Rollercoaster Warchoła
Śląsk zgarnął trzy punkty w Głogowie, bo miał Damiana Warchoła. Historia napastnika wrocławian może być inspirująca.
Damian Warchoł znów błyszczy. W środę jego gole zapewniły Śląskowi wygraną w Głogowie. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus
O tym, że życie piłkarza potrafi być nieustanną huśtawką nastrojów Damian Warchoł przekonał się wiele razy. Jego wzloty i upadki mogą być przykładem, że nigdy nie warto się poddawać. Napastnik Śląska to zawodnik, którego kontuzje dopadały w najgorszych możliwych momentach kariery. Aby się odbudować na kilka lat zszedł na poziom III ligi. Od jakiegoś czasu jednak znów zaświeciło dla niego słońce. W poprzednim sezonie zdobył aż 14 goli dla Górnika Łęczna w I lidze, a przed obecnym sezonem na jego angaż zdecydowali się w stolicy Dolnego Śląska.
Niesamowity zwrot akcji
Jednak i tutaj, jak to w przypadku Warchoła, znów pojawił się rollercoaster. Nie zachwycił w inauguracyjnym meczu z Wieczystą (1:1), w drugim starciu ze Stalą w Rzeszowie (1:2) został zmieniony w przerwie i istniało duże prawdopodobieństwo, że na dłużej usiądzie na ławce rezerwowych, gdyż Ante Simundża postawił na Przemysława Banaszaka. W meczu z Chrobrym nie mógł jednak z niego skorzystać, ponieważ w niedzielnym starciu z Odrą Opole (1:1) zamiast w piłkę, trafił nogą w głowę rywala i sędzia pokazał mu czerwoną kartkę.
Warchoł dostał zatem szansę na powrót do łask i powiedzieć, że ją wykorzystał, to nic nie powiedzieć. Już we wspomnianym meczu z Odrą zapisał swoje premierowe trafienie dla wrocławian. W Głogowie otworzył wynik, a w doliczonym czasie gry pierwszej połowy mógł skompletować klasycznego hat-tricka! Najpierw Guercio wrzucił mu świetną piłkę, po której głową dołożył drugie trafienie. Chwilę później mógł po raz trzeci wpisać się na listę strzelców. Dawidowi Arndtowi udało się tym razem obronić, ale lekkość z jaką Warchoł potrafi odnaleźć się w polu karnym jest doprawdy imponująca. Początek drugiej połowy to kolejna świetna szansa tego zawodnika. Można się tylko zastanawiać, na ile piłka szuka go w polu karnym, a na ile to umiejętność odpowiedniego ustawienia?
Warchoł to też idealny przykład napastnika, który jak zacznie strzelać, to nie wie kiedy skończyć. Na początku poprzedniego sezonu w sześciu meczach dla łęcznian zapisał się w protokole strzeleckim siedem razy. To jeszcze nic! Pod koniec listopada 2015 roku, jeszcze w barwach II-ligowego Rakowa, strzelił pięć goli w meczu z Nadwiślanem Góra. Przypadkowo zbiegło się to w czasie z pięcioma golami Roberta Lewandowskiego w jednym meczu Bundesligi. - Nieważne co się w życiu wydarzy, czy przyjdą ciężkie momenty. Jeśli człowiek w siebie wierzy, powinno być dobrze. Zawsze czułem, że sportowo jestem w stanie się obronić. Nawet jeśli ktoś robi ci pod górkę, albo po prostu życie w danym momencie nie układa się najlepiej, to na końcu w życiu piłkarza liczy się zielona murawa. Jeśli tam się obronisz, to będziesz w stanie wskoczyć na wyższy poziom - mówił napastnik jakiś czas temu. Po cichu marzy mu się jeszcze powrót do ekstraklasy.
Mają o czym myśleć
W Śląsku pod tym względem plany mają podobne. Po wygranej wrocławianie awansowali na trzecie miejsce w tabeli, ale chcąc myśleć o awansie, muszą jeszcze sporo poprawić. W drugiej połowie Chrobry bowiem dzielnie dążył do wyrównania, a obrona podopiecznych Simundży momentami wyglądała dość rozpaczliwie. Smaczku rywalizacji derbowej dodawał fakt, że trener Chrobrego Łukasz Becella jest rodowitym wrocławianinem. - To dla mnie ważny mecz, ale traktuję go jak każdy kolejny, jestem profesjonalistą. Chcemy pokazać kibicom, że warto przychodzić na nasze mecze, że jest widowisko– mówił po spotkaniu z Miedzią (2:2) szkoleniowiec głogowian.
OCENA MECZU⭐ ⭐ ⭐
0:1 - Warchoł, 27 min (Szota), 0:2 - Warchoł, 45+1 min (Guercio), 1:2 - Mazur, 72 min (z karnego)
CHROBRY: Arndt - Tupaj, Grić, Mazur, Bartolewski (83. Tabiś) - Grzelak (66. Bonecki), Mandrysz - Ibe-Torti (83. Janczukowicz), Strózik, Ozimek (63. Laskowski) - Bartlewicz (63. Nowakowski). Trener Łukasz BECELLA.
ŚLĄSK: Szromnik - Guercio, Szota, Malec, Llinares - Yriarte (64. Sokołowski), Jezierski (89. Kurowski) - Samiec-Talar, Kozak (64. Halimi), Ortiz (78. Marjanac) - Warchoł (78. Szarabura). Trener Ante SIMUNDŻA.
Sędziował Filip Kaliszewski (Gdańsk). Widzów 1802. Żółte kartki: Laskowski, Mandrysz, Tupaj - Yriarte, Jezierski, Sokołowski, Szromnik.
Mariusz Rajek
