Remis nie byłby taki zły

Rozmowa z Janem Wosiem, byłym piłkarzem Odry Wodzisław Śląski, Ruchu Chorzów, Groclinu/Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, który rozegrał w ekstraklasie 324 mecze i zdobył 31 bramek

Bartosz Kapustka po ośmiu latach wrócił do reprezentacji Polski. Czy i jak się zaprezentuje w meczu z Portugalią? Fot. Paweł Bejnarowicz/PressFocus

Czy jakąś nominacją przed meczami z Portugalią i Chorwacją zaskoczył pana selekcjoner reprezentacji Polski Michał Probierz?

- Czy ja wiem? Słyszałem głosy, ze w grupie bramkarzy powinien być Kamil Grabara. Na tej pozycji mamy jednak kilku bardzo dobrych zawodników, więc selekcjoner ma prawo mieć swoje zdanie na ten temat. Ja uważam, że do wyborów Michała Probierza nie można się przyczepić.

Nie razi pana obecność Bartosza Kapustki wśród powołanych?

- Nie. W młodości popełnił kilka błędów, ale zawodnik z wiekiem staje się bardziej dojrzały. Obserwując poczynania pomocnika Legii na boisku widzę, że wie, co zrobić z piłką na boisku, pomaga drużynie. Nie był jedynym, który na początku kariery zachłysnął się sukcesem i nie potrafił skupić się na pracy. Teraz jest inaczej i trener Probierz to zauważył. Kapustka ma szansę pokazać, że na to powołanie zasłużył.

Po raz pierwszy ocenieni zostali przez selekcjonera Biało-czerwonych 20-letni Maximillian Oyedele z Legii Warszawa i starszy od niego o cztery lata występujący w Rakowie Częstochowa Michael Ameyaw. Czy któryś z nich ma szansę zagrania przeciwko Portugalii lub Chorwacji?

- Wiele reprezentacji szuka nowych rozwiązań, jak widać Michał Probierz też kroczy tą ścieżką. To się nazywa powoływaniem piłkarzy nieoczywistych. Młodsi zawodnicy wypierają tych starszych i nie ma na to rady. Polska liga jest jaka jest, tu nie ma takiej intensywności, jak w czołowych ligach zagranicznych. Nasi najbliżsi przeciwnicy to zespoły o uznanej marce. Nowych zawodników warto sprawdzić na tle tak wymagającego rywala, zobaczyć ich potencjał indywidualny.

Dostrzegł pan jakiegoś piłkarza, który został powołany na kredyt? A jeżeli tak, czy reprezentację Polski stać na takie marnotrawstwo?

- Nie zamierzam przyłączać się do grona wiecznych malkontentów, którzy tylko krytykują. Mamy w Polsce prawie 40 milionów znawców futbolu, ale prawo wyboru ma tylko selekcjoner. I dobrze, bo to nie tylko jego praca, ale całego sztabu współpracowników. Ten nominacje wynikają nie tylko z obserwacji, ale również wielu innych rzeczy, które dla reprezentacji też są ważne.

Gdyby to pan decydował o nominacjach, jakiego zawodnika chciałby pan sprawdzić?

- Chyba nie mam takiego kandydata. Jak już wspomniałem wcześniej, nasza liga odstaje intensywnością od innych lig europejskich. Budowa drużyny narodowej nie może być poligonem doświadczalnym, zmiana pokoleniowa jest oczywiście niezbędna, ale dokonywana z umiarem i bez przesady.

W szerokiej kadrze na najbliższe mecze znalazło się tylko trzech napastników - Robert Lewandowski z Barcelony, Krzysztof Piątek z tureckiego Basaksehir FK oraz Karol Świderski, grający w MLS w zespole Charlotte FC. To sygnał, że przeciwko Portugalii i Chorwacji zagramy wybitnie defensywnie?

- Sądzę, że liczba powołanych napastników nie ma znaczenia, bo jestem pewien, że zagramy systemem 3-4-3, gdzie będzie jedna nominalna „dziewiątka” i dwie „dziesiątki”, przy czym tymi ostatnimi będą dwaj ofensywni pomocnicy, którzy schodzą po piłkę. Natomiast „9” powinna grać tylko na szpicy, nawet na pograniczu spalonego.

Jak powinniśmy zagrać, by w sobotę zaskoczyć Portugalczyków?

- To jest bardzo trudne pytanie, a odpowiedź złożona. Teoretycznie moglibyśmy zagrać wysokim pressingiem, ale Portugalczycy potrafią wyjść spod każdego pressingu, bo mają piłkarzy o wysokich umiejętnościach indywidualnych. Natomiast zastosowanie obrony niskiej może nam przysporzyć kłopotów, z tych samych powodów. W dotychczasowych konfrontacjach nie było tragedii, remisy, jedno zwycięstwo i dotkliwa porażka na mistrzostwach świata w Korei Południowej i Japonii, gdzie „załatwił nas” Pauleta, strzelając trzy gole. W meczach z Polską Portugalia zawsze jest faworytem, ale nie dzieli nas przepaść.

Ze szczególną uwagą będzie pan śledził poczynania Cristiano Ronaldo i Roberta Lewandowskiego. Który z nich - pańskim zdaniem - wypadnie lepiej?

- Nie da się od tego uciec. To pojedynek gigantów, którzy ciężko pracując wspięli się na szczyt. Podziwiam ich za to, to maszynki do zdobywania goli. Nawet jeżeli zdarzy im się chwilowy kryzys, zawsze wracają na szczyt. A który z nich będzie lepszy? Przekonamy się w sobotę.

Jeszcze nigdy w rozgrywkach Ligi Narodów nie wygraliśmy z zespołem wyżej notowanym od nas. Czego - pańskim zdaniem - brakuje Biało-czerwonym w tych pojedynkach?

- Musimy pogodzić się z faktem, że z jakichś powodów te drużyny są wyżej od nas w rankingu. Portugalia zajmuje w tej chwili ósme miejsce, Chorwacja - dwunaste. Coś w naszej reprezentacji szwankuje od lat, skoro nie potrafimy skutecznie przeciwstawić się tym zespołom i ich pokonać. Po prostu coś robimy źle.

Spodziewa się pan w tym meczu gradu bramek, czy raczej będzie to spotkanie zamknięte, w którym do wyłonienia zwycięzcy wystarczy jeden gol?

- Skłaniam się ku tej drugiej opcji. Myślę, że mecz zakończy się wynikiem 1:0 lub 2:1. Z założenia musimy być bardzo ostrożni w grze obronnej. Uważam, że to Portugalczycy będą mieli lekką przewagę optyczną, ale mecz nie będzie obfitował w dogodne sytuacje do zdobycia gola.

Remis byłby dla nas dobrym wynikiem?

- Z racji tego, jaką klasę prezentuje Portugalia, remis byłby do zaakceptowania. Czy to byłby dobry wynik? Moim zdaniem na pewno nie byłby zły.

Rozmawiał Bogdan Nather