Sport

Racjonalna prywatyzacja!

Rozmowa z dr. Arturem Grabowskim, pracownikiem Katedry Ekonomii Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, autorem książek dotyczących ekonomicznych i finansowych aspektów sportu, a piłki nożnej w szczególności

Dr Artur Grabowski to specjalista od finansowego aspektu działania klubów piłkarskich.

Właśnie wychodzi pana trzecia książka związana z ekonomią i futbolem: „Finansowanie sportu profesjonalnego oraz stadionów piłkarskich w Polsce przez jednostki samorządu terytorialnego. Przykłady i implikacje”. Czego się z niej dowiemy?

– Dla mnie to taki... hat trick sportowy. Wcześniej były „Przedsiębiorstwa sportowe w gospodarce rynkowej na przykładzie Bayernu Monachium” i „Ekonomia sportu. Zagadnienia metodologiczne i wybrane doświadczenia”. Książka, która wyjdzie teraz, pokazuje, jak rozwija się krajowy rynek sportowy pod względem ekonomicznym, oraz  źródła finansowania sportu zawodowego w Polsce, ze szczególnym uwzględnieniem finansowania ze środków jednostek samorządu terytorialnego, zarówno miejskich, powiatowych jak i wojewódzkich. Właściwie każdy klub, który występuje w profesjonalnych ligach piłki nożnej, ręcznej, siatkówki, koszykówki, żużla i hokeja na lodzie, jest w tej książce opisany, pokazuję jak jest finansowany. Pokazani są sponsorzy i partnerzy biznesowi, w szczególności ci publiczni. Ponadto kibice piłkarscy znajdą w publikacji informacje o klubach z Górnego Śląska, czyli Górniku Zabrze, Piaście Gliwice, GKS-ie Katowice i Ruchu Chorzów, a także Rakowie Częstochowa, Zagłębiu Sosnowiec, Podbeskidziu Bielsko-Biała, GKS-ie Jastrzębie, GKS-ie Tychy czy Polonii Bytom, a więc tych klubów, które w okresie prowadzenia badań występowały w ekstraklasie czy w I lidze. Przeprowadziłem też badania na rzecz efektywności działań promocyjnych klubów na rzecz danego miasta i te wyniki prezentuję.   

W tytule jest stadion piłkarski. Jak to wygląda w poszczególnych miastach, bo wnioski z pana badań i ich wyników nie we wszystkich przypadkach są pozytywne…

– Chodzi o ich wykorzystanie i kondycję finansową. To duże stadiony, które funkcjonowały przy okazji Euro 2012, a więc w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu. Połączyłem to z rozważaniami odnośnie klubów piłkarskich, które z nich korzystają. Jest też rozdział poświęcony stadionom miejskim w Białymstoku, Częstochowie i Zabrzu. Skupiłem się na ich funkcjonowaniu ekonomicznym, ale też inwestycyjnym, żeby pokazać w prosty sposób, jak nasz sport jest finansowany i jakie są z nim związane koszty oraz ryzyko. Książkę kończy kwestia, jak to nazwałem, stadionowych kontrowersji, tzn. jak Najwyższa Izba Kontroli odnosiła się do budowy stadionów czy jak do tego podchodzi Krajowa Rada Regionalnych Izb Obrachunkowych. W tym rozdziale są też koszty udziału policji w wydarzeniach na tych stadionach.

Na przykładzie regionu śląsko-dąbrowskiego i Częstochowy – gdy robił pan badania i rozmawiał z ludźmi z klubów, to jaki obraz się wyłaniał?

– Jeden wniosek jest taki, że szczególnie piłka nożna w obszarze śląsko-zagłębiowskim uzależniona jest od finansowania publicznego. Mam tutaj na myśli samorządy, a także spółki Skarbu Państwa. Można powiedzieć, że potwierdza to teorię ekonomii mówiącej o wyższej efektywności gospodarowania przez podmioty prywatne. Tutaj właściciele prywatni lepiej sobie radzą niż kluby, które są własnością publiczną. Nie ma ograniczeń kapitałowych. Powstaje wiele kontrowersji – dlaczego samorządy finansują kluby czy budowę stadionów, skoro są inne ważne potrzeby. Pokazałem, do czego prowadzi finansowanie sportu przez jednostki samorządu terytorialnego. Jeden z podrozdziałów dotyczy długu publicznego. Samorządy, finansując kluby profesjonalne, jak i budując stadiony, hale sportowe, się zadłużają. To zadłużenia wpływa na całkowity dług publiczny, ten krajowy, ale i samorządowy. Polskie samorządy, co jest novum od kilku lat, zadłużają się nie tylko w krajowych instytucjach bankowych, ale też 25 proc. długów polskich samorządów to już dług zagraniczny. To niepokojące zjawisko. Mamy do czynienia z bardzo dużymi inwestycjami, które są kosztowne. Podam przykład: ostatni budżet miasta Katowice to deficyt prawie 450 milionów złotych, a koszt obsługi tego długu to około 75 milionów złotych.

Toż to dobry czy bardzo dobry budżet w ekstraklasie, który pozwoliłby na walkę o mistrzostwo Polski!

– Właśnie. Katowice mają przychody na poziomie 3,5 miliarda złotych i większe wydatki, natomiast sytuacja – przed czym ostrzegałem w swoich poprzednich badaniach, a jest też to wyartykułowane w książce – wspierania przez samorządy Górnika i Piasta, wpływa na finanse obu miast. Nie rozumiem zdziwienia nowych pań prezydentów zarówno Gliwic  jak i Zabrza, że nagle dowiedziały się, że jest zła sytuacja w klubach i w mieście. O złej sytuacji Zabrza wiem od dłuższego czasu, mimo że nie jestem jego mieszkańcem. Osoby, które wstępują w szranki wyborcze, starając się o prezydenturę, myślę, że powinny znać sytuację od podszewki, bo nie są to żadne tajne informacje, ale ogólnodostępne, które można poznać i z nich wyciągnąć odpowiednie wnioski. Mogłem się założyć o to, co się stanie w przypadku Piasta Gliwice, kiedy usłyszeliśmy o jego problemach pod koniec zeszłego roku. Ten zakład bym wygrał, bo od razu z pomocą przyszedł samorząd i nastąpiło podwyższenie kapitału. To jest jedyna rzecz, którą polski samorząd potrafi zrobić, a mianowicie zabrać pieniądze z jednego celu, np. ze służby zdrowia, kultury czy oświaty, żeby ratować jeden czy drugi klub…

Co można zrobić w takiej sytuacji?

– Prezentuję stanowisko bliskie austriackiej szkole ekonomii: dajmy wejść prywatnemu kapitałowi. Nie każde duże czy średnie miasto musi mieć zawodowy klub. Niech to rynek zweryfikuje. Pozwólmy klubom spaść do niższych lig, jeśli ich aktualni prezesi, zarządzający, nie są w stanie pozyskać pieniędzy z rynku. Obecni prezesi nie są w stanie pozyskać pieniędzy z zewnątrz, najprostszą rzeczą jest wyciąganie ręki po środki z miasta, bo miasto jest większościowym udziałowcem. Od ponad dekady mówię, że potrzebujemy powszechnej prywatyzacji sportu, piłki nożnej w Polsce. To jednak takie wołanie na puszczy, nie przynosi to żadnego efektu, a szczególnie jeszcze, że w naszym regionie jest to zjawisko ekstremalne. W książce pokazałem przykłady klubów prywatnych, jak Raków Częstochowa, Lech Poznań, Legia Warszawa. Jeżeli te kluby mają zadłużenie, to ich właściciele za to odpowiadają. Zadłużają się na swój rachunek, a nie na koszt podatników i mieszkańców. Jasne, musimy sobie jasno powiedzieć, że dla Zabrza Górnik jest marką krajową, zagraniczną, ale nie oznacza to, że 100 proc. mieszkańców zgadza się na to, żeby to był priorytet w finansowaniu publicznym. U nas jeszcze sytuacja jest na tyle złożona, że 99 proc. obiektów sportowych należy do samorządów. Za pieniądze przeznaczanych na szeroko pojętą kulturę i sport połowa przeznaczona jest na utrzymanie infrastruktury i budowę nowej, a tak naprawdę, to 1/4 tych środków trafia na rozwój, na kulturę fizyczną i sport oraz ich upowszechnianie wśród mieszkańców…

To co zrobić ze stadionami?

– Chorzów i Bytom, które przymierzają się do budowy nowych piłkarskich obiektów, znajdą się w podobnej sytuacji. Będą szukały środków zewnętrznych i daj Boże, żeby je znalazły, bo mniej będą wtedy obciążone miejskie budżety. Natomiast pokazuję w książce, że jedna rzecz to wybudowanie stadionu, a druga to jego utrzymanie. Stąd też szczegółowo opisałem, jakie są koszty związane z funkcjonowaniem stadionów.… Są różnego rodzaju wskaźniki, które pokazują, kiedy stadion będzie rentowny, kiedy ma osiągać zyski. W ekonomii widzimy to tak, że w 7. roku działalności taki obiekt powinien zyskać rentowność, ale w Polsce się tak nie dzieje.

Dlaczego?

– Przytaczam przykład stadionu w Białymstoku, gdzie okazuje się, że… nigdy nie będzie rentowny. Miasto Białystok zawsze do niego będzie dokładało. Dlaczego? Między innymi dlatego, że taki rezultat wskazał stworzony dla tego obiektu biznesplan. Z punktu widzenia racjonalności ekonomicznej można zadać pytanie o celowość tego typu inwestycji.

Nawet jakby na wybudowany za 250 mln złotych stadion przychodził komplet ponad 20 tys. kibiców przez cały rok?

– Nie wystarczy. Stadion jest takim obiektem, który powinien funkcjonować przez 320 dni w roku. Stadion PGE Narodowy kumuluje wszystkie najważniejsze i ogólnopolskie wydarzenia, co stwarza przesłanki do osiągnięcia zysku. Przecież nawet w czasie pandemii był tam szpital i pieniądze z ministerstwa zdrowia, kiedy wszędzie stadiony były pozamykane i nie zarabiały. To przewaga stadionu w Warszawie, gdzie jak widzimy w kolejnym roku PZPN zdecydował, że znowu nie będzie meczów poza stolicą. To dodatkowe źródło przychodów.

Spójrzmy na finanse ligowych klubów. W wielu miejscach wygląda to dramatycznie. Piast 33 mln zadłużenia, Pogoń pomiędzy 54-59 milionów, licencja Lechii zawieszona, Kotwicy w I lidze również. Pogoń i Lechia to kluby prywatne… Czyli brakuje ludzi, którzy mają wiedzę jak futbolowymi przedsiębiorstwami zarządzać? 

– Krytycznie wypowiadałem się na temat choćby tego, jacy udziałowcy trafili do GKS-u Tychy. Osoba, która tam zarządza, ma za sobą dużą wpadkę w jednym z niemieckich klubów, który musiał ogłosić upadłość po jej rządach. W wywiadowniach gospodarczych takie rzeczy się sprawdza; ja nie musiałem tego robić, bo na własne oczy widziałem, jak do tego doszło. Chodzi o klub mniejszości niemieckiej Turkgucu Monachium (klub złożył wniosek o upadłość 31 stycznia 2022 roku – przyp. red.). To był klub, który miał zadebiutować na giełdzie we Frankfurcie nad Menem, wszystko było przygotowane do debiutu, a niestety przez pana menedżera, którego dzisiaj widzimy w Tychach, doszło do upadłości. Ta grupa kapitałowa doprowadziła do mniejszych lub większych problemów we wszystkich klubach, w których partycypuje. Prywatni właściciele też popełniają błędy. Powiem tak, dziś główne zło w piłce to fundusze inwestycyjne. To ludzie, którzy myślą, że klubem da się zarządzać tak, jak każdym normalnym przedsiębiorstwem, ale nie da się tak w piłce. Jeżeli się nie posłucha ludzi, którzy przysłowiowo zjedli na futbolu zęby, to będą i są problemy. W Lechii fundusz inwestycyjny nie otoczył się ludźmi kompetentnymi. Druga bolączka funduszy inwestycyjnych to oczekiwanie szybkich zysków przy radykalnym cięciu kosztów, żeby wszystko odbyło się jak najmniejszym wysiłkiem finansowym, a był jak największy efekt i jak najwyższa stopa zwrotu z kapitału. Tak się nie da, nie da się w piłce zrobić sukcesu w rok i z beniaminka stworzyć zespół, który zaraz będzie walczył o mistrza Polski. Od początku w Lechii, kiedy wszedł niemiecki kapitał, można powiedzieć, że sytuacja się rozchwiała. Też smutnym przykładem były niemieckie inwestycje w Koronie Kielce, które doprowadziły do ponownej reprywatyzacji klubu. Niemiecki kapitał nie jest zainteresowany rozwojem polskiej zawodowej piłki nożnej, lecz tylko osiągnięciem własnych celów. Mamy przykład Wisły Kraków i pewnego pana z Kambodży, mówiący kto może dotrzeć do naszego kraju. W Kielcach i w Gdańsku nie trafiano z doborem zagranicznego inwestora.

Może ludzi, którzy zarządzają w Polsce zawodową piłką, trzeba by odesłać do pana pierwszej książki, „Przedsiębiorstwa sportowe w gospodarce rynkowej na przykładzie Bayernu Monachium”? Tam pokazał pan, jak wszystko ma wzorowo działać.

– Bardzo chętnie menedżerów i ludzi, którzy chcą się zajmować finansami, aspektami ekonomicznymi w polskich klubach zawodowych, zaprosiłbym na Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach, na studia pierwszego i drugiego stopnia czy studia podyplomowe. Oferta naszej uczelni jest szeroka, a do tego mamy wielu praktyków, którzy są wszechstronnie przygotowani by sprostać nowoczesnym wyzwaniom edukacji i prowadzą badania naukowe dla potrzeb współczesnej gospodarki...

Poznał pan dogłębnie aspekt finansowo-ekonomiczny w klubach, śledzi pan ligowy futbol na bieżąco, bo co dwa tygodnie widzimy się na Górniku w Zabrzu, więc czy ktoś z ligi, z naszych klubów czy jakiś działacz zadzwonił do pana o pomoc w działaniu?

– Tak, były pojedyncze rozmowy z jednym z klubów piłkarskich. Były to tematy związane z usprawnieniem funkcjonowania klubu. Ponadto były też gdzieś pojedyncze głosy ze strony miast. Prowadząc Koło Naukowe „Ekonomia Sportu” przy Katedrze Ekonomii na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach i organizując debaty na Stadionie Śląskim z klubami, widziałem zainteresowanie i swoją cząstkę dołożyłem przykładowo do projektu CSR, który przygotowała Warta Poznań. Także miały miejsce rozmowy z pewnymi klubami i samorządami. W efekcie realizacji grantu rektorskiego „Beyond Barriers” powstają publikacje członków zespołu badawczego dotyczące finansowania sportu w Polsce.  W 2022 roku w czasopiśmie „International Journal of Information Technology & Decision Making” ukazał się artykuł prof. Jerzego Michnika – byłem jego współautorem – pt. „Modeling Uncertainty in the Wings Method Using Interval Arithmetic”, który zainteresował naukowców z Azji. Jednym z wątków tego tekstu była zastosowanie metod naukowych służących wsparciu podejmowania decyzji przy podziale środków publicznych dla klubów na sportowych.

Na czym ona polega?

– Jest to uniwersalny model,  który przykładowo mogą zastosować wszystkie miasta w Polsce organizujące konkursy dla klubów sportowych. Pod lupę wziąłem tutaj moje rodzinne miasto, jakim jest Zawiercie. Przyjrzałem się, jak w mieście zostały podzielone pieniądze na sport. Zaproponowaliśmy zupełnie inny podział pieniędzy, zastosowaliśmy zupełnie inne kryteria i te wyniki zostały opublikowane.

Jakie to były kryteria?

– Przede wszystkim bardziej obiektywne. W Polsce od 20-30 lat dzielimy pieniądze na kluby sportowe w sposób schematyczny, nie uwzględniając wielu czynników. My dokonaliśmy powiązania wszystkiego po pierwsze ze strategią miasta, ale także skupiliśmy się na sportowej wizytówce każdego klubu w odniesieniu do konkretnej dyscypliny sportu. Ponadto odnieśliśmy się do takich zagadnień, jak wpływ klubu na image miasta, stymulowanie aktywności fizycznej mieszkańców oraz integrację społeczną. Nasze narzędzie jest naukowe, obiektywne, rzetelne i sprawdzone, a co najważniejsze może zostać zaimplementowane do wszystkich polskich samorządów. Dodatkowo przewidujemy modyfikacje modelu, uwzględniając indywidualny charakter gminy, jak i klubów sportowych działających na tym obszarze.  Nasz artykuł jest cytowany w najbardziej rozwiniętych gospodarczo krajach świata (Chiny, Hongkong, Indie, Japonia), natomiast w Polsce prowadziłem rozmowy w jednym z miast, gdzie było wstępne zainteresowanie, lecz generalnie gminy chcą dzielić pieniądze na sport po swojemu…

Trudno zmienić coś, co trwa latami i jest kompletnie nieskuteczne… 

– My jako naukowcy staramy się polskim samorządom pomóc w racjonalnym podziale środków na sport. Przede wszystkim dla prezydentów miast burmistrzów czy wójtów byłoby to narzędzie, którym mogliby wszystko uzasadnić faktem, iż jest to metoda opracowana przez naukowców z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Mogą powiedzieć, że oni to policzyli i wszystko nam przygotowali, a poza tym jeszcze zorganizowali konsultacje społeczne i warsztaty metodologiczne.

Czyli taka naukowa podkładka?

– Właśnie. Z profesorem Jerzym Michnikiem z Katedry Badań Operacyjnych jesteśmy otwarci na wszystkich, którzy potrzebowaliby wsparcia, pomocy, których nasz model by zainteresował. Wszystko jest przygotowane profesjonalnie i biznesowo. Nam chodzi o to, żeby te pieniądze były wydawane efektywnie, żeby otrzymywali je ci, którzy ich naprawdę potrzebują i niekoniecznie muszą to być kluby, które grają w Lidze Mistrzów, mogą to też być kluby, które mają świetnie rozwinięte sekcje młodzieżowe na czym miasto czy inna miejscowość szczególnie zyskuje. Zwracamy uwagę na kluczową rzecz, że nie ilość decyduje, a jakość szkolenia i efekty jakie to przynosi. W szermierce, zapasach czy dżudo nie będzie setek uczestników, to nie są sporty masowe jak piłka nożna czy siatkówka. W naszym modelu to pokazujemy. Dajemy system wag dla danych dyscyplin, ilu ludzi trenuje daną dyscyplinę, oraz stosujemy metody nie tylko ilościowe, ale także jakościowe. W tej chwili wszystkie dyscypliny są wrzucone do jednego worka, a preferowani są duzi, a mali niekoniecznie. Uważamy, że jest to dość krzywdzące, bo każdy z tych „małych klubów” też przyczynia się do rozwoju danego miasta, a także polskiego sportu.

Rozmawiał Michał Zichlarz                               

 

Stadion w Białymstoku nigdy nie będzie rentowny! Fot. Wikipedia.pl


Książka dr. Artura Grabowskiego z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach ukaże się na dniach.