśród nich jest także lekkoatletka Maria Żodzik, która co prawda otrzymała już polskie obywatelstwo, ale teraz musi odczekać okres karencji i uzyskać zgodę do światowej federacji lekkoatletycznej na starty w barwach naszego kraju. Cieszę się, że prezydent Andrzej Duda pozytywnie rozpatrzył wniosek Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, bo to świetna zawodniczka skoku wzwyż i może sprawić nam wiele radości w Paryżu, bo ma już wypełnione minimum. Teraz czekamy na pozytywną decyzję World Athletics i jej pierwsze starty w biało-czerwonych barwach.
Wracając do kwalifikacji to zdecydowana większość z nich jest dla kraju, ale liczbowo przedstawia się to tak, że na dziś w Paryżu mamy prawo wystawić 69 kobiet i 47 mężczyzn plus po 5 rezerwowych z każdej płci. Kwalifikacje jeszcze trwają, więc ten stan się na pewno powiększy.
Wcześniej mówił pan, że finalnie spodziewa się grupy liczącej ok. 230 osób. Czy podtrzymuje pan te nadzieje, czy jednak już zostały one nieco zweryfikowane, jak chociażby przez brak kwalifikacji w podnoszeniu ciężarów?
- Brak polskich sztangistów po raz pierwszy od 72 lat to bardzo przykra wiadomość. Ten sport dał Polsce przecież 34 medale olimpijskie i pod tym względem zajmuje trzecie miejsce po lekkoatletyce i boksie. Jednak wiemy już, że w Paryżu zabraknie także badmintonistów czy piłkarzy ręcznych. Podobnie jest w taekwondo, choć tu istnieje jeszcze jakaś szansa na awans z relokacji, ale to na razie nic pewnego. Jednak kwalifikacje jeszcze trwają i jeszcze spora grupa sportowców walczy o prawo startu w Paryżu. Wciąż szanse mają koszykarki i koszykarze 3x3, a także panowie w tradycyjnej odmianie. Przed turniejem kwalifikacyjnym są jeszcze rugbistki, wciąż można zdobywać minima w pływaniu i lekkiej atletyce. Tu warto podkreślić, że na początku maja na Bahamach zostaną rozegrane mistrzostwa świata sztafet. W wielu sportach jest jeszcze sporo szans na uzyskanie kwalifikacji, więc jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to wciąż mamy szansę na reprezentację bliską 220-230 zawodników. Jednak to nasze szacunki, a weryfikacja przyjdzie po 7 lipca, kiedy to przed szansą staną nasi koszykarze. Po ich turnieju ogłosimy skład Olimpijskiej Reprezentacji Polski na Igrzyska XXXIII Olimpiady Paryż 2024.
Jak z perspektywy PKOl wygląda obecnie sytuacja z Polskim Związkiem Kolarskim i finansowaniem przygotowań igrzysk?
- Umowa pomiędzy PZKol a PKOl wygasła z końcem ubiegłego roku i z wielu przyczyn PKOl zdecydował się nie podpisywać kolejnej. To w kompetencji Ministerstwa Sportu i Turystyki leży zapewnienie finansowania polskich związków sportowych. Z tego, co wiemy, ministerstwo wybrało już podmiot, za pomocą którego będzie finansowany związek kolarski.
PKOl ma już plany dotyczące wylotu do Paryża? Wiadomo, czy sportowcy będą tam lecieć większymi grupami, czy ze względu na bliskość imprezy data wylotu będzie indywidualną kwestią?
- Przede wszystkim przeloty będą dostosowane do potrzeb zawodników, na co pozwala nam bliskość Paryża. Poza tym bierzemy pod uwagę także rozpoczęcie startów danej dyscypliny w kalendarzu igrzysk, co dla sportowców ma ogromne znaczenie. Nie każdy chce być od początku w wiosce. Niektórzy wolą przyjechać tuż przed startem, inni chcą być wcześniej i trenować już na miejscu. Plany lotów już są, ale wszystko jest doprecyzowane i na bieżąco korygowane.
W tym roku po raz pierwszy w historii PKOl otworzy Dom Polski. Czym chcecie zachęcić sportowców, skupionych na swoich rutynach i rywalizacji, by poświęcili czas tej inicjatywie?
- Dom Polski to absolutna nowość w działalności PKOl. Wiele narodowych komitetów olimpijskich organizuje swoje Domy podczas każdych igrzysk. Nasz będzie ulokowany w Lasku Bulońskim, niedaleko kortów Rolanda Garrosa. To będzie miejsce spotkań kibiców, mediów, imprez kulturalnych. Chcemy pokazać światu polską gościnność, naszą sportową historię, a olimpijczykom dać miejsce, gdzie po zakończonych zawodach będą mogli spotkać się z rodzinami, kibicami, przyjść na koncert czy na spokojnie porozmawiać z wysłannikami polskich mediów, relacjonujących igrzyska. Myślę, że po zakończonych zmaganiach każdy polski sportowiec, choćby z ciekawości, odwiedzi Dom Polski. On też jest przecież dla nich, jeśli nie przede wszystkim dla nich.
Na co zwraca pan teraz szczególną uwagę w przygotowaniach do igrzysk?
- Na komfort zawodników – oni są najważniejsi i dla nich to wszystko robimy. Chcemy, żeby niczego na miejscu im nie zabrakło – o to zadba misja olimpijska, z Tomaszem Majewskim na czele. Dwukrotny mistrz olimpijski doskonale wie, na co trzeba zwrócić uwagę, jakie potrzeby mogą mieć nasi olimpijczycy, bo sam był w takie sytuacji aż czterokrotnie. Druga, bardzo istotna dla mnie sprawa, to zapewnienie naszym medalistom i ich trenerom wspaniałych nagród, nad czym pracujemy w PKOl od praktycznie roku, kiedy zmienił się zarząd i władze komitetu. Lista nagród jest już imponująca i mocno wierzę, że to spowoduje jeszcze większą motywację dla naszych najlepszych sportowców. Jest o co walczyć, choć wszyscy wiemy, że nic nie może równać się z medalem olimpijskim. Jego wartość jest absolutnie największa i zdecydowanie niepoliczalna.
Jaki jest cel PKOl na te igrzyska?
- Chciałbym, żeby przede wszystkim nic nie zakłóciło występów naszym zawodnikom, żeby mieli absolutny komfort, spokój i pomoc od misji olimpijskiej. Jeśli chodzi o cel sportowy, to od dawna powtarzam, że wierzę, że stać nas na 16 medali, ale ucieszy nas każdy krążek na szyi polskiego sportowca. Nie każdy może wywalczyć ten upragniony medal, ale wiem, że nasi zawodnicy dadzą z siebie wszystko. Niech biją swoje rekordy i spełniają sportowe marzenia, a wracając do kraju niech będą z siebie zadowoleni. Wyjeżdżając na igrzyska, już są elitą polskiego sportu. Wielu z nich powtarza, że wywalczenie kwalifikacji jest czasem trudniejsze niż sam występ podczas igrzysk olimpijskich.
Jaka to będzie pana zdaniem impreza?
- Na pewno wyjątkowa, bo każde igrzyska olimpijskie takie są. To najważniejsze zawody na świecie, wielkie święto sportu i mam nadzieję, że nic i nikt tego nie zakłóci.
Rozmawiała Monika Sapela (PAP)
Polskie siatkarki już wiele miesięcy temu zagwarantowały sobie wyjazd na igrzyska. Fot. Artur Kraszewski/Pressfocus