Natalia Kaczmarek po przylocie z Rzymu długo rozdawała autografy, ale czy w kontekście jej osiągnięcia można się dziwić? Fot. PAP/Piotr Nowak


Pstrokate szaty...

Kilka pań, choć są gwiazdami światowego formatu, nie przysłoni coraz bardziej widocznego kryzysu naszej „królowej”.


Sześć medali: dwa złote: Natalii Kaczmarek w biegu na 400 m (okraszony rekordem kraju) i Wojciecha Nowickiego w młocie; srebrne: Ewy Swobody oraz Anity Włodarczyk w młocie oraz Pii Skrzyszowskiej na 100 m ppł oraz Michała Haratyka w kuli - to osiągnięcia licznej, 96-osobowej ekipy biało-czerwonych w 26. mistrzostwach Europy w Rzymie. W poprzedniej imprezie, dwa lata temu w Monachium, było mniej startujących, zaś krążków 14 (w tym 3 złote, 6 srebrnych i 5 brązowych). Poprzednie mistrzostwa odbyły się po udanych dla nas igrzyskach olimpijskich w Tokio, a damy i rycerze naszej „królowej sportu” byli o dwa lata młodsi. Z kolei rzymski czempionat to tylko przystanek na drodze do Paryża, gdzie będą za sześć tygodni rozgrywane igrzyska olimpijskie.

Galopująca Europa

Właśnie dlatego na wszystkie dokonania podczas rzymskiej imprezy trzeba patrzeć przez pryzmat IO. Gdy jednak popatrzymy na dokonania innych reprezentacji, dopiero sobie uzmysłowimy jak lekkoatletyczny świat, w tym Stary Kontynent, galopuje. Włoska reprezentacja, jak przystało na gospodarzy, była perfekcyjnie przygotowana - 24 medale (11 złotych, 9 srebrnych, 4 brązowe) to nie dzieło przypadku! W tej ekipie pojawili się młodzi, pełni werwy wojownicy. Ale jak się zaprezentują podczas IO, gdzie konkurencja będzie silniejsza? Lekkoatleci z Francji, Wielkiej Brytanii też nie odstawali. Zaskoczyli in plus Szwajcarzy, podobnie jak Norwegowie...

Panie w blasku!

Na tle rywali nasi mistrzowie wypadli - powiedzmy - dostojnie. Oczywiście, wszystkim zaimponowały spontanicznością, entuzjazmem i walecznością nasze świetnie biegające panie. Natalia Kaczmarek już od początku sezonu zasygnalizowała wysoką formę, więc nowy rekord kraju - 48,98 - był kwestią czasu. Podopieczna trenera Marka Rożeja czyni stałe postępy i kto wie, gdzie jest kres jej możliwości. Za niezwykle efektowny występ w finale indywidualnym zapłaciła straszną cenę w biegu rozstawnym. Atakowała z dalekiej pozycji, chcąc wyprowadzić sztafetę na podium. Nie udało się, a na dodatek swój wysiłek mocno odchorowała; nie była w stanie pojawić się przed kamerami TVP. Musiała nawet skorzystać z pomocy lekarskiej!

Cieszymy się ze srebra Ewy Swobody, która przeobraziła się z frywolnej dziewczyny we w pełni tego słowa znaczeniu profesjonalistkę. Niebawem - jesteśmy o tym przekonani - poprawi rekord kraju Ewy Kasprzyk 10,93 z 1986 r. z Grudziądza. Najlepiej niech się to stanie w finale IO!

Dla odmiany Pia Skrzyszowska biega szybko przez płotki, ale jej rywalki - i te z Europy, i te ze świata - jeszcze szybciej. Pia zdaje sobie sprawę, że musi doskonalić technikę, by pokonać ten dystans szybciej niż wynosi rekord Polski Grażyny Rabsztyn 12,36 z 1980 r.

Anita Włodarczyk, multimedalistka w rzucie młotem, przez ostatnie dwa lata zmagała się z kontuzjami. Już od dawna zdawała sobie sprawę, że Paryż to jej ostatnia w karierze stacja i ten występ chciałaby uświetnić czwartym złotem olimpijskim. Poziom tej konkurencji mocno się obniżył, ale czy naszą mistrzynię stać rzuty w granicach 76 metrów? Bo tyle, a może i nieco więcej, trzeba będzie uzyskać, by stanąć na podium. Włodarczyk to doświadczona sportsmenka i pewnie wie, co trzeba zrobić, by osiągnąć sukces.

Siła spokoju

Wojciech Nowicki, kolejny multimedalista w rzucie młotem, jest nie tylko sympatyczny, ale i niezwykle opanowany. Po raz kolejny udowodnił, że mentalnie jest przygotowany na każdą okoliczność. W Rzymie ostatnim, zwycięskim rzutem „sponiewierał” rywali. Młociarz z Białegostoku, jak sam deklarował, nie jest w najwyższej formie, ta ma się pojawić dopiero na początku sierpnia. Jest on naszym niemal „murowanym” kandydatem do olimpijskiego podium. Natomiast niewiadomą stanowi Paweł Fajdek, bo nie sposób nie pamiętać jego „popisów” z kilku poprzednich igrzysk.

Kulomiot Sprintu Bielsko-Biała, Michał Haratyk - ma podobny charakter do Nowickiego - w Rzymie sprawił miłą niespodziankę, choć wcześniej miał problemy zdrowotne. Ale też w Paryżu, by znaleźć się w ścisłym finale, będzie musiał pchać kulę zdecydowanie dalej. Kulomioci z USA, i nie tylko, pchają pod 23 m lub nieco więcej.

Marii Andrejczyk, wicemistrzyni olimpijskiej z Tokio, brakuje spokoju, bo w każdym rzucie zachowywała się nerwowo i za bardzo chciała, by próba zakończyła się powodzeniem. Nic z tego; jej występ zakończył się fiaskiem.

Strach myśleć

Po igrzyskach w lekkiej atletyce (i nie tylko) nastąpi zmiana pokoleniowa. Związkowi działacze doszli do słusznego wniosku, że do Rzymu trzeba wysłać młode zaplecze, by zbierało doświadczenia. Owszem, może i zebrało, ale wypadło blado. Strach myśleć, co stanie się, gdy mistrzowie zdecydują się na sportową emeryturę, bo następców brak. Kilka pań - gwiazd już światowego formatu - nie przysłoni golizny naszej „królowej”. W wielu konkurencjach nasi przedstawiciele szorowali po dnie, zajmując końcowe lokaty w eliminacjach lub też półfinałach. Na przykład zdecydowanie więcej spodziewaliśmy się po zawodnikach startujących na średnich dystansach. Dość powiedzieć mistrz Europy na 1500 m miał prawie 15 sek. przewagi nad Polakami, którzy przepadli w eliminacjach. A takie przykłady można mnożyć.

Czego zatem mamy oczekiwać po występach w Paryżu?


6

W RZYMIE ustanowiono sześć rekordów mistrzostw Europy

400 m ppł - Femke Bol (Holandia) –                          52,49

1500 m – Jakob Ingerbrigsten (Norwegia) –                3.31,95

400 m ppł – Karsten Warholm (Norwegia) –             46,98

wzwyż – Gianmarco Tamberi (Wlochy) –                     2,37

trójskok – Jordan Alejandro Diaz Fortun (Hiszpania) 18,18

tyczka – Armand Duplantis (Szwecja) –                        6,10.


Włodzimierz Sowiński