Przerwać klątwę Pasów!
Z mało którym przeciwnikiem mają w Rakowie tak złe wspomnienia jak z Cracovią. I to nie tylko z powodu fatalnego bilansu na boisku.
Czy Patryk Makuch (z prawej) dostanie w sobotę szansę na występ przeciwko byłemu klubowi? Fot. Grzegorz Misiak/PressFocus
RAKÓW CZĘSTOCHOWA
Do teorii, że jakiś klub któremuś „nie leży” można mieć różne podejście, ale skupiając się jedynie na faktach - Raków od powrotu do ekstraklasy w 2019 roku na 12 spotkań wygrał z Cracovią tyko jedno! Pozostałe mecze to 5 remisów i 6 porażek. Gdyby zostawić tylko konfrontacje przy Kałuży, ten bilans dla drużyny Marka Papszuna będzie jeszcze bardziej przygnębiający: 0 zwycięstw, 2 remisy i 4 porażki. Do tego bilans bramkowy: 2:11. Mało? Raków w sześciu ligowych wizytach na obiekcie Pasów tylko raz był w stanie trafić do bramki!
Jedziemy tam wygrać
W Częstochowie jednak nie chcą wierzyć w klątwy, a nawet jeśli takowa nad Rakowem w starciach z Cracovią wisi, to jak najszybciej zamierzają ją przerwać! - Spójrzmy na to z innej strony. Sezon zaczęliśmy od porażek z drużynami, z którymi zazwyczaj dobrze nam szło. Skoro Cracovia przeważnie nam „nie leżała”, to może teraz będzie odwrotnie? Jedziemy tam po zwycięstwo, stać nas na nie. Za chwilę zresztą zagramy z nią również w Pucharze Polski i jesteśmy zdeterminowani, aby oba spotkania wygrać. Znamy swoją siłę - bez kompleksów do meczu przy Kałuży podchodzi Rafał Niewmierzycki, członek zarządu klubu z Częstochowy. Za Rakowem przemawia ewidentna fala wznosząca, na jakiej się znalazł. - Wygrywamy i co równie ważne, gramy dużo lepiej niż wcześniej. Nastroje po kiepskim początku sezonu teraz są już pozytywne. Sytuacja wygląda na ustabilizowaną - dodaje nasz rozmówca.
- Trudne spotkanie z dobrze dysponowanym zespołem, który będzie się liczył w rozgrywce o najwyższe pozycje - nie szczędzi ciepłych słów pod adresem rywala Marek Papszun.
Jak nie robić transferów
Nie najlepsze wspomnienia z Cracovią nie są w częstochowskim klubie spowodowane wyłącznie wynikami. Powoduje je również... historia transferów z ostatnich lat. W Rakowie po piłkarzy Cracovii sięgali bowiem dość chętnie, ale przeważnie nie spełniali oni pokładanych nadziei. Podzielenie tych transferów jedynie na złe i bardzo złe byłoby oczywiście przesadą, ale jest coś w tym, że piłkarze, którzy spod Wawelu przenieśli się pod Jasną Górę, raczej nie rozwinęli umiejętności, a ich wartość rynkowa zazwyczaj pikowała.
Jako pierwszy na taką przeprowadzkę zdecydował się Mateusz Wdowiak i można ją ocenić pozytywnie. „Wdówka”, przychodząc do Rakowa w lutym 2021 roku, wyceniany był na 300 tys. euro. Gdy 2,5 roku później przenosił się do Zagłębia, lubinianie zapłacili połowę tej kwoty, choć Transfermarkt wyceniał piłkarza aż na 800 tys. euro. Dla częstochowian 10 razy wpisał się na listę strzelców. Często był podstawowym graczem, ale kibice pamiętają mu zmarnowaną okazję w meczu ze Slavią Praga. Gdyby trafił, Raków pewnie już w 2022 zadebiutowałby w fazie grupowej Ligi Konferencji. Kamil Pestka, który do Częstochowy trafił za darmo po mistrzowskim sezonie Rakowa, to już transfer typowo nieudany, choć o tym zawodniku swego czasu mówiło się, że „zamknie lewą obronę reprezentacji Polski”. Jego największym problemem było zerwanie więzadła pobocznego. Z kontuzją, której nabawił się jeszcze pod Wawelem, nie mógł uporać się niemalże przez cały okres gry w Częstochowie. Jeśli wracał do gry, to na krótko, a klub miał z niego niewielki pożytek.
W przypadku Jakuba Myszora próg oczekiwań nie był zbyt wysoki, ale urodzony w Tychach pomocnik nie spełnił nawet ich. W Częstochowie mogą się cieszyć, że za piłkarza zapłacili jedynie 70 tys. euro. Po zaledwie czterech występach w Rakowie został wypożyczony do pierwszoligowego Ruchu Chorzów. Jedynym, który zamienił Cracovię na Raków i nadal jest w Częstochowie, jest Patryk Makuch. Wychowanek SMS-u Łódź miał być lekiem na całe zło związane z niemocą napastników, ale na razie nie przekonał do siebie ani kibiców, ani sztabu szkoleniowego. Na lekkie usprawiedliwienie napastnika działa fakt, że ma doprawdy wyjątkowego pecha do kontuzji. Ledwo wyleczy jedną, kolejna już siedzi mu na ogonie. Dobre występy Makuchowi się zdarzały, potrafi pracować dla drużyny, ale snajpera rozlicza się przede wszystkim z goli, a tych w 39 występach rosły napastnik strzelił zaledwie 4. W sobotę ma jednak spore szanse wybiec w wyjściowej jedenastce.
Mariusz Rajek
