Sport

Remis był blisko...

Franciszek Karczewski w niedzielny wieczór był drugim najlepszym zawodnikiem Włókniarza Częstochowa.

Franciszek Karczewski (na pierwszym planie) wygrał w niedzielę trzy biegi. Fot. Wojciech Szubartowski/PressFocus

PGE EKSTRALIGA

Od samego początku niedzielnego starcia pod Jasną Górą faworytem był Stelmet Falubaz Zielona Góra. Tym bardziej, że pierwotnie ekipa „Lwów” miała jechać bez Jasona Doyle’a. Tak czy inaczej Australijczyk zdołał przygotować się do występu przeciwko Motomyszom. Na niewiele jednak zdał się udział „Kangura”, który zdobył jedynie 4 pkt z dwoma bonusami, a na dodatek w biegu 14. upadł i odnowiła mu się kontuzja biodra. Zielonogórzanie zwyciężyli 48:42. – Zabrakło nam w końcówce trochę punktów. Porażka jest dla nas smutna. Nasze humory są jeszcze bardziej złe, bo ucierpiał Jason Doyle. Miejmy nadzieję, że skończy się na strachu, że szybko z tego wyjdzie i nic poważnego mu się nie stało. Wszyscy wiemy, jakim jest twardzielem. Trzymam kciuki za Jasona i życzę mu dużo zdrowia – powiedział junior częstochowian Franciszek Karczewski.

Nadzieje na punkt

Istniało prawdopodobieństwo, że Włókniarz zdoła jeszcze zremisować w tym spotkaniu. W powtórce wspomnianej 14. gonitwy Karczewski wespół z Madsem Hansenem pokonali osamotnionego Jarosława Hampela (w pierwszym podejściu za staranowanie Doyle’a wykluczony został Rasmus Jensen) 5:1. Tuż przed ostatnim wyścigiem gospodarze tracili 4 „oczka” (40:44). Odżyły nadzieje w częstochowskim obozie, lecz prysły jak bańka mydlana. W 15. biegu Leon Madsen i Przemysław Pawlicki nie dali bowiem wielkich szans Piotrowi Pawlickiemu i Kacprowi Worynie. – Nadzieja na dobry wynik jest zawsze. Wszyscy wierzymy do końca, kiedy jeszcze można sytuację uratować. Niestety, nie udało się i pracujemy dalej. Przed nami kolejne mecze i będziemy starać się je wygrywać, by „łapać” kolejne punkty do tabeli i znajdować się w niej coraz wyżej – dodał zawodnik.

Udany występ indywidualny

Karczewski z pewnością był zadowolony ze swojej postawy. Przy nazwisku zapisał 9 pkt, bo w ładnym stylu wygrał trzy wyścigi. Wyprzedzał rywali na dystansie, jak np. w gonitwie nr 2, w której ograł lidera młodzieżowej formacji Falubazu, Damiana Ratajczaka. Wynik juniora Lwów może napawać optymizmem zwłaszcza, że „wykręcił” drugi najwyższy rezultat w zespole po Piotrze Pawlickim. – Mogę się cieszyć, ale jednak wpadła po drodze jedna „zerówka”, co nie jest przyjemnością, bo najgorzej jest właśnie przyjeżdżać na czwartym miejscu. W trakcie zawodów korygowałem ustawienia i udało się wrócić na zwycięskie tory. Pierwszy swój bieg wygrałem i na kolejny nie zmieniałem ustawień, bo byłem pewny swojej szybkości. Jednak w drugim wyścigu nie poszło po mojej myśli, gdyż zmienił się tor, co mnie i - jak podejrzewam - kolegów z drużyny zaskoczyło. Swoje też zrobiła zmiana temperatury. Ochłodziło się, co na pewno miało wpływ na ustawienia. Musieliśmy więc dokonać zmian w sprzęcie – oznajmił nasz rozmówca.

Były kolega z ekipy

25 maja Biało-zieloni mierzyli się z drużyną, którą obecnie reprezentuje dawny lider Włókniarza, Leon Madsen. 19-latek również miał okazję wspólnie jeździć z Duńczykiem w jednej ekipie, dwa lata temu. Jakie emocje towarzyszyły Frankowi w związku z faktem, że rywalizował ze swoim dawnym kolegą z zespołu? - Każdego żużlowca na torze traktuję tak samo i jakoś mocno to na mnie nie wpływa. Leon niegdyś u nas jeździł, ale taki jest sport, że zawodnicy w klubach się zmieniają. Osobiście nie odczułem jakiejś większej różnicy, czy jedziemy razem z Leonem, czy osobno – odpowiedział Karczewski.

Wyjazd na ciężki teren

W piątek podopieczni Mariusza Staszewskiego udadzą się do Wrocławia na potyczkę z tamtejszym ligowym potentatem i aktualnym drużynowym wicemistrzem Polski, Betardem Spartą. Zadanie częstochowianom może utrudnić dodatkowo fakt, że w stolicy województwa dolnośląskiego prawdopodobnie zaprezentują się bez Jasona Doyle’a. Popularny „Doyley” co prawda opuścił już szpital po wypadku w niedzielę, ale jego uczestnictwo w najbliższym meczu stoi pod sporym znakiem zapytania. – Jedziemy na teren silnego rywala. Będziemy robić, co można, aby spisać się jak najlepiej. Co do Jasona, tak jak mówiłem wcześniej, trzymam kciuki, aby szybko wrócił do zdrowia. Tak czy owak, będziemy walczyć. Traktujemy każdą drużynę tak samo – zakończył rajder.

Norbert Giżyński