Sport

Punkt w jaskini „Rysiów”

Trenerzy Nik Zupancić i Krzysztof Majkowski mieli pomysł na grę, zaś ich podopieczni go zrealizowali. A mogło być jeszcze lepiej!

Krystian Dziubiński (z lewej), jak przystalo na kapitana, zdobył gola i był jednym z bohaterów tego arcyciekawe spotkania. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

Ilves Tampere, wielce utytułowana drużyna, w inauguracyjnym spotkaniu Hokejowej Ligi Mistrzów (CHL) z Re-Plastem Unią Oświęcim nieoczekiwanie stanęła przed niezwykle trudnym zadaniem. Ostatecznie „Rysie”, bo tak nazywają miejscowych hokeistów, dopiero po dogrywce wygrały w zabytkowej hali Hakametsan z debiutantami 4:3.

Ilves nie ukrywa wysokich aspiracji w tej edycji pucharowej. Eemeli Suomi, lider zespołu, przekonywał, że liczy na spory łup bramkowy nie tylko w meczu z Unią, ale w całej CHL. Fin zdobył zwycięskiego gola, ale dopiero w dodatkowym czasie.

Gospodarze przystąpili do meczu w optymalnym składzie, zaś w ekipie oświęcimskiej zabrakło napastnika Erika Ahopelto, który zaczynał karierę w Tampere. Fin doznał kontuzji, która była skrzętnie ukrywana i nie zdążył jej wyleczyć. Szkoleniowcy musieli więc dokonać drobnej korekty w poszczególnych formacjach. W pierwszym ataku z Krystianem Dziubińskim i Kamilem Sadłochą wystąpił Łukasz Krzemień. Od czasu do czasu tę pierwszą dwójkę wspierał doświadczony Hampus Olsson. Szwed był dziwnie pobudzony i dwa razy znalazł się w boksie kar. Najpierw za uderzanie, a następnie za trzymanie. Podczas pierwszej kary hokeiści Unii zdołali się obronić, choć mieli trochę szczęścia, bowiem po strzale Mattiego Mantykiviego krążek trafił w słupek. Za drugim razem zabrakło zaledwie sekundy (!), bo Daniel Gazda uderzył z bulika, a Kasper Bjorkqvist przystawił łopatkę i wpakował krążek do siatki. Strata bramki nie załamała przyjezdnych i nadal szukali swojej szansy. 55 sek. później Krystian Dziubiński otrzymał podanie od Henry'ego Karjalainena i pokonał czeskiego bramkarza Ilves. Hokeiści Re-Plastu mile zaskoczyli, bo grali niezwykle uważnie w defensywie i sporo pracowali w strefie neutralnej.

Po raz kolejny hokeistom Unii przyszło jednak grać w osłabieniu, bo w 23 min za uderzanie na ławkę kar powędrował Sam Marklund. Przyjezdni dzielnie się bronili, ale potem siły się wyrównały, bo Kalle Vaisanen za przeszkadzanie otrzymał 2 minuty. Gdy Marklund skończył karę, Unia spróbowała zamknąć gospodarzy w ich tercji. Sadłocha podał do Dziubińskiego, a ten „wypalił” w stronę bramki i przyjezdni objęli sensacyjne prowadzenie. Miejscowi kibice zaniemówili z wrażenia i na trybunach zapadła głęboka cisza. Gospodarze byli poirytowani takim obrotem sprawy i zaczęli mocno naciskać mistrzów Polski. Przed ponad 3 minuty zamknęli ich w tercji obronnej i nie pozwolili na zmianę. Tym razem zmęczenie dało o sobie znać i obrońca Otto Latvala doprowadził do remisu. Oczywiście, przewaga była po stronie fińskiej drużyny, ale Unia grała niezwykle rozsądnie. Wynik remisowy po 40 minutch na pewno był sensacją i z niepokojem czekaliśmy na ostatnią odsłonę.

Tymczasem hokeiści z Oświęcimia grali jak równy z równym. Gdy Bjorkqvist przebywał w boksie kar, Jere Vertanen zdołał pokonać Dominika Pavlata. I w tym momencie rozpoczęło się wielkie szaleństwo, bo gospodarze atakowali z pasją i Ludnin raz po raz musiał potwierdzać klasę. Gdy Krzemień za uderzenie otrzymał karę mniejszą, zdawaliśmy sobie sprawę, że hokeiści Unii znajdą się w opałach. Trener Tommi Niemela zdecydował się na „karciany” manewr, wycofując bramkarza. I ta decyzja przyniosła wymierne korzyści, bo Arttu Pelli - podczas gry w podwójnej przewadze - doprowadził do remisu. O wszystkim miała zadecydować dogrywka, ale poziom koncentracji w zespole Unii wyraźnie spadł. W 24 sek. dogrywki Suomi bezkarnie wjechał między dwóch rywali i wymanewrował Ludina. Unia zdobyła „tylko” i „aż” punkt, ale pokazała się z bardzo dobrej strony. Trenerzy mieli pomysł na grę, zaś hokeiści go zrealizowali. Bohaterami tego spotkania był kapitan Dziubiński, zdobywca dwóch goli, a także Lundin, który wielokrotnie bronił w nieprawdopodobnych wręcz sytuacjach.

Przed ekipą z Oświęcimia jeszcze cztery trudne mecze.


Ilves Tampere - Re-Plast Unia Oświęcim 4:3 (1:1, 1:1, 1:1, 1:0) po dogrywce

1:0 - Bjorkqvist - Gazda - Stransky (17:06, w przewadze), 1:1 - Dziubiński - Karjalainen - Olsson (18:01), 1:2 – Dziubiński - Sadłocha - Vertanen (25:36, w przewadze), 2:2 - Latvala - Meskanen - Suomi (36:46), 2:3 – Vertanen - Karjalainen - Heikkinen (54:21, w przewadze), 3:3 - Pelli - Najman - Suomi (57:59, 6 na 4), 4:3 - Suomi - Najman - Gazda (60:24).

Sędziowali: Joonas Kova i Kristian Vikman – Tommi Niittyl i Jussi Thomann.

ILVES: Pavlat; Soini – Friman, Latvala – Utunen, Pelli – Parikka, Gazda – Rautanen; Kos – Najman – Suomi, Kononen – Bau – Ratinen, Vaisanen (2) – Mantykivi - Stransky, Meskanen – Borg – Bjorkqvist (2). Trener Tommi NIEMELA

UNIA: Lundin; Diukow – Bezuszka (2), Uimonen – Vertanen, Soederberg – Ackered, Prokopiak – M. Noworyta; Sadłocha – Dziubiński – Krzemień (2), Karjalainen – Heikkinen – Olsson (4), Marklund (2) – Olsson-Trkulja – Holm, S. Kowalówka – Galant – Prusak. Trener Nik ZUPANCIĆ.

Kary: Ilves - 4 min, Unia - 10 min.

Już jutro o 17.30 Re-Plast Unia podejmuje mistrza Niemiec, Eisbaeren Berlin.

(sow)

38 SKUTECZNYCH 

interwencji zanotował Ludin w tym spotkaniu, zaś jego vis-a-vis zaledwie 8!