Raków prowadzenia nie odda
Rozmowa z byłym trenerem i prezesem Zagłębia, obecnie honorowym prezesem klubu z Sosnowca
Jeśli Raków wygra w najbliższej kolejce, będzie bardzo blisko zagwarantowania sobie mistrzostwa. Fot. Marta Badowska / Press Focus
NA LIGOWĄ KOLEJKĘ ZAPRASZA LESZEK BACZYŃSKI
Oczy całej piłkarskiej Polski w weekend skierowane będą na Częstochowę oraz Warszawę, bo to w tych dwóch miastach dojdzie do konfrontacji, które mogą przybliżyć nas do ostatecznych rozstrzygnięć w rodzimej ekstraklasie. Jaki jest pana typ w starciu Rakowa z Jagiellonią?
– Jeśli Raków wygra z Jagą, a Lech nie zdobędzie w Warszawie choćby punktu, to sprawa mistrzostwa będzie już przesądzona. Nie wierzę w to, że ekipa spod Jasnej Góry, mając pięć punktów przewagi i dwa mecze do końca, da sobie wyrwać tytuł. Jednak słowo „jeśli” jest kluczowe. Zespół Marka Papszuna na pewno jest faworytem tego meczu. Jagiellonia po wygranej w Warszawie była w komfortowej sytuacji, ale potem w trzech kolejnych meczach, w tym w dwóch u siebie, zdobyła tylko punkt. Stare porzekadło mówi, że mistrzostwa nie zdobywa się w meczach z bezpośrednimi rywalami, a nie tracąc punktów z teoretycznie słabszymi. Zadyszka w Białymstoku przyszła w najgorszym momencie. Może trenerowi Siemieńcowi zabrakło trochę doświadczenia? Raków też stracił punkty, przegrał w Szczecinie, ale dwa kolejne mecze wygrał. Na pewno nikogo w tym spotkaniu nie będzie interesował remis. To będzie mecz o pełną pulę. Stawiam na Raków, który moim zdaniem fotela lidera już nie odda.
Legia, która kilka dni temu sięgnęła po Puchar Polski i tak naprawdę uratowała sezon, podejmie Lecha. Ten depcze po piętach Rakowowi, natomiast stołeczny zespół zagra bez presji. Czy to może być decydujący czynnik, który wpłynie na wynik tej konfrontacji?
– W teorii Legia ma jeszcze szanse na podium. Poza tym mecze tych drużyn są bardzo prestiżowe, oba kluby zawsze się na nie mobilizują, dlatego o poziom nie musimy się martwić. Na pewno zespół Goncalo Feio wyjdzie na boisko na większym luzie, podbudowany wygraną w PP. Lech z kolei przyjedzie do Warszawy po wygranej 8:1 nad Puszczą. Taki wynik zawsze robi wrażenie. Jestem przekonany, że o wyniku zarówno w meczu w Częstochowie, jak i w Warszawie zadecyduje dyspozycja dnia. Bo też każda ze stron wie, na co stać rywala i o zaskoczeniu nie może być mowy.
W grze o podium i puchary jest jeszcze Pogoń Szczecin, która niedawno ograła u siebie Raków i ma spory potencjał. W weekend Pogoń jedzie do Radomia. Widzi pan Portowców wśród trzech najlepszych drużyn w Polsce?
– Jak najbardziej. Pamiętajmy, że mają oni jeszcze jeden mecz zaległy, a w ostatniej kolejce zagrają w Białymstoku i to może być bezpośrednie starcie o miejsce w europejskich pucharach. Widać było sportową złość w zawodnikach ze Szczecina po przegranym PP, którą teraz na pewno będą chcieli wyrzucić z siebie na boisku podczas kolejnej konfrontacji. Kamil Grosicki i spółka jeszcze mogą namieszać.
Ciekawie jest także na przeciwległym biegunie tabeli. Wszystko wskazuje na to, że w weekend możemy poznać pierwszego spadkowicza. Zamykająca tabelę Stal Mielec ma siedem punktów straty do bezpiecznej strefy i zagra na wyjeździe z Puszczą Niepołomice, która ma od niej tylko punkt więcej. Ten, kto przegra, może już żegnać się z ekstraklasą, a w przypadku remisu praktycznie oba zespoły mogą już zapomnieć o grze w elicie. Coś drgnie na dole tabeli czy nic się nie zmieni? W strefie spadkowej jest jeszcze Śląsk Wrocław, który znajduje się w niewiele lepszej sytuacji niż Stal i Puszcza.
– Na papierze każdy z tych zespołów ma do zdobycia dziewięć punktów, ale to przecież teoria. Problemem wspomnianej trójki jest fakt, że będące ponad kreską Zagłębie Lubin i Lechia Gdańsk są w gazie. Prawda jest taka, że wygrane tych drużyn – a obie grają u siebie – sprawią, że szanse zespołów, które są w strefie spadkowej, będą już tylko iluzoryczne. W Lubinie fajną robotę zrobił Leszek Ojrzyński, który po raz kolejny udowodnił, że potrafi zarządzać kryzysem. W Gdańsku także udało się ugasić pożar w odpowiednim momencie. W Mielcu, Niepołomicach i Wrocławiu doskonale wiedzą, że wiele, a może nawet wszystko, zależy od rywali. Bo nawet komplet wygranych może nie dać im utrzymania.
Rozmawiał Krzysztof Polaczkiewicz