„Pszczoły” i „Niebieskie” faworytkami
Dwie pierwsze kolejki pokazały, że w Superlidze nie ma mocarzy. Trzeba po prostu wyjść na parkiet i walczyć. Z takim nastawieniem zagrają w weekend Ruch i Sośnica.
Będzie ostra walka
- Zgadza się. To nie będzie spotkanie jak z Piotrcovią, która przyjechała do Chorzowa w roli faworyta, z zadartymi nosami, a myśmy zaskoczyli ją dobrą grą, charakterem i ambitną postawą - uważa czeski szkoleniowiec Ruchu, Ivo Vavra. - To jest taka liga, że nie można patrzeć, kto z iloma punktami przyjeżdża, tylko jaki zespół przyjeżdża. Koszalin nie ma punków, ale grał z dobrymi zespołami i przegrywał w końcówkach. Piłka ręczna jest grą błędów, a ich ostatni mecz z Gnieznem w takie obfitował i to z obu stron. Młyny przegrały nieprzygotowaną mentalnością, bo ruszyły do ataku, by wygrać, a straciły punkty po efektownej bramce i na własne życzenie, przez niezdyscyplinowanie w obronie.
Bolesna nauczka, w postaci porażek na styku zapowiada, że na Śląsku dziewczęta z północno-zachodniej Polski będą walczyć do upadłego. Chorzowski szkoleniowiec zdaje sobie z tego sprawę, a jego podopieczne muszą być skoncentrowane przez całe spotkanie, chcąc znowu coś ugrać. - Takie porażki mogą w nich zostawić ślad, ale może być też odwrotnie i przyjadą do nas maksymalnie zmobilizowane - uważa trener Vavra. - Trener Przybylski doskonale zna naszą halę, wie co się dzieje w klubie, jak się w Chorzowie gra. To może być plus dla jego drużyny. Ale my będziemy pilnowali swojej gry. Jesteśmy solidnie przygotowani. Mamy gotowe zagrywki pod tego przeciwnika. Najważniejsze będzie wejść w mecz na maksymalnym skupieniu i trzymać je do końca, tak z Piotrcovią. Musimy też pamiętać, że to my jesteśmy gospodarzami i nie możemy rozdawać punktów w naszym domu. Będzie ostra walka, bo wiemy jak Koszalin nastawia się na to spotkanie. Bardzo potrzebuje punktów i jak ich nie zdobędzie, to w klubie zrobi się gorąco.
Mocne na papierze
Z kolei gliwicka Sośnica swoje drugie spotkanie - inauguracyjne w Lublinie zostało przełożone i jego termin nie jest znany - rozegra w sobotę (18.00) w Gnieźnie, gdzie niepokonane podopieczne Roberta Popka po raz pierwszy w tym sezonie pokażą się przed własną publicznością. - To jeden z mądrzej budowanych zespołów w ostatnich latach - podkreśla trener Sośnicy, Michał Kubisztal. - Nic nie robiono na szybko. Mieli szansę gry w elicie wcześniej, ale odpuścili, wiedząc, że nie mają zespołu na najwyższym poziomie. Dwa lata temu po awansie mówili: „spokojnie idziemy w górę”. To zespół w sporej mierze oparty na wychowankach. Latem wzmocniły go Cygan oraz Głębocka i mierzą coraz wyżej. To jest naprawdę groźna drużyna, choć jeszcze nierówno grająca i w tym upatrujemy szansy. W tej lidze nie ma zespołów, z którymi się nie da powalczyć. Oczywiście są bardzo silne siódemki z Lubina i Lublina. To jest na papierze, bo boisko czasami pokazuje coś innego. Za długo w tym siedzę, bym o tym nie wiedział.
Skuteczność do poprawy
- Nie zapominamy, że Gniezno to czwarty zespół ubiegłego sezonu - dodaje trener Kubisztal. - Wiemy więc, z kim przyjdzie nam się zmierzyć. Dwie pierwsze kolejki pokazały, że w tej lidze nie ma mocarzy. Trzeba po prostu wyjść na parkiet i walczyć. Fajnie, że po meczu z Gnieznem będziemy mieli trochę spokoju. Będzie można wrócić do treningów, złapać trochę oddechu. Poćwiczyć to, czego nam najbardziej brakuje i najbardziej zabolało w meczu z Elblągiem. A „zabiła” nas nieskuteczność. 40-45 procent to za mało, by wygrywać. Jakość gry w ataku jest do poprawy i to na już. Optymistyczna była natomiast nasza obrona. Była mniej więcej taka, jakiej oczekuję. Bramka też była bardzo mocna. Bardzo fajnie broniły Weronika Kordowiecka - cały mecz na równym, wysokim poziomie - i Anna Maria Musakowa, która obroniła dwa z trzech rzutów karnych, więc w tym elemencie jest duży optymizm. Znamy swoje słabości, wiemy nad czym pracować imam nadzieję, że już w Gnieźnie będzie widać poprawę w naszej grze.
Zbigniew Cieńciała