Sport

Przyjęcie do poprawy

Rozmowa z Andrzejem Urbańskim, byłym zawodnikiem i trenerem m.in. Płomienia Milowice

Polacy w MŚ nie zachwycają, ale robią swoje i wygrywają. Fot. volleyballworld.com

W mistrzostwach świata za nami faza grupowa. Jak pan oceni postawę naszej drużyny w starciach z Rumunią, Katarem i Holandią?

- Polacy na razie grają przeciętnie, ale mieli wygrać te mecze i wygrali. Wykonali więc zadanie. To jest turniej i najwyższa forma ma dopiero przyjść na najważniejsze spotkania, te o medale.

Skąd takie problemy z formą?

- Podobno nasi zawodnicy jeszcze ciężko trenują. Cały czas robią siłownię. Stąd u nich tak „ciężkie nogi”. Mam nadzieję, że od 1/8 finału, od spotkania z Kanadą, przyjedzie świeżość i pokażą pełnie swoich umiejętności, bo przecież w siatkówkę grać potrafią.

Co w pierwszej kolejności trzeba poprawić?

- W żadnym z dotychczasowych meczów w naszym zespole na wysokim poziomie nie zagrał cały zespół. Dobrze prezentowali się tylko poszczególni gracze. Z Holandią tak naprawdę grało jedynie dwóch zawodników, Bartosz Kurek i Kamil Semeniuk. We dwójkę wygrali nam mecz. Czekam na moment, w którym cała szóstka będzie prezentowała wysoki poziom. Trzeba również popracować nad  serwisem. W tym elemencie jak na razie nie radzimy sobie najlepiej. Popełniamy zbyt dużo błędów, i to wcale nie przy najmocniejszej zagrywce. Co wykazali Holendrzy, brakuje nam również dokładności przyjęcia serwisów rywali. Oczywiście nie zawsze się da dobrze dograć piłkę do rozgrywającego, zwłaszcza gdy zagrywka jest kierunkowa i mocna. Okazało się, że Marcin Komenda, gdy musiał biegać za piłką, nie zawsze potrafił dograć piłkę partnerom. Mam jednak nadzieję, że z każdym kolejnym meczem gra naszego zespołu będzie lepsza. 

A widzi pan progres w grze Polaków?

- Na razie nie widzę, nie ma wirtuozerii. Cieszą jednak zwycięstwa przy słabym przyjęciu. Ale tak mamy zbudowaną drużynę. Bartosz Kurek, Wilfredo Leon, Tomasz Fornal czy Kamil Semeniuk są zawodnikami, którzy mają sobie radzić na wysokiej piłce.

W 1/8 finału gramy z Kanadą, w ćwierćfinale możemy trafić z kolei na Turcję. Obecność tych drużyn jest dla pana zaskoczeniem?

- Z jednej strony tak, bo do tej pory nie zaliczały się do czołówki, ale z drugiej - są one silne. W obu grają bardzo dobrzy siatkarze. Mają więc kim straszyć. W mistrzostwach świetnie pokazała się też Bułgaria. To bardzo młoda drużyna, która z roku na rok robi postępy. Może sprawić jeszcze niespodziankę. Podobają mi się również Argentyńczycy. Zresztą w okresie przygotowawczym przegraliśmy zarówno z Bułgarami, choć to było jeszcze w czerwcu, jak i Argentyńczykami. Bez wątpienia obie ekipy mają potencjał.   

Jaki będzie scenariusz spotkania z Kanadą?

- Spodziewam się meczu podobnego do tego z Holandią. Kanadyjczycy na pewno postawią na ryzykowną zagrywkę. Jeśli będą to robili skutecznie, jeśli odrzucą nas od siatki, mogą sprawić wiele problemów. Ma kto bowiem u nich atakować, jak choćby obaj skrzydłowi, Xander Ketrzyński i Sharone Vernon-Evans, który kiedyś grał w PlusLidze. Są też doświadczony Nicholas Hoag i Isaac Hesinga, trzeba uważać na Fynniana McCarthy’ego. W PlusLidze w Bogdance LUK Lublin grał bardzo dobrze. Jeśli jednak nasi siatkarze „odpalą”, nie powinni mieć problemów z awansem do półfinału.

Już po fazie grupowej z mistrzostwami pożegnali się dwaj główni faworyci, mistrzowie olimpijscy Francuzi i zawsze mocni Brazylijczycy. Nie ma też już wysoko notowanej Japonii, a z trudem do 1/8 finału przeszły Włochy i Iran. Co się stało faworytom?

- Te mistrzostwa po raz kolejny pokazują, jak obciążeni są najlepsi zawodnicy na świecie. Grają na okrągło. Najpierw rozgrywają mnóstwo meczów w lidze i europejskich pucharach, a zaraz potem czekają ich występy w reprezentacji. Tydzień odpoczynku, który mają między sezonem klubowyma reprezentacyjnym, to zbyt mało czasu na zregenerowanie się i odpoczynek. Stąd później problemy z kontuzjami i utrzymaniem wysokiej formy. Najlepszym przykładem jest Earvin N’Gapeth. Francuz do składu dołączył dopiero tuż przed mistrzostwami i na Filipinach prezentował się słabo. W naszej kadrze z kolei brakuje Mateusza Bieńka, Pawła Zatorskiego czy Aleksandra Śliwki, wicemistrzów olimpijskich z Paryża, ale my na szczęście mamy odpowiednie zaplecze.

(mic)