W ten sposób Dominik Marczuk (z prawej) strzelił trzeciego gola dla Jagiellonii. Fot. Artur Reszko/PAP

 

Rozbrojeni w pół godziny

Jagiellonia powróciła na fotel lidera, odsyłając Śląsk Wrocław do narożnika po pierwszej połowie.

 

Do przerwy dominacja Jagiellonii była bezdyskusyjna, a klasą sam dla siebie był niespełna 21-letni pomocnik Dominik Marczuk, który strzelił dwa gole, a był bliski ustrzelenia hat-tricka. Dlatego nie ukrywam, że ze zdumieniem wysłuchałem komentarza trenera gości Jacka Magiery, że „w przy wyniku 0:0 w pierwszych minutach mieliśmy kilka okazji bramkowych”. No, nie róbmy sobie żartów z pogrzebu, bo ja w I połowie żadnej „setki” wrocławian nie zauważyłem. W 3 minucie Erik Exposito oddał strzał z narożnika pola karnego, ale Zlatan Alomerović pewnie złapał futbolówkę. W 6 minucie strzałem z dystansu szukał szczęścia Petr Schwarz, ale strzał nie mógł zrobić krzywdy bramkarzowi „Jagi”, bo zabrakło mu siły i precyzji. A w 7. minucie golkiper gości Rafał Leszczyński już musiał wyciągać piłkę z siatki po wrzutce Nene z lewej flanki, po której piłkę niefortunnie podbił jeden z graczy Śląska i dopadł do niej Dominik Marczuk i umieścił w bramce. Trzy minuty później ten sam zawodnik oddał groźny strzał zewnętrzną częścią stopy i gdyby nie ofiarna interwencja Leszczyńskiego, goście w tym momencie mieliby dwubramkowe manko.

Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. W 17 minucie Jesus Imaz znakomicie opanował piłkę i oddał strzał po ziemi, ale Leszczyński sparował futbolówkę. Do dobitki rzuciło się aż trzech graczy Jagiellonii , ale najszybszy był Czech Michal Saczek i wślizgiem umieścił piłkę w siatce. Niespełna kwadrans później gospodarze fetowali zdobycie trzeciego gola. Kristoffer Hansen idealnie obsłużył Marczuka, a ten nie zmarnował dogodnej sytuacji i podwyższył prowadzenie swojego zespołu.

Śląsk ocknął się dopiero w II połowie, ale stać go było na zdobycie tylko honorowego gola. Po dośrodkowaniu Martina Konczkowskiego (53 min) najwyżej wyskoczył Piotr Samiec-Talar i strzałem głową zdobył piątego gola w bieżących rozgrywkach. W 58 minucie po zagraniu Exposito piłka przypadkowo odbiła się od gracza gospodarzy, a potem spadła na poprzeczkę.

 

Bogdan Nather

 


 

GŁOS TRENERÓW

Jacek MAGIERA: - Uważam, że Jagiellonia wykorzystała bardzo dobrze swój dobry moment w I połowie, kiedy strzeliła trzy gole. My w tym sezonie spotkaliśmy się z taką sytuacją pierwszy raz, że w krótkim czasie straciliśmy trzy bramki i trzeba było sobie z tym poradzić. Rozmawialiśmy o tym w szatni, w żadnym wypadku nie straciliśmy głowy ani zaufania do tego zespołu, który grał. W I połowie mieliśmy kilka okazji bramkowych, przy wyniku 0:0 w pierwszych minutach, dwie-trzy szanse na to, żeby pokusić się o gola, potem mogliśmy złapać kontakt, bo były ku temu dobre sytuacje. Ważne jak drużyna zareagowała w drugiej części meczu. Strzeliliśmy gola na 3:1, próbowaliśmy dalej, walczyliśmy o drugiego gola, ale nie udało się.


Adrian SIEMIENIEC: - Gratulacje dla drużyny za dobry mecz, zwycięstwo, poświęcenie i determinację. I duże podziękowanie dla kibiców za wsparcie, stworzyli nam świetną atmosferę, żeby odnieść zwycięstwo. Z reguły statystyka jest taka, że jak mecz zaczyna się bramką, to kończy się go zwycięstwem. Uważam, że Śląsk lepiej zaczął to spotkanie i stwarzał zagrożenie, ale to był do tej pory lider rozgrywek, czuć było spokój, siłę i jakość tej drużyny. Trudno sobie wyobrazić, że taki przeciwnik nie stworzy zagrożenia. Potem mieliśmy swój moment, który wykorzystaliśmy, przekuliśmy to w bramki. W II połowie kontrolowaliśmy to spotkanie, bardziej poprzez działania obronne i wyjście z ataku szybkiego. Ale mieliśmy dosyć klarowne sytuacje, które powinniśmy zamienić na bramki, ale nie będę po takim meczu narzekał.