Riders of the shitstorm
WYMIANA KOSZULEK - Wojciech Kuczok
Ale półgłówki dziennikarskie od razu poczuły krew i natychmiast jęły odtrąbiać w mediach, że chorzowscy fani nie znają świętości i z nienawiści do Legii nie oddali należnej czci wybitnemu reprezentantowi Polski. W piątek tę sprawdzoną metodę dywersyjną wykorzystali organizatorzy meczu przy Konwiktorskiej. Przed meczem było całkiem miło – kibice Polonii zaprosili tysięczną rzeszę fanów z Chorzowa i oddali im sektor trybuny głównej, w czasie meczu obowiązywał pakt o nieagresji, dzięki czemu goście mogli swobodnie poruszać się w swoich barwach po stadionie, wmieszani w tłum kibiców Polonii, atmosfera była sielska i piknikowa.
Najwyraźniej komuś to przeszkadzało, bo organizatorzy nie odczekali, aż wybrzmi hymn Ruchu i zagłuszyli go hymnem państwowym, by uczcić Święto Wojska Polskiego. Nałożyły się na siebie dwa hymny, cokolwiek niesympatycznie i nader niezręcznie, ale chorzowskich kibiców można było z automatu uznać za antypolską swołocz i puścić skrzętnie spreparowanego gotowca o faszystach z Górnego Śląska.
Byłem zarówno w Skierniewicach, jak i na Polonii, jestem naocznym i nausznym świadkiem tych żałosnych podstępów – nie dano fanom Niebieskich szansy na to, by hymn Polski odśpiewali. Skądinąd, mogli wcale nie mieć na to ochoty, podobnie jak Baskowie lub Katalończycy nieszczególnie są skorzy stać na baczność do hymnu Hiszpanii, akurat szczęśliwie pozbawionego słów. Lwia część fanatyków Ruchu deklaruje narodowość śląską, tak uczyniła w spisie powszechnym i pozostaje konsekwentna wobec swojego wyboru. Od bycia zwolennikiem górnośląskiej autonomii do umiłowania Trzeciej Rzeszy jest jednak tak daleko, jak niektórym korpoludkom medialnym do rozumu. Ale skoro temat żre i się klika, trzeba skorzystać.
Po gównoburzy (która urosła do absurdalnych rozmiarów) rozpętanej podczas meczu Hajfy z Rakowem ktoś najwyraźniej uznał, że teraz jest popyt na skandale. Kibole się nie chcą naparzać ani demolować stadionów, więc trzeba coś sprytnie wywołać. Głupi napis wypisany na prześcieradle przez fanatyków z Izraela w reakcji na analogiczny transparent wywieszony przez gospodarzy pierwszego meczu w Częstochowie uznano za międzynarodowy skandal. Zabrali głos rezydent Nawrocki, minister Sikorski, a nawet szef UEFA.
Jeśli tak niewiele potrzeba, aby sprowokować awanturę dyplomatyczną, nie wróżę nam zbyt długiego istnienia – wystarczająco dużo narwańców i matołów rządzi państwami atomowymi. Carpe diem, panie i panowie, bo za chwilę ktoś wpadnie na grubszy pomysł, ostentacyjnie spali czyjąś flagę narodową i wywoła wojnę nuklearną - w ciągu mniej więcej ośmiu minut przestaniemy istnieć, a ci, którzy przetrwają, będą zazdrościli tym, którzy umarli. Najgorsze, że winni nie będą pojedynczy kretyni z trybun, ale dziennikarzyny rozkręcające temat tak, żeby rezonował jak najsilniej.
Czniam ich wszystkich po równo. Skądinąd, o tym, że kluby z Izraela - kraju dokonującego każdego dnia zbrodni wojennych - nie powinny w ogóle brać udziału w rozgrywkach sportowych, pisałem już niejednokroć. Chwała Rakowowi, że wyrzucił Hajfę z Europy, chwała AEK Ateny i FC Ryga, że odesłali do domu dwie inne ekipy z Izraela, pozostaje jeszcze trzymać kciuki za Dynamo Kijów, aby zesłało Maccabi Tel Awiw do Ligi Konferencji, a tam już cztery (oby!) nasze kluby zadbają o to, by sprać im dupska.
Tymczasem od strony sportowej w Warszawie było całkiem ciekawie – Ruch zdziesiątkowany kontuzjami czołowych graczy był skazywany na pożarcie, ale już zadziałał efekt nowej-starej miotły, czyli kunszt trenerski Waldemara Fornalika. Chorzowianie zasłużenie wyrwali Polonii punkt, a gdyby mieli z przodu napastnika klasy kontuzjowanego Szczepana, spokojnie mogli wygrać. Pod koniec meczu pokazali się z dobrej strony młodzieżowcy, na których skądinąd w obecnej sytuacji trener był skazany. Kilka transferów jest koniecznych, zwłaszcza w ofensywie, ale i tak już widać radykalną poprawę w grze. Za trenera Szulczka Ruch nie przekonywał nawet zwycięstwami, teraz pomimo braku wygranej widać progres i zmianę w mentalności. Do Ruchu wrócił król Waldemar i tchnął w tę drużynę nowe życie.
