Sport

Równanie z niewiadomymi

Wszyscy są ciekawi, czy i kiedy w zespole wicemistrza Polski „odpali” Jakub Świerczok.

Jakub Świerczok ma nadzieję, że w Śląsku Wrocław wróci do dawnej dyspozycji. Fot. Rafał Rusek/PressFocus

ŚLĄSK WROCŁAW

Już przed dwoma tygodniami informowałem, że z drużyną wicemistrza Polski trenuje Jakub Świerczok. Podpisanie kontraktu przy Oporowskiej wydawało się formalnością, ale po sparingu z GKS-em Tychy sprawa angażu tego zawodnika stanęła pod znakiem zapytania. Nie da się ukryć, że wychowanek MOSM-u Tychy w ostatniej grze kontrolnej wypadł bardzo blado, był jednym z najsłabszych ogniw zespołu trenera Jacka Magiery.

Niski kontrakt

W tym tygodniu wszystkie wątpliwości zostały rozwiane i niespełna 32-letni napastnik dołączył do „Trójkolorowych”. Świerczok podpisał roczny kontrakt, ale umowa będzie – mówiąc kolokwialnie – „bezpieczna” dla klubu ze stolicy Dolnego Śląska. Były reprezentant Polski (6 meczów, jeden gol) dostał relatywnie niską pensję, ale będzie mógł liczyć na premie za strzelone gole oraz asysty. – Mnie też nie podobał się jego występ w sparingu z Tychami, ale cała drużyna rozegrała fatalne 45 minut – przyznał na łamach „Gazety Wrocławskiej” dyrektor sportowy Śląska, David Balda. – Sztab obserwował Świerczoka przez dłuższy czas podczas treningów i wspólnie uznaliśmy, że mimo wszystko warto dać mu szansę, gdyż w perspektywie 2-3 tygodni powinien dość do odpowiedniej formy fizycznej i realnie nam pomóc. To sytuacja, na której nikt z nas nie powinien stracić. Podpisaliśmy z Jakubem roczny kontrakt na niskim ryzyku finansowym, to nie będzie duże obciążenie dla naszego budżetu. Piłkarz się na to zgodził i wie, że pieniądze może „podnieść” z boiska, więc motywacji mu na pewno nie zabraknie. To też pokazuje jego dobre nastawienie. W umowie znajduje się opcja umożliwiająca automatyczne przedłużenie o kolejny rok.

Jakub Świerczok grał w kilku klubach zagranicznych, najpierw w niemieckim 1. FC Kaiserslautern, a potem w jego piłkarskim CV znalazły się Łudogorec Razgard, z którym czterokrotnie wywalczył tytuł mistrza Bułgarii oraz superpuchar tego kraju. Poza tym najnowszy nabytek wrocławian miał okazję grać w lidze japońskiej, broniąc barw takich klubów jak Nagoya Grampus (zdobył z nim Puchar Ligi Japońskiej) i Omiya Ardija.

Udany restart

Nie tylko kibice Śląska, ale również sztab szkoleniowy tej drużyny mają nadzieję, że przerwa w rozgrywkach, spowodowana meczami reprezentacji Polski w Lidze Narodów, będzie miała zbawienny wpływ na postawę piłkarzy w dalszej części rozgrywek. Tak jak było chociażby w sezonie 2023/24.

Wtedy wrocławianie wznowili zmagania 15 września wyjazdowym meczem z Puszczą Niepołomice, chcąc przedłużyć serię czterech zwycięstw. Od 20 minuty gospodarze prowadzili 1:0 po rzucie karnym Artura Craciuna. Niekorzystny wynik dla gości utrzymywał się aż do 80 minuty, kiedy sędzia podyktował kolejny rzut karny, tym razem dla wrocławian. Erik Exposito doprowadził do wyrównania, a w 89 minucie na listę zdobywców bramek wpisał się Turek Burak Ince. Kropkę nad „i” postawił w 95 minucie Exposito, ponownie skutecznie egzekwując „jedenastkę”.

Dobrą passę wrocławianie kontynuowali tydzień później w potyczce z Piastem Gliwice. Podopieczni trenera Magiery wygrali skromnie 1:0, a „złotą” bramkę strzelił Nahuel Leiva. Seria bez porażki trwała aż 16 spotkań.

Wznowienie z przytupem

We wrześniu 2021 roku wrocławianie wrócili do gry po przerwie reprezentacyjnej z przysłowiowym przytupem. Ich pierwszym przeciwnikiem we Wrocławiu była Legia Warszawa. Do 85 minuty nie padł żaden gol, ale wtedy po rzucie rożnym sędzia asystent pomylił się w sygnalizacji spalonego, co bezlitośnie wykorzystał Victor Garcia, który zmusił do kapitulacji Artura Boruca, zdobywając gola na wagę trzech punktów.

Następną „ofiarą” Śląska miał być Radomiak, ale po meczu z tym przeciwnikiem wrocławianie wzbogacili się tylko o punkt. Tydzień później doszło do konfrontacji z Wisłą Płock. Dwa gole w tym spotkaniu z rzutów karnych zdobył Robert Pich, jedno trafienie dołożył Mateusz Praszelik. Po przerwie reprezentacyjnej zespół Jacka Magiery zdobyli więc 7 punktów w trzech meczach.

Bogdan Nather