Polacy zagrali katastrofalnie w czwartej kwarcie meczu z Finlandią i stracili szansę na igrzyska olimpijskie Fot. FIBA

Rozbił nas Gang Wilków

Polska już bez szans na olimpijski awans. W czwartek biało-czerwoni przegrali z Finami, mimo że prowadzili już 16 punktami.


KWALIFIKACJE OLIMPIJSKIE

Po porażce z Bahamami Polska reprezentacja musiała w czwartek pokonać Finlandię, by pozostać w walce o bilet do Paryża. - Musimy przegrupować siły, poprawić błędy, wyjść z dobrą energią i zagrać swoją koszykówkę - zapowiadał Mateusz Ponitka przed kluczowym spotkaniem na turnieju kwalifikacji olimpijskich w Walencji.

Spora część naszych obecnych kadrowiczów dobrze pamiętała lanie jakie Finowie sprawili nam niespełna dwa lata temu w grupowym spotkaniu na Eurobaskecie w Pradze. Porażka różnicą trzydziestu punktów mocno siedzi w głowach naszych kibiców oraz zawodników.

W Walencji w składzie naszych rywali zabrakło najważniejszej gwiazdy - Lauri Markkanen, as Utah Jazz, jest w trakcie rehabilitacji. Nie było jasne czy zagra Sasu Salin, doświadczony strzelec hiszpańskiej Teneryfy, którego nie było w meczu z Bahamami. Ostatecznie Salin tym razem do protokołu został wpisany.

Trzy godziny przed meczem na profilu polskiej kadry pojawiło się krótkie "DO OR DIE" (Zrób to albo giń). Polacy rozpoczęli pozytywnie rozjuszeni, a rywale celowniki mieli nieco rozregulowane. Pierwsza kwarta miała jednak nieco zaskakujący przebieg. Przez jej większość prowadzili Polacy, nasz zespół nadawał ton grze, trafiał z dobrą skutecznością za trzy punkty (3/5). Przewaga biało-czerwonych oscylowała wokół 4-5 punktów (najwięcej 20-15), ale na finiszu Finowie zredukowali straty i po 10 minutach był remis.

W drugiej kwarcie nasz zespół nie popełnił już jednak tego błędu. Przewaga nie było trwoniona. Bardzo aktywnie grał w tym okresie Jeremy Sochan. Polacy punktowali zza łuku niczym reprezentacja Bahamów dzień wcześniej. Do przerwy podopieczni Igora Milicicia trafili w ten sposób siedem razy (na 13 prób). Finowie rzucali za trzy raz za razem, ale do kosza piłka wpadała sporadycznie (4/15). Na długą przerwę zespoły schodziły przy 9-punktowym prowadzeniu Polaków (47:38). Sochan miał na koncie 10 punktów, a AJ Slaughter 11.

Warto zaznaczyć, że to nie był ładny mecz - nie brakowało złośliwości z obu stron, były niesportowe faule, ilość zwykłych przewinień i egzekwowanych osobistych była niezliczona. Jeden z Finów pokazywał nawet sędziemu brak w uzębieniu, który powstał na skutek walki.

Trzecią kwartę w wielkim stylu otworzyli Polacy - dwie kolejne trójki trafił Slaughter, poprawił wsadem Sochan. Było 15 oczek przewagi (59:44). Reprezentacja Finlandii nie na darmo nosi jednak przydomek „Susijengi” czyli „Gang Wilków. Gdy wydawało się, że jest po meczu, Finowie zaczęli wyszarpywać kolejne punkty i stopniowo redukować dystans. 3 minuty przed końcem meczu Polska miała tylko 1 punkt przewagi (83:82), a 90 sekund przed końcem Edon Maxhuni trafił za trzy i Finlandia po raz pierwszy od 30 minut objęła prowadzenie (87:86)! 18 sekund przed końcem nadal prowadzili Finowie. Trener Milicic rozrysował akcję swoim zawodnikom, ale najpierw Slaughter, a w dobitce Ponitka spudłowali. To oznacza pożegnanie z olimpijskimi nadziejami dla naszej kadry. Finowie szaleli ze szczęścia, Polacy ukrywali głowy w dłoniach. Kibice na trybunach nie bardzo wierzyli jak można było stracić tak dużą przewagę.

Dzięki tej wygranej Finlandia zajęła w grupie B drugie miejsce i w sobotnich półfinałach zagra z gospodarzami turnieju Hiszpanami. W drugim półfinale Bahamy czeka raczej spokojne spotkanie z Libanem. Polacy oraz Angolańczycy mogą się pakować i wracać do swoich krajów.


Polska - Finlandia 88:89 (24:24, 23:14, 24:22, 17:29)

POLSKA: Slaughter 21 (3x3), Ponitka 17 (1x3), Sokołowski 10 (2x3), Sochan 20 (1x3), Balcerowski 1 - Milicić 3 (1x3), Mazurczak 3 (1x3), Dziewa 6 (1x3), Zyskowski 4 (1x3), Michalak 3 (1x3), Żołnierewicz. Trener Igor MILICIĆ.