Sport

Pyrka na trzęsącym Millerntor

Były zawodnik Piasta Gliwice zaliczył bardzo obiecujący debiut w Bundeslidze – i to nie z byle jakim rywalem!

Arkadiusz Pyrka walczący z Karimem Adeyemim w oceanie konfetti. Fot. Imago/Press Focus

NIEMCY

W Niemczech wiedzą, że ostatnie pół roku było dla Arkadiusza Pyrki trudne. Gdy nie przedłużył kontraktu z Piastem, został odsunięty od zespołu, co nie pomogło mu w kontekście letniego transferu. – To był dla mnie trudny czas. Nagle przestałem grać. Nie zawsze trenowałem z drużyną, często robiłem to sam – opowiadał Polak już po podpisaniu kontraktu z FC St. Pauli.

Papierowy śnieg

Z Gliwic niespełna 23-letni radomianin trafił do wielkiej Bundesligi. Co prawda według portalu Transfermarkt, który rodzime, tj. niemieckie kluby traktuje bardzo poważnie, Piraci są najniżej wycenianym zespołem w stawce, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Tym bardziej, że pierwszy mecz okazał się wyjątkowo obiecujący, zarówno dla całej drużyny, jak i samego Pyrki. Polak, tak jak przed tygodniem w Pucharze Niemiec, wybiegł w podstawowym składzie jako prawy wahadłowy. W Bundeslidze od razu został rzucony na głęboką wodę, bo rywalem okazała się Borussia Dortmund, która przyjechała do portowej dzielnicy Hamburga. Na Pyrce atmosfera, jaką zastał na słynnym, nabitym po brzegi Millerntor musiała robić wrażenie, szczególnie w porównaniu z klubami, jakie reprezentował w Polsce (oprócz Piasta jeszcze Znicz Pruszków). Zresztą kibice St. Pauli – najbardziej na lewo wysunięci przedstawiciele i tak lewicowej sceny kibicowskiej w Niemczech (może z wyłączeniem niektórych przypadków byłego NRD) – słyną z różnych manifestacji i takowa pojawiła się też w inauguracyjnej kolejce Bundesligi. Protestując przeciwko zanieczyszczaniu oceanów zasypali boisko konfetti, przez co można było odnieść wrażenie, że w niektórych miejscach murawy... leży śnieg. – Nasi nowi zawodnicy już wiedzą, jak trzęsie Millerntor. To bardzo ważne, aby bezpośrednio tego doświadczyli. Po tym meczu panuje przekonanie, że możemy razem odnosić sukcesy – powiedział urodzony w Hamburgu stoper St. Pauli Hauke Wahl.

Asysta drugiego stopnia!

A co się działo w spotkaniu z Borussią? Zacznijmy od tego, że w składzie Piratów wyszło dwóch Polaków – bo i Pyrka, i Adam Dźwigała, który korzystając z absencji w obronie jako piąty w hierarchii wskoczył do trzyosobowego bloku. Zagrał i... dał ciała. Przegrał pojedynek główkowy z Serhou Guirassym, który strzelił na 1:0, a po kilku minutach złamał linię spalonego, w efekcie czego sekundy później Dortmund wywalczył karnego (Guirassy go zmarnował). Znacznie lepiej radził sobie Pyrka, który – jak zaznaczyło w relacjach pomeczowych samo St. Pauli – miał największy procent wygranych pojedynków. Po jednym z takich odebrał piłkę niedaleko pola karnego BVB i podał Danelowi Sinaniemu, który asystował Andreasowi Hountondjiemu, dzięki czemu gospodarze wyrównali. Potem Borussia strzeliła co prawda dwa gole, a Pyrka opuścił murawę przez skurcze (w Bundeslidze nie ma przelewek!), lecz po czerwonej kartce dla dortmundzkiego obrońcy Filippo Mane w 85 minucie Piraci zdołali wyrównać i skończyło się 3:3! Były gracz Piasta miał w tym swój udział. Grał dobrze, odpowiedzialnie, a musiał się pilnować, bo na jego flankę schodził chociażby piekielnie szybki Karim Adeyemi.

Czapka z głowy

Pyrkę zastąpił Manolis Saliakas, który zaliczył już bezpośrednią asystę przy bramce na 3:3. W poprzednim sezonie był podstawowym piłkarzem na wahadle, w domyśle zresztą Polak ma być jego zmiennikiem. Grek jednak borykał się z kontuzjami w okresie przygotowawczym, a Pyrka podkreślił, że liga niemiecka wcale nie musi go przerastać. Tym bardziej, że występ St.Pauli dał nadzieje, że Piraci są w stanie rzucić wyzwanie (prawie) każdemu. Zaznaczył to trener Alexander Blessin, który zdjął nawet niemalże niezdejmowalną czapkę z daszkiem. – Mentalność to nasza podstawa i zawsze ją pokazujemy. Po tym, gdy chłopcy wrócili z 1:3 przeciwko tak mocnemu rywalowi, po prostu zdejmuję czapkę z głowy – powiedział Blessin.

Piotr Tubacki