Rodzynki z duńskiego ciasta

◾  kariera trenerska: Lyngby BK, Esbjerg fB, Dania U-21 i U-20, Broendby IF, Lech (od 1.07.2024)
◾  Sukcesy: mistrzostwo Danii z Broendby IF (2021), mistrzostwo Polski z Lechem (2025) 

Nielsa Frederiksena reklamować już w Polsce nie trzeba: tytuł mistrzowski wywalczony z Lechem mówi sam za siebie. Trzy tygodnie temu do nieodległego specjalnie Szczecina zjechał Thomas Thomasberg. I już w drugim meczu w ekstraklasie przyjdzie mu stanąć naprzeciw rodaka. To będzie pierwszy duński bój trenerski na polskich boiskach: obaj dopiero przecierają szlaki dla szkoleniowców tej nacji.

Duńska fala w Europie

- I to mnie trochę zaskakuje! - mówi „Sportowi” Arkadiusz Gmur. Były mistrz kraju i trzykrotny zdobywca Pucharu Polski z Legią od ponad 30 lat mieszka w Danii, kopał tam piłkę przez blisko dekadę na przełomie wieków. Teraz przygląda się wspomnianej ekspansji tutejszej myśli szkoleniowej w Europie. - Duńczycy pracują bądź pracowali w Bundeslidze, w Premier League, w Eredivisie. Może nie w tych topowych klubach, ale widać ich w tych ligach - podkreśla nasz rozmówca. Zerkamy do stosownych zestawień. Bo Henriksen w Mainz, Kasper Hjulmand w Leverkusen; Jens Thorup do niedawna w Augsburgu, a Bo Svensson - w Unionie. Do tego Thomas Frank w Tottenhamie (a wcześniej 7 lat w Brentford), Brian Priske zaś dziś w Sparcie Praga, ale w nieodległej przeszłości - w Feyenoordzie. - Strasznie mnie dziwi brak zainteresowania tym, jak to się dzieje, że duńscy szkoleniowcy - w przeciwieństwie do Polaków - skutecznie pracują w silnych ligach. Czemu nikt nie przyjedzie podpatrzeć, jak się tu pracuje? - zastanawia się Gmur.

Facet, który nie przegrywa

Na razie za to – z wolna – duńskie „rodzynki” trafiają do ekstraklasy. Frederiksen – jako się rzekło – klasę już pokazał. Przed Thomasbergiem – po wygranej z plasującym się w strefie spadkowej Piastem – egzamin z wysokiej półki, czyli starcie z obrońcą trofeum. Jego Pogoń – a tym bardziej on – na porażkę bynajmniej jednak nie jest skazana. Ostatni mecz o stawkę szkoleniowiec ów przegrał przecież.... 22 kwietnia 2025, kiedy jego Midtjylland uległo 2:3 ekipie Nordsjaelland. Potem jego podopieczni rozpoczęli serię 18 gier bez porażki, w lidze i w europejskich pucharach (awans do fazy ligowej Ligi Europy). A mimo to Thomasberg – po 30 miesiącach pracy – został zwolniony!

Miało być ładnie...

- To był dla mnie megaszok i nie ma specjalnie wytłumaczenia, dlaczego dokonano tej zmiany - nie kryje Arkadiusz Gmur, emocjonalnie związany z FC Midtjylland. - Przed bardzo ważnym meczem z Broendby nagle dowiadujemy się, że facet, który niemal pięć miesięcy nie przegrał meczu i któremu wiosną ledwie punktu zabrakło do mistrzostwa, zostaje zwolniony! Mało tego; dali mu jeszcze prowadzić ten wspomniany mecz Broendby, który wygrał. Po nim piłkarze dziękowali mu wylewnie, a kibice urządzili wielką fetę.

Były legionista potwierdza przecieki, jakie pojawiały się w polskich mediach, dotyczące rzekomych przyczyn zwolnienia Thomasberga. - Musiał odejść, bo nie spełniał oczekiwań osób zarządzających klubem, które chciały widzieć futbol bardziej ofensywny; zespół strzelający więcej bramek i tracący ich mniej - wyjaśnia. Po czym wciąż kręci głową z niedowierzaniem. - Owszem, nie był to futbol w stylu Barcelony, z dominacją w meczach. Ale to był solidny, poukładany zespół, regularnie zdobywający punkty i osiągający stawiane przed nim cele. To zwolnienie było szokujące! - podkreśla.

Dla obu panów będzie to 14. ligowe starcie – wszystkie wcześniejsze grano w Danii. Cztery razy godził ich remis, pięć gier wygrał Frederiksen. Thomasberg – o jedną mniej.

Dariusz Leśnikowski

Fot. IMAGO/ Press Focus

Thomas THOMASBERG