Sport

Pyrrusowe zwycięstwo

Trener wicemistrza Polski Jacek Magiera nie ma wątpliwości, że jego drużynę pozbawiono gry w Europie w bezczelny sposób.

Pretensje piłkarzy Śląska nie zrobiły żadnego wrażenia na arbitrze z Chorwacji. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus

ŚLĄSK WROCŁAW

Choćbym nie wiem, jak bardzo się starał, nie potrafię wejść w skórę piłkarzy Śląska po czwartkowym meczu z Sankt Gallen. Zaczynam jednak rozumieć sens zwrotu „Zabić to mało” i domyślam się, co czuli nasi protoplaści, gdy „świerzbiały ich ręce”. Wicemistrz Polski odpadł z Ligi Konferencji Europy, ale wstydu nam nie przyniósł. To po pierwsze. Po drugie - odpadł po skandalicznym sędziowaniu Chorwata Duje Strukana. Śląsk pokonał Szwajcarów 3:2, ale było to klasyczne „Pyrrusowe zwycięstwo”.

Sędzia - nieudacznik

Po meczu wymieniłem sms-y z jednym z asystentów trenera Magiery, Marcinem Dymkowskim. Oczywiście nie ujawnię treści naszej korespondencji, ale nie trzeba być Einsteinem, żeby domyślić się, w jakiej tonacji trwała wymiana poglądów. Do pieca dołożył także były piłkarz Śląska, Tadeusz Pawłowski, który napisał na platformie X: „Dziś sędzia to wielki nieudacznik. Tak nie wolno sędziować nawet w dziesiątej lidze. Śląsk bardzo skrzywdzony”. Oczywiście zgadzam się z tą opinią, tylko że z tego nic nie wynika. Gorzkie żale pomogą tak, jak umarłemu kadzidło.

Leczenie ran

W trakcie konferencji prasowej trener wrocławian Jacek Magiera nie potrafił do końca ukryć targających nim emocji. - Pozbawiono nas gry w Europie w bezczelny sposób - stwierdził bez ogródek „Magic”. - Myślę, że gdyby Rafał Leszczyński obronił drugiego karnego, to byśmy trzeci raz strzelali, potem czwarty, piąty i tak dalej. Po meczu poszedłem do szatni sędziów z jednym z chłopców i powiedziałem: „Powiedz mu, co zrobiłeś”. To wypchnął mnie za drzwi i nimi trzasnął. To jest cały komentarz do tego, co widzieliśmy.

Na pewno sędzia nie panował nad emocjami. Moja drużyna pokazała charakter, strzeliła cztery gole, ale jeden nie został uznany. Aleks Petkow i Arnau Ortiz byli trafieni w nogę przy swoich sytuacjach. Były więc podstawy, żeby podyktować rzuty karne. Jak już arbiter wiedział, że nie podejmie decyzji o karnym, to nie ma prawa dać drugiej kartki. Czerwona dla Nahuela była poprzedzona szarpaniem przez zawodnika St. Gallen. Mógłbym mówić 15 minut o sędziach, ale to nie ma sensu. Powiedziałem przed meczem, że chciałbym, żeby ten mecz przeszedł do historii. Byliśmy blisko, ale nie pozwolono nam grać dalej. Cała trójka sędziów była negatywnie nastawiona do nas od początku meczu. Mówiliśmy zawodnikom w przerwie, aby uważali na sędziów, bo nie są nam przychylni. Każde delikatne zagranie było dla przeciwnika. Oczywiście, że może być złożony protest. Wiem, że nic nie zmienimy, ale chodzi o nagłośnienie sprawy. Po to, aby eliminować takich arbitrów z prowadzenia spotkań. Nas się rozlicza za wynik, więc tak samo powinno się rozliczać sędziów. Wiem, jaki będzie werdykt UEFA. Wynik zostanie utrzymany, a my odpadamy. Zrobimy to dla samych siebie. Mamy poczucie, że nie wszystko było fair i elegancko. W niedzielę czeka nas kolejny mecz w lidze z Koroną Kielce, trzeba więc teraz leczyć rany. Każdy ma zadbać o siebie i regenerację, bo musimy wejść na zwycięską ścieżkę w rozgrywkach ligowych.

Pokazali charakter

Trochę meczów już rozegrałem w moim życiu, ale nigdy takiego - przyznał pomocnik Śląska, Marcin Cebula. - Najważniejsze jest to, że pokazaliśmy charakter i wróciliśmy do gry w czasie tego dwumeczu. Wróciliśmy na 3:1, jesteśmy z tego dumni, a co by było dalej, to tylko gdybanie. Emocji nie brakowało, nie wszyscy w nas wierzyli, ale pokazaliśmy charakter, że warto w nas wierzyć do końca. Warto przychodzić na stadion, bo jestem pewien, że ci, którzy nie zdecydowali się na przyjście na ten mecz, mają ogromny żal o to, że ich zabrakło. Po zejściu do szatni panowała złość. Niestety, były popełniane błędy, ale to już historia. Wiedzieliśmy po pierwszym meczu, że jesteśmy w stanie odrobić stratę. Szkoda czerwonych kartek i tego karnego na koniec spotkania. W przerwie trener powiedział nam, aby kontynuować założenie taktyczne. Znaliśmy słabości rywala i zręcznie to wykorzystywaliśmy, ale czerwona kartka podcięła nam skrzydła.

Bogdan Nather