Rozbudzony apetyt i chłodna głowa
W fińskim Kontiolahti w sobotę startuje nowy sezon Pucharu Świata. Stawką jest awans na igrzyska olimpijskie.
BIATHLON
Międzynarodowa Federacja Biathlonu postanowiła, że wszystkie zdobycze punktowe wywalczone w Pucharze Świata będą ważne dla końcowej klasyfikacji Pucharu Narodów, która zdecyduje o liczbie kwalifikacji na igrzyska olimpijskie w 2026 roku. Reprezentacje, które zajmą pierwsze trzy miejsca zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn będą mogły zabrać na igrzyska do Mediolanu i Cortiny d'Ampezzo sześciu zawodników lub sześć zawodniczek. Te z pozycji 4-10 otrzymają pięć miejsc, a z lokat 11-20 – cztery.
Mogą na nią liczyć
– W sezon wejdziemy z rozbudzonym apetytem, ale też z chłodną głową. Wiemy, jakie zadania mamy do spełnienia. To walka o kwalifikacje na igrzyska olimpijskie. Walczymy o ilościowe kwalifikacje – stwierdziła Joanna Badacz, prezes Polskiego Związku Biathlonu.
Trener naszej kobiecej kadry, Norweg Tobias Torgersen, nie ukrywa, że jego celem jest uplasowanie się w pierwszej dziesiątce wśród krajów. Poprzedniej zimy ta sztuka się udała, mimo że brakowało Kamili Żuk, która przechodziła przez wiele miesięcy rehabilitację po poważnym wypadku na treningu. – Możemy dokonać tego znowu, choć mamy świadomość, że nie będzie łatwo, bo przecież inne reprezentacje też cały czas się rozwijają. Ale tej zimy możemy liczyć na pomoc Kamili – powiedział Tobias Torgersen. Oprócz Żuk w kadrze na Kontiolahti znalazły się też Natalia Sidorowicz, Joanna Jakieła, Daria Gembicka oraz Anna Mąka. Kamila Cichoń, która także była brana pod uwagę, ostatecznie sezon rozpocznie od startów w Pucharze IBU. – Zawsze patrzymy całościowo na zawodniczki. I podczas treningów, i w zawodach testowych – wyjaśnił Torgersen. – Kamila Cichoń pojedzie na pierwsze dwa przystanki Pucharu IBU, a następnie w trakcie sezonu zawsze będziemy mieli możliwość dokonania pewnych zmian. Nie będziemy wprowadzać zmian tylko po to, aby ich dokonać. Ale jeśli będą dobre występy na Pucharze IBU, zawsze jest szansa, aby zakwalifikować się do Pucharu Świata – zaznaczył.
Powrót liderki
Dodajmy, że do zawodowego sportu po urodzeniu dziecka wraca także jedna z najlepszych polskich biathlonistek Monika Hojnisz-Staręga, która nie startowała od sezonu 2022/23. Ponieważ jej przerwa trwała ponad dwa lata, brązowa medalistka mistrzostw świata z 2013 roku utraciła wszystkie punkty kwalifikacyjne IBU i w związku z tym nie może wrócić bezpośrednio do rywalizacji w najbardziej prestiżowym cyklu. To z kolei oznacza, że nie ma zagwarantowanego miejsca w mistrzostwach świata, które odbędą się 12-23 lutego w szwajcarskim Lenzerheide.
– Monika będzie raczej mieć zajęcia indywidualnie albo z kadrą B, ale jestem z nią w stałym kontakcie i śledzę jej postępy. Z mojej perspektywy jej celem na ten sezon nie jest osiąganie konkretnych wyników czy jak największa liczba startów, tylko wypracowanie odpowiedniej, długotrwałej formy – tłumaczył Torgersen. – Monika jest już po pierwszych zgrupowaniach. Wygląda to dobrze, ale ocenią to dopiero starty – dodała prezes PZBiath.
Mocna konkurencja
W Finlandii rywalizować będą też biathloniści. Rafał Lepela, trener naszej kadry, zdecydował, że w Kontolahti wystartują Konrad Badacz, Jan Guńka, Marcin Zawół i Andrzej Nędza-Kubiniec. Od jakiegoś czasu szkoleniowiec nie miał wątpliwości, że zabierze ze sobą pierwszych dwóch zawodników. – Po ostatnim sezonie nic się nie zmieniło. Wciąż prezentują wysoki poziom. Ciężko trenowali i są bardzo jasnym punktem tej drużyny. Marcin (Zawiół – przyp. red.) być może nie prezentuje jeszcze tak wysokiego poziomu, jak Konrad i Jan, ale solidnie przepracował okres przygotowawczy i jest coraz lepiej. W dodatku, mimo młodego wieku, jest doświadczonym zawodnikiem. Ma taką umiejętność, że w trakcie rywalizacji bezpośredniej potrafi wykrzesać z siebie dodatkowe pokłady sił. To się przydaje i bardzo sprawdza podczas sztafet. W nich ktoś musi wziąć na siebie odpowiedzialność za ostatnią zmianę, a Marcin daje sobie z tym radę – przyznał Rafał Lepel.
Podczas zgrupowania w Vuokatti o czwarte miejsce w drużynie walczyli ze sobą Patryk Bryn oraz Andrzej Nędza-Kubiniec. Ostatecznie dwukrotnie lepszy podczas startów testowych był ten drugi. – Andrzej przez dwa dni nie spudłował ani jednego strzału. Zatem wywalczył sobie to powołanie bez żadnych wątpliwości – ocenił szkoleniowiec.
Polacy poprzednią zimę zakończyli na 17. pozycji Pucharu Narodów, a powtórzenie tego wyniku dałoby im cztery kwalifikacje olimpijskie do Włoch. To i tak byłby postęp w porównaniu do poprzednich igrzysk w Pekinie, gdzie awansował tylko jeden polski biathlonista, oraz wcześniejszych w Pjongczangu, gdzie było ich dwóch.
Pierwsza runda najbardziej elitarnego cyklu potrwa od soboty do 8 grudnia. W kalendarzu zabrakło tradycyjnie otwierającego sezon szwedzkiego Oestersund. Nie będzie też rund na innym kontynencie niż Europa.
Kryształowych Kul bronić będą Norweg Johannes Thingnes Boe, który w klasyfikacji generalnej triumfował już pięć razy, oraz Włoszka Lisa Vittozzi. 29-letniej biathlonistki z Belluno zabraknie jednak w Kontiolahti z powodu problemów z plecami.
(mic)
Igrzysk i koniec
Johannes Thingnes Boe, jeden z najbardziej utytułowanych biathlonistów w historii, zapowiedział, że zakończy karierę po igrzyskach olimpijskich w 2026 roku.
31-letni Norweg to pięciokrotny złoty medalista olimpijski, 20-krotny złoty medalista mistrzostw świata, który pięć razy – ostatnio w minionym sezonie – triumfował w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, zwyciężając w 85 zawodach tego cyklu, w tym 76 indywidualnie.
– Bez względu na to, czy będę miał pięć, sześć, czy siedem Kryształowych Kul, 85, 90 czy 100 wygranych nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Data została wybrana i zostanie dotrzymana – podkreślił Johanes Thingnes Boe.
Później Norweg chce więcej czasu poświęcić przede wszystkim rodzinie: żonie Heddzie oraz dzieciom – czteroletniemu Gustavowi i rocznej Sofii. – Biathlon pochłania mnóstwo energii, nie tylko mojej, ale cała rodzina na tym cierpi, a zwłaszcza moja żona – zaznaczył w podcaście „Dodatkowa runda”.