Sport

Reprezentacja Polski

Rozmowa z Januszem Białkiem 820 znaków

Pomocnik Łudogorca Razgrad Jakub Piotrowski może być tajną bronią selekcjonera reprezentacji Polski Michała Probierza. Fot. Adam Starszyński/PressFocus


Selekcjoner ma dobre rozeznanie

Rozmowa z trenerem Januszem Białkiem, byłym selekcjonerem reprezentacji Polski U-19 i U-20


Był pan oburzony czy tylko zaskoczony okolicznościami ogłoszenia szerokiej kadry na zbliżające się mistrzostwa Europy przez selekcjonera biało-czerwonych Michała Probierza?  

- Nie ma złotego środka, cokolwiek bym powiedział na ten temat, bo zawsze znajdą się zwolennicy teorii, że to selekcjoner powołuje zawodników i decyduje, kiedy to ogłasza, w jakich okolicznościach. Wiem natomiast jedno - jeżeli to przełoży się na dobry wynik sportowy drużyny narodowej podczas Euro, to nikt nie będzie o tym pamiętał i wypominał tego selekcjonerowi. Michał Probierz na pewno był oryginalny i na starcie zaskoczył wszystkich, w kopernikowskim stylu „wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię”.


To dla pana zaskoczenie, że grający w Aston Villi Birmingham Matthew Cash nie zmieścił się nawet w szerokiej kadrze reprezentacji Polski? W Premier League rozegrał w minionym sezonie 29 meczów, w których strzelił dwa gole i miał tyle samo asyst. Zgoda, liczby nie powalają na kolana, ale...


- Nie będę gryzł się w język, dlatego powiem, że ogromne. Linię obrony zazwyczaj buduje się w dłuższej perspektywie, a nie w ostatniej chwili, na ostatniej prostej. Mimo kontuzji i niedyspozycji w sytuacji najważniejszej imprezy w tym roku, Matty Cash powinien mieć miejsce w szerokiej kadrze. Gra przecież w lidze angielskiej i nie powiem, że jest w niej czołowym zawodnikiem, ale na pewno wyróżniającym się. Ma swoje walory zarówno w grze ofensywnej, jak i defensywnej, a przede wszystkim doświadczenie w reprezentacji Polski (15 meczów, 1 gol). Pamiętam, po jakich „klopsach” straciliśmy bramki w przegranym 2:3 meczu z Mołdawią, a Casha wtedy zabrakło na boisku. Na pewno zatem by się przydał, chyba że o czymś nie wiemy. Tego nigdy nie można wykluczyć.


Kogo jeszcze pańskim zdaniem zabrakło wśród nominowanych? Mnie na przykład brakuje urodzonego w Rudzie Śląskiej 23-letniego pomocnika Mateusza Bogusza, który ma za sobą w reprezentacji Polski U-21 (18 meczów - 4 gole) i doskonale sobie radzi w amerykańskiej MLS w zespole Los Angeles FC. W ostatnim meczu tej drużyny z Minnesota United FC strzelił bardzo efektownego gola, szóstego już w tym sezonie.


- Michał Probierz na pewno ma bardzo dobre rozeznanie, a w głowie podstawowy skład. Zresztą nie tylko to, zapewne zabezpieczył się na rozmaite warianty taktyczne, stąd takie, a nie inne powołania. Nie wierzę, że kogoś przeoczył. Selekcjoner ma pomysł na jakieś konkretne rozwiązania, więc trudno wyrażać jednoznacznie opinie, że kogoś w szerokiej kadrze zabrakło. Jestem przekonany, że on już doskonale wie, w jakim składzie rozpoczniemy pierwszy mecz w grupie z Holandią.


Nie widzę w szerokiej kadrze piłkarza, który byłby królikiem wyciągniętym z kapelusza.


Największe zaskoczenie, czyli ktoś, kogo nie spodziewał się pan w tym elitarnym gronie?


- Nie widzę w szerokiej kadrze piłkarza, który byłby królikiem wyciągniętym z kapelusza. Taras Romanczuk z Jagiellonii Białystok w tym roku wrócił do reprezentacji po kilkuletniej przerwie, w marcu zagrał w końcówce meczu eliminacyjnego z Walią. To sprawdzony piłkarz i zarazem kapitan aktualnego mistrza Polski, a to o czymś świadczy.


Bramkarz Puszczy Niepołomice Oliwier Zych zasłużył na wyróżnienie? Moim zdaniem został powołany na wyrost, ponieważ w mojej opinii w minionym sezonie lepiej prezentowali się od niego choćby Rafał Leszczyński ze Śląska Wrocław czy Mateusz Kochalski ze Stali Mielec.


- Traktowałbym tę nominację jako zachętę na przyszłość, bo przecież nasi doświadczeni bramkarze nie będą grali w reprezentacji wiecznie. Wcześniej czy później musi dojść do zmiany pokoleniowej, ktoś przejmie pałeczkę od obecnych pewniaków. To tylko kwesta czasu, dlatego musimy zawczasu przygotować następców. Oliwier Zych może być jednym z nich. Przed wymienionym przez pana Rafałem Leszczyńskim nie rysuje się reprezentacyjna przyszłość, bo przekroczył przecież trzydziestkę. Co innego Mateusz Kochalski ze Stali Mielec, czy na przykład Bartosz Mrozek z poznańskiego Lecha.


Zych ma znikome, by nie powiedzieć żadne szanse na wyjazd do Niemiec. Wojciech Szczęsny, Marcin Bułka czy Łukasz Skorupski są w tej chwili poza jego zasięgiem. Są nie tylko lepsi od niego, ale przede wszystkim mają znacznie większe doświadczenie i renomę, grając w klubach zagranicznych.


- Na pewno pozycja Wojtka Szczęsnego jest niepodważalna. Zresztą bramkarz Juventusu od jakiegoś czasu deklaruje, że turniej w Niemczech będzie jego ostatnią wielką imprezą w karierze. Z Marcinem Bułką Zych na pewno przegrywa rywalizację, podobnie z Łukaszem Skorupskim, który rozegrał w Serie A 32 mecze i w trzynastu z nich zachował czyste konto. Ale najważniejsze jest to, że jest jednym z autorów awansu Bologny do Ligi Mistrzów. Więc trójkę bramkarzy, którzy pojadą na turniej do Niemiec, łatwo wskazać bez ryzyka popełnienia pomyłki.


Największe mankamenty to gra obronna?


- Nie bez przyczyny jakiś czas temu wskazaliśmy, że to właśnie ta formacja jest najbardziej chwiejna. Mecze eliminacyjne pokazały w sposób jednoznaczny, że „kuleje” przede wszystkim gra głową naszych defensorów. Gdyby nie Wojtek Szczęsny w bramce, bramy Euro najprawdopodobniej zamknęłyby się nam przed nosem z wielkim hukiem. Do ustalenia pozostaje system gry. Moim zdaniem Michał Probierz zdecyduje się na grę trójką środkowych obrońców i dwoma wahadłowymi. Nie wykluczałbym również skorzystania z systemu 4-4-2, bo on właśnie wraca do łask. Gra nim na przykład aktualny mistrz Włoch, Inter Mediolan. Tak czy owak musimy wymagać znacznie lepszej gry naszych obrońców w porównaniu do tego, co pokazywali ostatnio. Tu nie ma półśrodków i nie można liczyć na szczęście, bo na tym poziomie na pewno ono nie wystarczy. Myślę, że z przodu będziemy grali dwójką napastników, a kwestia partnera dla Roberta Lewandowskiego będzie uzależniona od przyjętej taktyki i sposobu gry przeciwnika.


Gdzie nasz selekcjoner ma największe kłopoty bogactwa? W jakiej formacji tkwią największe rezerwy?


- Bez wątpienia w środkowej linii. Nie tylko ze względu na liczbę pomocników, bo przypomnę, że Michał Probierz powołał „pod broń” dwunastu, lecz przede wszystkim ze względu na ich jakość, umiejętności. Dla mnie na przykład Jakub Piotrowski z bułgarskiego Łudogorca Razgrad może być drugim Waldemarem Matysikiem. Ma tę przewagę nad byłym pomocnikiem Górnika Zabrze, że dysponuje piekielnie silnym uderzeniem. Jeden gol zdobyty strzałem z dystansu może otworzyć wszystko. Zresztą rozmawiałem niedawno na ten temat z moim kolegą z boiska, Grześkiem Lato. W tej chwili nie mamy takich pomocników, jakimi byli Kazimir Deyna, Henryk Kasperczak, czy Zygmunt Maszczyk. Tym bardziej zatem trzeba zaryzykować. Michał Probierz na razie przekonuje mnie do swojej wizji futbolu, który jest otwarty, ofensywny. Proszę zauważyć, że my, Polacy, zawsze lepiej czuliśmy się lepiej preferując futbol „na tak”. To nic wstydliwego, jeżeli od czasu do czasu ponosi nas ułańska fantazja. Po prostu mamy to we krwi.


Oczekuję, że pojedziemy na mistrzostwa Europy nie honorowo przegrać, tylko niespodziewanie wygrać.


Czego możemy oczekiwać po nadchodzącym Euro 2024? Jak pan ocenia szanse awansu do dalszej fazy turnieju?


- Przyznaję, mamy grupę sakramencko trudną, ale albo chcemy coś znaczyć w europejskim futbolu, albo będziemy się obsuwać. Oczekuję, że pojedziemy na mistrzostwa Europy nie honorowo przegrać, tylko niespodziewanie wygrać. Tego jako kibice mamy nie oczekiwać, ale wręcz żądać. Nie ma sensu kalkulować, bo każdy przegrany mecz, zwłaszcza pierwszy, oddala nas od następnej fazy turnieju. Nie chciałbym słyszeć, że znowu Polak mądry jest po szkodzie.


Krótko mówiąc, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

- Trafił pan w sedno.

Rozmawiał Bogdan Nather


Selekcjoner biało-czerwonych Michał Probierz nie stroni od ryzykownych rozwiązań. Fot. Adam Starszyński/PressFocus