Raz młotek, raz śrubokręt
Czy GKS Katowice będzie w stanie zaskoczyć lidera z Poznania tak samo, jak zaskoczył Cracovię dwa tygodnie temu?
GKS KATOWICE
Po raz ostatni jedenastka z Katowic mierzyła się z Lechem w meczu ligowym w kwietniu 2005 roku. 19 lat temu GieKSa spadała z ekstraklasy. Lech wówczas był drużyną środka tabeli. Katowiczanie przegrali tamto spotkanie 1:3, a bramkarza Piotra Leciejewskiego, dla którego był to jedyny mecz w barwach katowickiego klubu, pokonywali… byli piłkarze GKS-u. Pierwszego gola zdobył Krzysztof Gajtkowski, który jeszcze rok wcześniej był reprezentantem klubu z Bukowej. Drugie trafienie należało do Piotra Świerczewskiego, który przecież z GieKSy wyruszył w świat w 1993 roku, przenosząc się do Saint-Etienne.
Od tamtego momentu wiele się zmieniło. Teraz Lech jest liderem ekstraklasy i stara się utrzymać na szczycie. GieKSa natomiast jest beniaminkiem, którego głównym celem jest utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Obie drużyny zmierzą się w sobotę na stadionie przy ulicy Bułgarskiej, powoli brnąc do końca zmagań w 2024 roku.
Potrafią grać z najlepszymi
Oba zespoły mogą być zadowolone z ostatnich rezultatów. Przed przerwą reprezentacyjną „Kolejorz” wygrał z Legią, demonstrując swoją siłę na tle bardzo wymagającego rywala. Zwycięstwo 5:2 było skutkiem jednego z najlepszych meczów poznaniaków w tym sezonie. Tworzyli fantastyczne akcje i byli niezwykle skuteczni w ataku. Taki wynik w teorii może budzić strach w oczach beniaminka z Katowic. To jednak tylko teoria, bo drużyna Rafała Góraka w tym sezonie już niejednokrotnie pokazała, że potrafi walczyć z najlepszymi. Przekonała się o tym Jagiellonia, która przegrała w stolicy województwa śląskiego 1:3 oraz Pogoń Szczecin, która poniosła porażkę o takich samych rozmiarach. Co więcej, w poprzedniej kolejce Cracovia boleśnie przegrała u siebie z GKS-em 3:4.
Wymagający przeciwnik
Obie drużyny mają za sobą świetne mecze, które zakończyły się zwycięstwami z bardzo mocnymi zespołami. Obie będą chciały podtrzymać dobrą serię i spowodować, że ostatnie zwycięstwa nie stracą na znaczeniu. – Sądzę, że zagraliśmy dobry mecz przeciwko Legii. Wynik tego spotkania jest świetny, niezależnie od tego jak potoczy się spotkanie z GKS-em Katowice. Nie możemy jednak pozwolić sobie na to, żeby po takim meczu z „Wojskowymi” przegrać w sobotę – powiedział przed spotkaniem z GieKSą trener Lecha Niels Frederiksen. Duńczyk wie, że jego podopieczni nie mogą zlekceważyć beniaminka z Górnego Śląska. – Spodziewamy się oczywiście wymagającej rywalizacji. Katowiczanie nie są typowym beniaminkiem. Grają z większą odwagą, potrafią utrzymywać się przy piłce. Dlatego sądzę, że będziemy widzieć otwarty mecz i to będzie dla nas korzystne – dodał opiekun poznaniaków.
Odwaga i ambicja
Przy okazji Frederiksen podzielił się swoimi przemyśleniami na temat najbliższego przeciwnika, który przyjedzie do Wielkopolski. - Gdy trenujemy podczas tygodnia, przez 80 procent czasu skupiamy się na sobie. Koncentrujemy się na tym, jak chcemy zagrać. Wtedy niekoniecznie musimy przejmować się tym, jak zagra nasz przeciwnik. Nasza gra jest dla nas najważniejsza. Mimo tego oczywiście dokonujemy analizy naszych rywali, żeby wiedzieć, czego możemy się po nich spodziewać. Piłkarze GKS-u w tym sezonie radzą sobie całkiem nieźle. Są ambitni, gdy mają piłkę przy nodze. Ponadto dobrze się ustawiają, są wytrenowani… Dlatego oczekujemy, że pojawią się na naszym stadionie, żeby spróbować wywrzeć na nas presję. Sądzimy, że będą cechować się odwagą. Bez wątpienia będą też bronić się w pięciu razem z wahadłowymi. Musimy więc skupić się na przedostaniu się przez mur obronny, który może być ustawiony nisko. Jednak należy pamiętać, że cały czas korzystamy z naszego wypracowanego systemu gry. Mamy cały czas ten sam zestaw narzędzi i raz będziemy musieli użyć młotka, a raz śrubokręta żeby wygrać mecz – obrazowo wytłumaczył Niels Frederiksen. GieKSa będzie robiła wszystko, żeby wygrać. Jeśli to się uda, wyrówna się bilans meczów pomiędzy drużynami. Do tej pory katowiczanie 48 razy mierzyli się z Lechem. Wygrali 17 meczów, zremisowali 13 i przegrali 18.
Kacper Janoszka