Sport

Remco, nasz bohaterze, czy znowu nas zadziwisz?

Co nas czeka jutro? Sobota to siódmy dzień olimpijskich zmagań po otwarciu igrzysk.

Czy Remco Evenepoel, cudowne dziecko belgijskiego kolarstwa, wytnie kolejny numer? Fot: Jasper Jacobs Belga/SIPA USA/PressFocus

Jak każdego dnia będzie się działo! Czekają nas ekscytujące rozstrzygnięcia m.in. w kolarstwie i lekkoatletyce.

Belgowie (i nie tylko) czekają z niecierpliwością

W sobotę kolejne zawody, które przyciągają uwagę całego świata: wyścig mężczyzn ze startu wspólnego! Będzie liczył 273 km, a rozpocznie się i zakończy w Trocadéro. Trasa ta będzie dla kolarzy okazją do minięcia Château de Versailles i przekroczenia doliny Chevreuse, będzie też wspinaczka na wzgórze Montmartre.

Polscy kibice oczekują tej konkurencji ze smutkiem. Michał Kwiatkowski wycofał się z wyścigu ze startu wspólnego i zastąpi go Stanisław Aniołkowski, utalentowany sprinter. Mistrz świata sprzed dekady, niegdyś doskonały czasowiec, był dopiero 23. na trasie olimpijskiej jazdy indywidualnej na czas w Paryżu. Potem przekonywał, że najważniejszy będzie dla niego start wspólny, do którego długo się przygotowywał. Niestety, nie wystartuje w nim. Powód? Ból pleców.

Faworytów jest wielu. Belgowie wierzą w fenomenalnego Remco Evenepoela - ten bardzo zdolny kolarz zdążył zostać na paryskiej imprezie mistrzem w jeździe na czas. - To magiczny moment w moim życiu. To było ostatnie złoto, którego nie zdobyłem w jeździe na czas. Zaznaczyłem teraz wszystkie pola na tej liście – komentował w sobotę. Belgowie nie zapominają też o innym kolarzu – wiecznie drugi Wourt Van Aert jest w formie. Może tym razem będzie pierwszy?

Faworytem Holendrów jest oczywiście Mathieu Van der Poel, aktualny mistrz świata, wnuk słynnego w latach 60. Raymonda Poulidora. W tym roku wygrał Wyścig Dookoła Flandrii, Paris-Roubaix i zajął 3. miejsce w Liège-Bastogne-Liège. Szwajcarzy będą trzymać kciuki za Marca Hirschi'ego, Duńczycy – za Madsa Pedersena, a Brytyjczycy – za Thomasa Pidcocka, który w poniedziałek zdobył złoto w kolarstwie górskim. Z kolei cała Afryka kibicuje Erytrejczykowi Biniamowi Girmayowi.

Francuzi wierzą w Juliana Alaphilippe. To chyba jego ostatnia olimpijska szansa. 32-latek będzie chciał spisać się lepiej niż na igrzyskach w Rio, gdzie zajął czwarte miejsce. Alaphilippe'a będą wspomagać Christoph Laporte, Valentine Madouas i Kevin Vauquelin. Ogółem wystartuje 90 kolarzy z 55 krajów.

Co z tą kulą?

O medale powalczą nasi kulomioci Konrad Bukowiecki i Michał Haratyk. O złoto będzie oczywiście bardzo ciężko – Amerykanie już teraz napalają się na start Ryana Crowsera i… trudno im się dziwić. Facet silny jak byk wyrwał złoto na dwóch poprzednich igrzyskach - w Rio i Tokio. Jankesi liczą, że nie tylko zdobędzie trzecie złoto z rzędu, ale że uczyni to, bijąc przy okazji własny rekord świata (23,56 z zeszłego roku). Trzeba jednak pamiętać, że życie Crowsera, zwłaszcza w ostatnim czasie, nie było usłane różami.

Siłacz miał bowiem problem z dotkliwym bólem prawej ręki. Na początku marca zaczął odczuwać dyskomfort związany z nerwem łokciowym. A gdy ukłucie w łokciu zaczęło ustępować, doszło do uszkodzenia mięśnia piersiowego podczas podnoszenia ciężarów. W kwietniu przeszedł operację łokcia, podczas której lekarz usunął nerw z rowka łokciowego. Cóż, zespół kanału nerwu łokciowego pojawia się w konsekwencji przewlekłego ucisku na nerw łokciowy. Crowser dzielił więc czas między termoterapię, masaże, wizyty u fizjoterapeuty i ćwiczenia. - Start się zbliża. Nie jest całkiem idealnie, ale mam wrażenie, że rzadko kiedy jest. A trudno jest przygotować się psychicznie, gdy sprawy układają się bardzo źle – mówi Crowser. Życie zawodowego sportowca ma wiele wspólnego z bólem.

Pomimo ograniczonych treningów Amerykanin zdobył możliwość wyjazdu do Paryża, pchając 22,84 m, najdalej spośród amerykańskich kulomiotów marzących o igrzyskach. Nie traci więc dobrego humoru.- Trudno powiedzieć dokładnie, gdzie się znajduję. Ekscytujące jest branie udziału w zawodach… nie wiedząc, w którym miejscu się znajduję i sprawdzanie, czy uda mi się samego siebie zaskoczyć – mówił. Crowser nigdzie nie rusza się bez kowbojskiego kapelusza, tak było na zawodach w Chorzowie. Czy podobnie będzie w Paryżu?

Użalanie się nad sobą?

Ekscytująco zapowiada się finał na 100 metrów kobiet. Sha'Carri Richardson będzie zapewne walczyć z Shelly-Ann Fraser-Pryce. Mamy nadzieję, że Ewa Swoboda również będzie widoczna.

Francuzi martwią się z kolei, że rekordzista świata w dziesięcioboju Kevin Mayer doznał kontuzji uda podczas mityngu Diamentowej Ligi w Paryżu. Mayer pesymistycznie oceniał szanse na udział, ledwie na 10 procent, choć nieprzychylni twierdzą, że ma skłonność do użalania się nad sobą. Złe języki nazwały to nawet komedią, gdy na początku lipca upadł jak rażony piorunem po ósmej przeszkodzie biegu na 110 m przez płotki i przez długi czas leżał na ziemi, krzycząc. Wczoraj okazało się, że nie udawał i nie wystartuje w igrzyskach...

Paweł Czado