Sport

Przepustka do piekła

Tak naprawdę nie wiadomo, kto jest pierwszym trenerem drużyny z Oporowskiej - Marcin Dymkowski czy Michał Hetel?

Czy Mateuszowi Żukowskiemu (na zdjęciu) i jego kolegom ze Śląska pozostała już tylko modlitwa? Fot. Marcin Karczewski/PressFocus

ŚLĄSK WROCŁAW

Tytułowym piekłem dla drużyny z Oporowskiej byłaby degradacja do Betclic 1. Ligi. A katastrofa zbliża się naprawdę milowymi krokami, co doskonale pokazuje tabela po 17 kolejkach.

Marazm w ekipie Śląska pogłębili działacze, powierzając opiekę nad zespołem duetowi Marcin Dymkowski - Michał Hetel. Ten układ obowiązuje tylko na papierze, ponieważ de facto drużynę prowadzi młodszy z trenerów. Dlaczego zatem na konferencje prasowe chodzi Marcin Dymkowski? Ponieważ tylko on ma uprawnienia do prowadzenia drużyny (jest uczestnikiem kursu UEFA Pro), podczas gdy Hetel może pochwalić się tylko licencją UEFA A. Ponadto nie był członkiem sztabu Jacka Magiery, więc w świetle obowiązujących przepisów nie może być trenerem pierwszego zespołu Śląska.

Dramatyczna skuteczność

Widać jak na dłoni, że między szkoleniowcami nie ma chemii, a oliwy do ognia dolewają dziennikarze, głównie z Wrocławia i okolic, na siłę promując Michała Hetela. Dowody? Chociażby po ostatnim meczu z Puszczą Niepołomice na konferencji prasowej głos zabrał Marcin Dymkowski: - Powinniśmy zamknąć mecz w 1. połowie, kiedy przeważaliśmy, stwarzaliśmy sytuacje i oddaliśmy 16 strzałów - powiedział. - Nasza skuteczność była jednak żadna. Takie są mecze z Puszczą, że jak nie strzelisz gola, to Puszcza będzie kraść czas i dobrze go wykorzystywać, aby zamknąć mecz. Szkoda mi środowiska Śląska, bo przegraliśmy kolejne spotkanie i jesteśmy na ostatnim miejscu. Dopóki będziemy mieli siły, będziemy walczyć. Później pojawił się syndrom sprzed zmiany trenera, kiedy pierwsza stracona bramka determinuje problem mentalny tego zespołu. Zawodnicy nie są w stanie dźwignąć ciężaru meczu i dać z siebie maksimum w złych momentach. Ten mecz pokazał, że nawet dobra gra w 1. połowie nie jest w stanie zdeterminować poczynań w 2. połowie. Szczerze trzeba przyznać, że nie było tak dobrze jak przed przerwą. Dokonane zmiany nie dały oczekiwanych efektów. Przykro mi to mówić, ale po raz kolejny w tym sezonie widać spuszczone głowy i brak wiary, że może się coś udać. Trochę się im nie dziwię, bo jesteśmy na ostatnim miejscu, ale nie zmienia to faktu, że jesteś sportowcem i powinieneś walczyć do końca. Byłem sportowcem i zawsze walczyłem do końca. Trzeba walczyć nie tylko dla klubu, ale dla siebie. Mam nadzieję, że podniosą głowę i będą to robić.

Duże rozczarowanie

Dziennikarze związani ze Śląskiem uporczywie „pompują” Michała Hetela, to szkoleniowiec urodzony w Ziębicach. Brał on udział w konferencji przed meczem z Puszczą, natomiast „Dymek” został odstawiony na boczny tor. 31-letni Hetel dokonał również analizy postawy drużyny w ostatnim spotkaniu, ale nie powiedział niczego odkrywczego. - Puszcza Niepołomice zrobiła to, co my powinniśmy zrobić, czyli strzelić gola, wykorzystując swoje sytuacje - stwierdził. - Bo ich nam nie brakowało, lecz byliśmy nieskuteczni. Gol przyjezdnych ustawił w pewien sposób drugą część gry. Puszcza dobrze operowała w defensywie i wielokrotnie była w stanie zablokować nasze strzały. Brak skuteczności jest jednym z głównych powodów tego wyniku. Po straconej bramce nie zaprezentowaliśmy się tak, jak powinniśmy. Nie możemy być zadowoleni z wyniku, to dla nas ogromne rozczarowanie. Nikt nie odmówi zawodnikom zaangażowania, ale to było za mało, do tego trzeba dołożyć jakość przy wykańczaniu stworzonych okazji. Tego, co się wydarzyło w meczu z Puszczą, już nie zmienimy. Musimy się szybko podnieść po tej porażce, bo już we wtorek czeka nas kolejne arcyważne spotkanie, tym razem w Pucharze Polski. Nie ma mowy o żadnym odpuszczaniu, zagrają zawodnicy, którzy będą w najwyższej formie. Naszym celem jest awans.

Bogdan Nather