Przypomniał się kibicom

Mecz Radomiaka ze Stalą Mielec nie był pokazem największych piłkarskich umiejętności. Obu drużynom zależało jednak na punktach na punktach, a nie na stworzeniu fantastycznego widowiska. W końcu zwycięstwo w starciu pozwalało jednemu z uczestników rywalizacji na oddalenie się od bezpośredniego rywala. Zadanie udało się wypełnić drużynie Stali, która w pierwszej połowie zdobyła dwie bramki.

Przy pierwszym trafieniu pomogli jej przeciwnicy, a konkretnie Jan Grzesik. Robert Dadok, znajdując się w polu karnym - oddał strzał. Na przeszkodzie stanął defensor radomskiego zespołu, który poślizgnął się i w niekontrolowany sposób zablokował futbolówkę ręką. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na „wapno”. Właśnie w takich kuriozalnych okolicznościach przyjezdni z Mielca wyszli na prowadzenie, bo z 11. metrów gola zdobył Piotr Wlazło, który jest… wychowankiem Radomiaka. Nie była to pierwsza jego bramka strzelona zespołowi z rodzinnego miasta. Wcześniej, w sezonie 2020/21, gdy był piłkarzem Bruk-Betu, także wpisał się na listę strzelców w wygranym przez niecieczan meczu 3:2.

Chwilę przed zakończeniem pierwszej połowy prowadzenie Stali podwyższył Ilja Szkurin. Białoruski napastnik zakończył świetną kontrę wyprowadzoną przez podopiecznych Janusza Niedźwiedzia. Piłkę z prawej strony zagrywał w pole karne Dadok, a snajper tylko dołożył nogę, nie dając Maciejowi Kikolskiemu szans na interwencję.

Radomiak miał 45 minut na odwrócenie losów meczu. Nie był jednak na tyle skuteczny, żeby doprowadzić chociażby do wyrównania. Stać go było tylko na przypadkowego gola honorowego. W 74 minucie piłka po strzale Leandro (rezerwowego, który przedwcześnie opuścił plac gry z powodu kontuzji) nie zmierzała do bramki, ale odbiła się od Dadoka, przez co Jakub Mądrzyk został zmylony i musiał wyciągać futbolówkę z siatki.

Kacper Janoszka