Sport

Pucharowy łomot

Z DRUGIEJ STRONY - Michał Zichlarz

Krótko przed meczem Jagiellonii z Ajaksem rozmawiałem z Danielem Bielicą. Były już bramkarz Górnika Zabrze gra w Holandii, a na dodatek w niedzielę jego nowy klub NAC Breda sensacyjnie pokonał u siebie po dramatycznym meczu wspomniany Ajax 2:1.

Miałem przygotowane pytanie, jak to było z jego odejściem do Eredivisie, wszak NAC Breda do najwyższej ligi awansował po 5-letniej przerwie, a nie jest to klub należący do potentatów, a Górnik to wciąż 14-krotny mistrz Polski. W trakcie rozmowy z Bielicą zdałem sobie sprawę, że pytanie o zasadność zamian polskiej ekstraklasy na holenderską jest bezzasadne. Bycie bramkarzem nr 1 w klubie Eredivisie to dla piłkarza awans sportowy.

Jego słowa przypomniały mi się podczas łomotu, jaki zbierała Jagiellonia w czwartkowym meczu na swoim stadionie. Przykro było patrzeć, jak mistrz Polski jest obnażony i bezradny. Bielica wspomniał, że Ajax po niespodziewanej porażce w Bredzie będzie się chciał zrewanżować na najbliższym rywalu i tak było.

Piłkarze Jagiellonii gonili za piłką jak juniorzy w starciu z seniorami. Jasne, kadrowy potencjał obu drużyn przemawia na korzyść jedenastki z Amsterdamu, gdzie nie brakuje głośnych nazwisk, z legendą angielskiego futbolu Jordanem Hendersonem na czele, ale na litość boską, czy tak to musiało wyglądać?!

Wstyd takiego mistrza pokazywać w Europie. Nie wiem, czy dobrze się stało, że „Jaga” ma już pewny udział w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy, bo jak będzie grała tak jak ostatnio, to się skompromituje. Cztery ostatnie mecze drużyny prowadzonej przez Adriana Siemieńca to porażki. W trzech ostatnich straciła po cztery bramki! Tak było z Bodo/Glimt, w lidze z Cracovią i w czwartek z Ajaksem. Holendrzy bez problemu mogli strzelić przy Słonecznej kilka goli więcej, ale skutecznością nie grzeszyli.

Pryska mit o cudownym trenerskim dziecku polskiego futbolu, Adrianie Siemieńcu. Zresztą włoski szkoleniowiec Ajaksu Francesco Farioli jest niewiele od niego starszy, bo ledwie o trzy lata. Z drugiej strony, jak się traci ważnych zawodników, którzy w poprzednim sezonie sporo drużynie dawali - myślę tutaj o Zlatanie Alomeroviciu, Bartłomieju Wdowiku czy Dominiku Marczuku - to o czym tu mówić?

Wisła Kraków zainkasowała z kolei pół tuzina bramek w rywalizacji z Cercle Brugge, które w swojej lidze w czterech meczach strzeliło 6 goli. Do pierwszoligowej „Białej gwiazdy” trudno mieć wielkie pretensje, choć tak wysoka porażka u siebie na pewno nie przystoi i boli. Jedyne czym można się zachwycać, to żywiołowy doping i świetna atmosfera stworzona przez 25 tysięcy kibiców.

Nie ma pomysłu i przede wszystkim pieniędzy, żeby przeciwstawić się nawet nie europejskim tuzom futbolu, ale średniakom, jak Belgowie czy Holendrzy. Patrząc na rynkowe wartości naszych zespołów, są one warte tyle, co jeden zawodnik Ajaksu.

Z drugiej strony, jak spojrzymy za południową granicę, to mistrz Czech Sparta Praga jest już po wygranej z Malmoe na wyjeździe i o krok od fazy grupowej poszerzonej w tym sezonie Champions League, a Slavia Praga walczy z Lille, choć pierwszy mecz we Francji przegrała. My możemy pomarzyć, żeby mieć takie kluby.