Sport

Przemożna chęć rewanżu

Liverpool w ostatnich latach głównie przegrywał z Realem w ważnych meczach.

Thibaut Courtois wie, że piłkarze Liverpoolu pamiętają porażki z Realem i będą się chcieli za nie zrewanżować. Fot. Cesar Cebolla/PRESSINPHOTO/SIPA USA/PressFocus

Rywalizacja Realu Madryt z Liverpoolem będzie wzbudzać w środowy wieczór najwięcej zainteresowania. W końcu pomiędzy tymi zespołami rozstrzygnęła się walka o najważniejsze klubowe trofeum w Europie w 2018 roku. Wtedy „The Reds” spotkali się w finale Ligi Mistrzów z „Królewskimi” na Stadionie Olimpijskim w Kijowie. Po fatalnych błędach bramkarza Lorisa Kariusa „Los Blancos” pewnie wygrali 3:1. Liverpool pod wodzą Juergena Kloppa dobrze zapamiętał ten moment i był on motywacją. W kolejnym roku wygrali Champions League, pokonując w finale Tottenham.

Jednak na spotkaniu w stolicy Ukrainy rywalizacja Realu z Liverpoolem się nie zakończyła. W 2022 roku po raz kolejny drużyna niemieckiego szkoleniowca zagrała przeciwko madrytczykom i znów, tym razem w stolicy Francji, musiała uznać wyższość piłkarzy Carlo Ancelottiego, dla którego był to pierwszy sezon w roli szkoleniowca „Królewskich” po powrocie do stolicy Hiszpanii. Juergen Klopp po raz drugi musiał obejść się smakiem...

Teraz niemieckiego szkoleniowca w Liverpoolu już nie ma. W środę na stadionie Anfield będziemy świadkami meczu Realu z odmienionymi „The Reds”, z Arne Slotem w roli opiekuna drużyny. Mimo wszystko w zespole nadal znajdują się piłkarze, którzy pamiętają porażki z Realem w finałach. Będzie to więc niezwykle ciekawy mecz z perspektywy angielskiej ekipy, która będzie chciała się odgryźć za porażki sprzed lat. – Będą odczuwać dodatkową motywację, bo przegrali finał w Paryżu. Natomiast w sezonie 2022/23 wygraliśmy z nimi w fazie pucharowej. Mają w sobie chęć rewanżu i będą chcieli nas pokonać – powiedział Thibaut Courtois, bramkarz Realu Madryt.

W ostatnim finale pomiędzy tymi zespołami jedynego gola zdobył Vinicius. Tym razem Brazylijczyka zabraknie w spotkaniu na angielskiej ziemi. Nie jest to jedyne osłabienie madrytczyków, którzy ostatnio zmagają się z plagą kontuzji. Problemy zaczęły się jeszcze w poprzednim sezonie, gdy David Alaba zerwał więzadła krzyżowe i do tej pory nie doszedł do siebie. W bieżącym sezonie kontuzji doznali Eder Militao oraz Dani Carvajal. Jeżeli wrócą do gry jeszcze w tym sezonie, to dopiero pod koniec zmagań. Co więcej, w kadrze Realu na mecz z Liverpoolem nie znaleźli się Aurelien Tchouameni oraz Rodrygo. Brak francuskiego obrońcy może być bolesny, ponieważ teoretycznie miał on być zastępcą Militao i Alaby. Tymczasem Carlo Ancelotti najprawdopodobniej w pierwszym składzie obok Antonio Ruedigera wystawi Raula Asencio, który będzie debiutował w Lidze Mistrzów.

W teorii oznacza to ogromną szansę na sukces dla ekipy Arne Slota. Problem polega na tym, że Real pomimo ogromnych problemów kadrowych w miniony weekend zagrał fantastyczny mecz przeciwko Leganes. Nawet gdy zabrakło ważnych postaci, pojawiali się nowi zawodnicy, którzy pokazali swój potencjał. Fede Valverde został z konieczności prawym obrońcą i w ogóle nie było widać, że nie jest to jego nominalna pozycja. W linii pomocy grali natomiast Dani Ceballos oraz Arda Gueler, którzy do tej pory byli zmiennikami. Na tym polega siła „Królewskich” – nawet w trudnych momentach znajdują się nowi zawodnicy, którzy nie zmniejszają jakości zespołu.


5. KOLEJKA

Środa, 27 listopada

Crvena Zvezda – Stuttgart, Sturm Graz – Girona (oba o 18.45), Aston Villa – Juventus, Bologna – Lille, Celtic – Brugge, Dinamo Zagrzeb – BVB, Liverpool – Real M., Monaco – Benfica, PSV – Szachtar (wszystkie o 21.00).

Kacper Janoszka