Przetrawić szalony mecz
Za kadencji trenera Jacka Magiery drużyna z Oporowskiej po raz pierwszy straciła pięć goli.
ŚLĄSK WROCŁAW
Po porażce w Szczecinie z Pogonią (3:5) wicemistrz Polski wylądował w tabeli na przedostatnim, 17. miejscu. I pozostanie w strefie spadkowej przez najbliższe dwa tygodnie, przynajmniej do 16 września, gdy zmierzy się na własnym stadionie z zamykającą tabelę Stalą Mielec.
Pierwsza „piątka”
Szkoleniowiec Śląska Jacek Magiera nie był zadowolony z rozmiarów porażki swojego zespołu. - Oglądaliśmy mecz, w którym padło aż osiem goli - powiedział na wstępie „Magic”. - Pewnie ci, którzy siedzieli przed telewizorem, powiedzą, że było to fajne widowisko. Ja z perspektywy trenera Śląska przede wszystkim chciałbym zacząć od gratulacji dla Pogoni, która wygrała zasłużenie. My popełniliśmy zbyt dużo błędów, żeby myśleć o punktach. W pierwszej połowie był to mecz typu akcja za akcję. Myślę, że druga połowa od początku była taka, gdzie widać było, że potrafiliśmy wrócić do meczu. Mieliśmy okazje, których nie wykorzystaliśmy. Pierwszy raz zdarzyło się, odkąd pracuję w Śląsku, że straciliśmy 5 goli. Na pewno nie jest to ten Śląsk, jakiego pamiętamy, chociażby z poprzedniego sezonu. Z tego co widzę, trzeba wrócić do podstaw. Mamy 15 dni, jest przerwa na reprezentacje, ale w tym momencie nie jest ona dla nas korzystna.
Dziurawa defensywa
Sen z powiek powinna spędzać trenerowi Magierze postawa jego zawodników w defensywie. - Wykluczam aspekt, że przeciwnik był nastawiony lepiej od nas - powiedział 47-letni szkoleniowiec. - Cały czas musimy wywierać większą presję. To nie jest tak, że za defensywę odpowiadają bramkarz i obrońcy, cały zespół ponosi odpowiedzialność. Z Pogonią rozdaliśmy prezenty. Sygnałem ostrzegawczym był pierwszy nieuznany gol. Sądziłem, że obudzimy się, natomiast pierwsze 15-20 minut tego meczu nie było takie, jak chcieliśmy grać. Udało się doprowadzić do wyrównania po rzetelnej grze, natomiast daliśmy rywalom prezent przy strzale na 3:2. Na pewno nam to nie przystoi, mając tak rosłych zawodników. Zmiana Aleksandra Paluszka? To była zmiana taktyczna. Simeon Petrow ma inne atuty niż Paluszek. Wiedzieliśmy, że świeży zawodnik na tej pozycji, który nie grał w ostatnim spotkaniu, być może będzie lepiej wprowadzał piłkę, a tego potrzebowaliśmy.
Wszystkie gole dla wrocławian w Szczecinie padły po uderzeniach głową. - W ofensywie jest dużo do poprawy i wiemy o tym - dodał trener Magiera. - W ostatniej strefie boiska mogli lepiej grać nasi skrzydłowi, od nich wymagamy wykończenia akcji. Burak Ince miał znakomitą okazję, żeby strzelić gola na 3:3. Zabrakło milimetrów, ale to są te detale, które decydują. Pogoń wykorzystała błędy Śląska, a Śląsk błędów Pogoni nie. Plusem na pewno jest gol Musiolika. Było mu to potrzebne.
Jedyny plus
Na pewno jedynym plusem pierwszej połowy był fakt, że byliśmy w stanie się podnieść – powiedział pomocnik wrocławian Marcin Cebula. - Wyciągnęliśmy wynik z 0:2 na 2:2. Wtedy poczuliśmy, że wracamy do spotkania. Nie wystrzegaliśmy się jednak błędów w dalszej części meczu i skończyliśmy go bez punktów. Wydaje mi się, że problem jest nie tylko w defensywie, na wynik z tyłu i czyste konta pracują nie tylko obrońcy. Na pewno nie wygląda to dobrze i czekają nas tygodnie ciężkiej pracy. Strzelamy trzy bramki, ale co z tego, jeżeli przeciwnik ma ich jeszcze więcej. Teraz mamy trochę czasu do namysłu i przygotowanie do dalszych meczów. Sezon jest długi, a my chcemy zacząć wygrywać. Wiemy, że musimy zacząć punktować w kolejnych starciach.
Niepocieszony był napastnik Sebastian Musiolik, który wreszcie się przełamał i strzelił pierwszego swojego gola dla Śląska. - Oczywiście, że wolałbym wygrać i nie mieć strzelonej bramki, lecz jednocześnie wierzę, że to może mi pomóc - stwierdził 28-letni napastnik. - Mój początek w Śląsku nie był najlepszy, brakowało też szczęścia, ale w końcu udało się znaleźć drogę do siatki. Teraz mamy kilkanaście dni, by wyrzucić to z głowy i skupić się na tym, by wygrać ze Stalą Mielec. Oczywiście głód wygrywania jest ogromny i chętnie zagrałbym nawet jutro, ale musimy sobie z tym jakoś poradzić. To był szalony mecz, lecz niestety przegrany.
Bogdan Nather