Sport

Remis na zakończenie

Jak nie możesz wygrać, to musisz co najmniej zremisować, bo w końcowym rozrachunku każdy punkt może stać się bezcenny.

Tomasz Gajda (nr 18) dziękuje Kamilowi Wojtyrze za znakomitą asystę. Fot. Sebastian Sienkiewicz/PressFocus

W drugiej kolejce bieżącego sezonu meczem z Olimpią Grudziądz, wygranym u siebie 2:0 po golach Daniela Ściślaka, Polonia Bytom rozpoczęła rekordową serię 12 zwycięstw. Trzynaste przyszło potem, ale już nie kolejne, tylko jako rodzynek wśród z różnych względów traumatycznych wydarzeń. Druga seria wiosny jesienią, a na Śląsku już zimą, nakazała bytomianom wyjazd do Grudziądza na rewanż. Ostatni mecz roku mógł być dla „Niebiesko-czerwonych”... początkiem nowej serii. Na ławkę po jednomeczowym kartkowym zawieszeniu wrócił Łukasz Tomczyk, ale w kadrze zabrakło - za cztery „żółtka” - stopera Adriana Piekarskiego. Nie zagrał od pierwszej minuty wahadłowy Grzegorz Szymusik, który prawie cały poprzedni mecz grał z bandażem na głowie, ale godnie zastąpił go Patryk Stefański.

W Grudziądzu zimy jeszcze nie było, a chwilami nawet świeciło słońce. Najpierw dla Polonii. Pierwszy strzał oddał lewy defensor gości Dominik Konieczny - uzyskał „róg”, potem Ściślak przestrzelił nad poprzeczką. Gospodarze jednak nie próżnowali i Kacper Rychert trochę przypadkowo odbił piłkę przed linią bytomskiej „16”, ale bramkarz Axel Holewiński był czujny. Potem Dominik Frelek uderzył niecelnie, a po drugiej stronie Szymon Michalski głową zatrudnił Kacpra Górskiego. W 20 min Damian Kostkowski ze swojego pola karnego zagrał pod nogi Ściślaka, który tam skąd przyszła znalazł Kamila Wojtyrę. Snajper Polonii ostatnio się zaciął, ale teraz stał się asystentem, bo rzucił na lewo do wolnego jak ptak Tomasza Gajdy, a ten z 11-12 metrów pokonał grudziądzkiego bramkarza. W 27 min Frelek podał piłkę na linię bytomskiej „piątki”, gdzie Tomasz Kaczmarek tylko postraszył rywali. W 37 min Kostkowski, kapitan Olimpii, popełnił drugi wielki błąd, gdy nie zauważył przebiegającego mu za plecami Konrada Andrzejczaka. Bytomski ofensor był sam na sam, ale Górski spisał się nienagannie.

Śnieg z deszczem pokazał się jednak na obiektach Olimpii po przerwie, a w 61 min po „rogu” Ivana Tsiupy Kostkowski głową zdobył wyrównanie. Trener gospodarzy, Grzegorz Niciński, wpuścił na boisko Szymona Krocza i to on stał się - strzelając lub podając - największym zagrożeniem dla bytomian. Już po 90 minucie goście mieli rzut wolny zza „spojenia” pola karnego. Wobec grudziądzkiego „krokodyla” Wojciech Szumilas uderzył górą, ale ktoś w murze zaryzykował wstrząs mózgu i stanęło na podziale punktów.