Mecz Motoru ze Zniczem był bardzo acięty. Piłkarze żadnej z drużyn (na zdjęciu Krystian Pomorski – z lewej i Piotr Ceglarz) nie odstawiali nogi. Fot. Wojciech SzubartowskiPressFocus


Rollercoaster w Lublinie

Sytuacja w meczu Motoru ze Zniczem zmieniała się niczym w kalejdoskopie, trzymając w napięciu do ostatniej minuty.


Gospodarze cały czas walczą o miejsce w barażach, więc podział punktów w piątkowej potyczce z ich punktu widzenia jest stratą dwóch „oczek”. Gwoli prawdy, trzeba jednak powiedzieć, że powinni się cieszyć nawet z tej skromnej zdobyczy, bo gdyby nie błąd bramkarza drużyny z Pruszkowa, Piotra Misztala, w 80 minucie spotkania, zostaliby z pustymi rękami.

Pierwsi (11 min) groźną sytuację stworzyli piłkarze Motoru, ale „główkę” Mathieu Scaleta z 5 m obronił Misztal. Riposta gości była zabójcza - po centrostrzale Radosława Majewskiego z prawej strony futbolówka przelobowała Kacpra Rosę i wpadła do siatki. Nim gospodarze zorientowali się, co jest grane, w 25 min zainkasowali drugi nokautujący cios. Krystian Tabara znalazł się w sytuacji sam na sam i posłał futbolówkę do siatki między nogami bramkarza Motoru. Pod koniec I połowy gospodarze skorygowali wynik, gdy po dośrodkowaniu ze skrzydła piłka trafiła w rękę obrońcy Znicza i sędzia Kornel Paszkiewicz po konsultacji VAR wskazał na 11 metr. Karnego pewnie wykorzystał najlepszy snajper Motoru, Piotr Ceglarz.

Od początku II połowy podopieczni trenera Mateusza Stolarskiego ruszyli z impetem na rywali. W 48 minucie Misztal w kapitalnym stylu obronił „główkę” Samuela Mraza z 5 m. W 55 min goście egzekwowali rzut karny za zagranie ręką Kamila Kruka, ale Rosa obronił strzał Majewskiego z „wapna”!

Motor zwietrzył szansę i w 59 min doprowadził do wyrównania, gdy dośrodkowanie Bartosza Wolskiego zamknął na „długim” słupku Scalet. W 74 min miał miejsce kolejny zwrot, gdy na listę zdobywców bramek wpisał się Daniel Stanclik. Na tym jednak nie zakończyły się emocje, bo w 80 min Senegalczyk Mbaye N'Diaye z połowy (!) boiska przelobował Misztala, doprowadzając do remisu.

- Na ostatniej odprawie powiedzieliśmy sobie, że chcemy zagrać najlepszy mecz indywidualnie i najlepszy jako drużyna - powiedział trener Znicza, Mariusz Misiura. - I uważam, że to nam się udało. Zawsze oceniam drużynę po tym, co widzę na boisku, a nie po wyniku. Ogromny szacunek. Sportowo kocham tę drużynę, bo ona przebija wszystkie sufity i jestem z tego dumny.

- Mam tysiąc emocji w sobie - przyznał trener Motoru, Mateusz Stolarski. - 500 z nich jest negatywnych, a 500 pozytywnych i to samo powiedziałem zespołowi w szatni. Nie możemy tak zacząć meczu, kiedy walczymy o najwyższe cele. Nigdy nie będę zakłamywał, ani pudrował rzeczywistości. Jak czekasz na to, co się wydarzy, to budzisz się z sytuacją, w której musisz gonić wynik. My przez 20 minut nie byliśmy Motorem Lublin, którego chcą, i na którego zasługują kibice. To był Motor, który wyszedł, żeby żyć i pograć w piłkę. Szkoda mi tego, że pokazujemy determinację dopiero w momencie, kiedy nam się pali grunt pod nogami.

Bogdan Nather