Krzysztof Machowski marzy o ekstraklasie... Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Rok reprezentacyjny

20-letni wahadłowy Krzysztof Machowski realizuje dziecięce marzenia.


GKS TYCHY

Miniony rok Krzysztofowi Machowskiemu na pewno na długo zostanie w pamięci. Urodzony 7 sierpnia 2003 roku piłkarz GKS-u Tychy spełnił w nim bowiem swoje pragnienie. Wychowanek Siódemki Tychy jeszcze jako 19-latek, czyli 24 marca ubiegłego roku, zadebiutował w koszulce z orzełkiem, grając w meczu reprezentacji U-20 Polska - Czechy, a 13 października zagrał drugi raz w młodzieżówce w wyjazdowym spotkaniu z rówieśnikami z Włoch.

- Początek tego roku nie był jednak dla mnie łatwy - mówi Krzysztof Machowski. - Mój klub po rundzie jesiennej był w drugiej połowie tabeli i musieliśmy się mocno oglądać za siebie. W dodatku zaczęliśmy niezbyt ciekawie, bo w pierwszych trzech meczach zdobyliśmy tylko punkt i strefa spadkowa zaczęła się zbliżać. To jednak w tym właśnie okresie trener Dominik Nowak, który przekwalifikował mnie na wahadłowego i postawił na mnie, powiedział, że trener młodzieżówki Miłosz Stępiński ma mnie na celowniku. Powołanie było dla mnie zaskoczeniem, bo w pierwotnie ogłoszonej kadrze mojego nazwiska nie było. Dopiero gdy z powodu urazów i przesunięć zawodników z drużyny U-20 do U-21 trzeba było uzupełnić skład, selekcjoner zdecydował się na dodatkowe powołania i wtedy padło moje nazwisko. Jechałem więc do Sosnowca z mieszanymi uczuciami, ale moment, w którym stanąłem przy linii bocznej, żeby w 64 minucie gry zmienić Filipa Borowskiego, na pewno na długo zostanie w mojej pamięci. Zagrałem wprawdzie niespełna pół godziny, ale to uczucie dla debiutanta było niesamowite.


Pierwszy gol w lidze

Po reprezentacyjnym występie Krzysztof Machowski wrócił do drużyny, w której Nowaka na stanowisku trenera zastąpił Dariusz Banasik i musiał się skoncentrować na walce o utrzymanie. W dodatku klub przeszedł właścicielskie trzęsienie ziemi, a po zakończeniu sezonu nadszedł czas rewolucji kadrowej i taktycznej.

- Te wszystkie zmiany sprawiły, że latem wchodziliśmy w nowy sezon jako wielka niewiadoma - dodaje 20-latek. - Zmieniła się też moja rola w szatni. Z najmłodszego zawodnika w kadrze stałem się najstarszym z piątki chłopców do noszenia sprzętu i zostałem „kierownikiem” tej grupy. Drużyna mocno się odmłodziła, a co także bardzo ważne, trener Dariusz Banasik stawiał na młodzieżowców, choć akurat ja na początku sezonu straciłem miejsce w podstawowej jedenastce. Dlatego, gdy 17 września dostałem szansę gry od pierwszej minuty, bardzo chciałem ją wykorzystać i w 8. kolejce wyszedł mi najlepszy mecz w tej rundzie. Podejmowaliśmy w Tychach Motor, a ja kilkanaście dni po przedłużeniu z klubem kontraktu do 2026 roku, strzeliłem swojego pierwszego gola w I lidze. Ten rajd, minięcie kilku rywali i gol po uderzeniu z 9 metrów, dający nam prowadzenie 1:0, dodał mi dużo wiary w swoje możliwości. Ważna była też asysta, bo po wrzutce z prawego skrzydła Wiktor Żytek „główką” ustalił wynik na 2:0.


Starcie z Włochami

Po takim występie Krzysztof Machowski stał się dla Dariusza Banasika pierwszym wyborem, a jednocześnie trafił do notesu Miłosza Stępińskiego, przygotowującego kadrę na październikowe zgrupowanie i mecz z włoskimi 20-latkami. - To było kolejne w tym roku wielkie wydarzenie w moim piłkarskim życiu - zapewnia Machowski. - Pojechaliśmy do Catanzaro, a będący w poprzednim sezonie w AS Roma Jordan Majchrzak zaczął nam przybliżać sylwetki rywali. Mówił kto z nich gra już w Serie A i jakie ma atuty. Myślę, że na tle tak solidnego rywala wypadliśmy nieźle. Przegraliśmy wprawdzie 0:1, ale moje 45 minut, bo w przerwie zmieniłem Kacpra Dudę, mogę zaliczyć do udanych. To nastawienie było też widoczne w moim pierwszym meczu po powrocie do ligi, bo z Podbeskidziem strzeliłem swojego drugiego gola w tym sezonie, ustalając wynik na 3:0. Najważniejsze jest jednak to, że GKS Tychy zakończył ten rok udanym finiszem. Wygraliśmy trzy ostatnie mecze i razem z Arką, mając tyle samo punktów, ale jeden mecz mniej, jesteśmy w strefie bezpośredniego awansu. Dlatego bez wahania mogę powiedzieć, że 2023 rok był najlepszy w mojej piłkarskiej przygodzie. Jednocześnie rozbudził moje nadzieje i apetyt na awans do ekstraklasy.


Marzenia ciągle aktualne

Przypomnijmy, że GKS Tychy na awans do najwyższej klasy rozgrywkowej czeka ponad 46 lat. 20-latek z drużyny Dariusza Banasika o tamtych sukcesach wizytówki miasta, w którym się urodził i wychował, mógł więc tylko słyszeć na lekcji historii. - Opowiadał mi też o tym tata, który gdy miałem 4 lata zaprowadził mnie na pierwszy trening do klubu Siódemka Tychy - twierdzi. - Powiem jednak szczerze, że rzucony na głęboka wodę, bo miałem trenować ze starszymi chłopcami, którzy już dłużej chodzili na zajęcia i umieli trochę więcej, zniechęciłem się do piłki. Na szczęście Damian Tauliczek umiał mnie przekonać i to był trener, któremu chyba najwięcej zawdzięczam, bo bez niego nie zostałbym piłkarzem. Później była jeszcze dwuletnia przymiarka do gry w AP 21 Kraków, gdzie dojeżdżaliśmy 3-4 razy w tygodniu, aż w końcu jako 15-latek zakotwiczyłem w GKS-ie Tychy i mogłem się rozwijać. Przez długi czas moją ulubioną pozycją była „dziesiątka”, ale od kiedy Dominik Nowak ustawił mnie na wahadle, dopasowałem się do gry na boku boiska. Tu się teraz czuję najlepiej i mogę marzyć o kolejnych stopniach piłkarskiej kariery. Jako dziecko wpatrywałem się jak grają Brazylijczycy Kaka i Ronaldinho, a później moim idolem został Portugalczyk Cristiano Ronaldo. Ulubionym klubem od zawsze był Real Madryt. Natomiast najbardziej pamiętnym meczem jaki oglądałem było spotkanie Polska - Niemcy na Stadionie Narodowym w Warszawie w 2014 roku. Biało-czerwoni w meczu o punkty eliminacji mistrzostw Europy po golach Arkadiusza Milika i Sebastiana Mili pokonali mistrzów świata 2:0, a ja jako 11-letni chłopiec zacząłem marzyć, żeby kiedyś też tego dokonać i marzę dalej...

Jerzy Dusik