Pucharowe „zatrucie”

Ousseynou Niang (z lewej) napsuł mnóstwo krwi defensorom Śląska. Na zdjęciu próbują go zatrzymać Mateusz Żukowski i Filip Rejczyk. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus

Pucharowe „zatrucie”

Wicemistrz Polski fatalnie wypadł w pierwszej połowie meczu z Riga FC i wrócił do Wrocławia z pustymi rękami.

ŚLĄSK WROCŁAW

Wicemistrz Polski wrócił z Łotwy na tarczy. Podopieczni trenera Jacka Magiery wprawdzie przegrali w najniższych rozmiarach, ale znowu stracili gola - tak jak w ligowej potyczce z Lechią Gdańsk - po indywidualnym błędzie. Odniosłem wrażenie, że strata gola w dosyć kuriozalnych okolicznościach sparaliżowała wrocławian. Nie byli oni wystarczająco agresywni w swoich poczynaniach, co było wodą na młyn wicemistrzów Łotwy. Do przerwy dominacja zespołu z Rygi nie podlegała najmniejszej dyskusji.


Zasłużona porażka


- Uważam, że to było zasłużone zwycięstwo Rigi FC - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Śląska, Jacek Magiera. - W pierwszej połowie nasi rywale zdominowali grę, byli lepsi pod kątem indywidualnym, my natomiast byliśmy za bardzo spięci i nie zrealizowaliśmy ustalonych zadań. W sytuacji, po której straciliśmy gola, popełniliśmy prosty błąd, jedno zagranie za linię obrony, złe ustawienie - można było zachować się lepiej i nie stracić bramki. Musieliśmy szukać nowych rozwiązań, dlatego też na przykład boisko opuścił Serafin Szota. Po przerwie było nieco lepiej, zmiany dały nam dodatkowy zastrzyk energii. W drugiej połowie graliśmy tak, jak planowaliśmy od samego początku, ale nie przyniosło nam to bramki. Czekamy więc na rewanż we Wrocławiu.


Rozwiane wątpliwości


Faktem jest, że Riga FC jest już w połowie sezonu ligowego. Czy to miało jakiekolwiek znaczenie w środowej potyczce? - Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia – rozwiał wszelkie wątpliwości trener Magiera. - Losowania powodują takie sytuacje, że trafiamy czasem na drużyny w lepszym rytmie meczowym. Wiem, że Riga FC jest na półmetku swoich ligowych rozgrywek, ale nie zastanawiam się nad tym, bo nie mam na to wpływu. Naszym zadaniem teraz jest odpowiednio przygotować się do niedzielnego meczu w Gliwicach, a później do rewanżu u nas we Wrocławiu. Wiadomo, że porażka jest trudna do przyjęcia, ale cieszy przede wszystkim dobre wejście młodych zawodników - Filipa Rejczyka i Tommaso Guercio. Trzeba przyznać, że dźwignęli trud tego spotkania. Oprócz tego jestem zadowolony z postawy pomocników - Schwarza i Pokornego. Są dla nas dużą wartością dodatnią i po raz kolejny to udowodnili. Dlaczego zatem przegraliśmy? Graliśmy za dużo emocjami, nie poradziliśmy sobie, brakowało nam spokojnej głowy i luzu. To powodowało wiele strat i błędów w ustawianiu. Mieliśmy też problemy z utrzymaniem futbolówki, zagrywaniem do przodu. Riga wychodziła szybko, agresywnie i zespół nie był w stanie początkowo sobie z tym poradzić. Nie zamierzam jednak rozliczać tutaj jednostek, a całą drużynę. Piłka nożna to przecież sport zespołowy. W rewanżu czeka nas trudne zadanie, ale możemy odwrócić losy tego spotkania. Na razie jednak nie będę myślał o spotkaniu z Rigą, bo teraz liczy się wyjazdowe starcie z Piastem Gliwice. Po niedzieli będziemy przygotowywać się już tylko do walki w europejskich pucharach. Zobaczymy, co się wydarzy. Na pewno chcemy być skutecznym zespołem, który wyeliminuje swoje błędy.


Brakowało luzu


Z początku zabrakło nam luzu, to był chyba największy problem - stwierdził bramkarz Rafał Leszczyński. - Druga połowa pokazała, że można śmiało z nimi grać. We Wrocławiu pokażemy, że jesteśmy dobrym zespołem i mamy szansę to odbić na swoją stronę. Boli to, że straciliśmy dwa kuriozalne gole na starcie sezonu. Wynikały one tylko z naszego błędu technicznego. Plus jest taki, że można to szybko wyeliminować i nad tym będziemy pracować. Cieszę się, że udało się wybronić sytuację „sam na sam”. Szkoda, że nie zdobyliśmy gola wyrównującego, bo dwie sytuacje były naprawdę dobre. W szatni padło kilka mocnych słów, dostaliśmy kilka wskazówek od trenerów. Z naszej strony było też więcej odwagi w drugiej części. To dobry prognostyk przed rewanżem.
Bogdan Nather