Sport

Przyjemny powrót?

Atalanta po blisko roku wraca nad Wisłę, znów pokazać klasę w europejskich pucharach.

Poprzednia wizyta Atalanty w Polsce była niezwykle udana. Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus

Połowa grudnia 2023 roku w Sosnowcu. Raków Częstochowa rozgrywał ostatnie spotkanie fazy grupowej w ramach Ligi Europy. Rywalem była Atalanta. W zasadzie po 26 minutach było już po meczu – najpierw Luis Muriel, a następnie Giovanni Bonfanti trafiają do siatki. Ówczesny mistrz Polski przyjął jeszcze dwa kolejne trafienia od włoskiego rywala. Choć był to wielki triumf Atalanty, tak niewielu przewidywało, że podopieczni Gian Piero Gasperiniego dotrą do wielkiego finału, a na dodatek pozbawią szans na sukces niepokonany do tamtego pojedynku Bayer Leverkusen (jedyna porażka „aptekarzy” w poprzednim sezonie!). Teraz „orobici” wracają do Polski, jednak czeka ich pojedynek ze zdecydowanie bardziej wymagającym przeciwnikiem.

- Atalanta chce rozegrać mecz o niesamowitym prestiżu ze swoim naturalnym entuzjazmem i chęcią zadziwiania. To będzie trudne spotkanie. Włożymy w nie wszystkie swoje siły i umiejętności – powiedział Gian Piero Gasperini przed rywalizacją z Realem Madryt. Będzie to nie tylko uczta dla kibiców, ale i interesujące zderzenie się dwóch włoskich szkoleniowców. Ci na dodatek doskonale się znają. - Ancelotti dokonał wielkich rzeczy w ostatnich latach. Dokonał tego z wieloma zespołami z różnych krajów. Dla wielu trenerów jest punktem odniesienia. We Włoszech to wzór zwycięskiego szkoleniowca. Wspólnie kończyliśmy kurs w Coverciano. Znamy się od dawna. Darzę go wielkim szacunkiem. Miło jest znaleźć się w finale europejskiego pucharu, choć on jest do tego przyzwyczajony – dodaje 66-latek, dla którego będzie to czwarty finał w karierze.

Dotychczas statystyki działają na jego niekorzyść. Przegrał w 2019 i 2021 roku walkę o Puchar Włoch. Triumfował za to w Lidze Europy. Bayer, choć wielki w poprzednich rozgrywkach, nie jest jednak w stanie choć minimalnie dorównać sile Realu. W dodatku dla madrytczyków taki pojedynek to norma. W końcu w ostatnich latach dominowali w Lidze Mistrzów. Finał Superpucharu Europy jest dla Atalanty, ale i całej włoskiej piłki, wyjątkowy.

- W takim spotkaniu włoska drużyna nie grała 14 lat. Nie ma chyba żadnego gracza w naszej lidze, który grałby w takim pojedynku. Dla nas to najlepsza rzecz, jaka mogła się wydarzyć. Damy z siebie wszystko, by po meczu zostać docenionym – dodaje szkoleniowiec Atalanty. W środowy wieczór wielce prawdopodobne, że kilku graczy otrzyma szansę debiutu, między innymi Mateo Retegui, który do Bergamo trafił z Genoi. Teraz ma pomóc w odniesieniu największego klubowego sukcesu, choć o ten będzie niezwykle trudno.

(ptom)