Przegrali lepsi
Czasem futbol jest brutalny i punkty traci zespół, który przeważał i powinien wygrać.
GKS KATOWICE
Tak było choćby w poniedziałek w starciu GieKSy z Koroną Kielce. Przy Bukowej zdecydowana większość świadków tego meczu przecierała oczy ze zdumienia. Przez 90 minut oglądali rywalizację, w której każdy jej aspekt wskazywał na to, że katowiczanie zdobędą trzy punkty. Tymczasem gospodarze poniedziałkowego starcia, którzy przeważali, konstruowali akcje, szukali bramki, ostatecznie jednak przegrali ze słabo dysponowaną Koroną Kielce.
O tym, że kielczanie nie radzili sobie najlepiej w Katowicach, świadczą słowa trenera Jacka Zielińskiego. – Nie był to wielki mecz w naszym wykonaniu. Czasami aż oczy krwawiły, patrząc na to, co działo się na boisku – skomentował postawę swoich podopiecznych doświadczony szkoleniowiec. Zaznaczył jednak, że wykazali się cierpliwością – w końcu po nieustannym naporze GieKSy to właśnie Korona w 88 minucie zdobyła gola na 2:1, który zamknął mecz.
Dwa błędy
– Niestety, wynik nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku. Nic na to nie poradzimy. Byliśmy lepsi i powinniśmy to spotkanie wygrać, więc sami powinniśmy mieć do siebie pretensje o to, że tak się nie stało. Piłka jest niesprawiedliwa i trzeba robić wszystko, żeby wszystkie mecze w tym roku zagrać z takim samym animuszem i wiarą w zwycięstwo. W poniedziałek drużyna obie te rzeczy pokazała, ale jesteśmy bez punktów – powiedział po ostatnim gwizdku trener GKS-u, Rafał Górak. Prawda jest taka, że jego podopieczni popełnili w trakcie spotkania dwa błędy, po których przyjezdni z województwa świętokrzyskiego zdobyli dwie bramki. Najpierw przegrywająca 0:1 Korona wywalczyła rzut karny, gdy błąd komunikacyjny w obronie popełnili Arkadiusz Jędrych, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński. Wykorzystał to Wiktor Długosz, który po rajdzie był faulowany w polu karnym, a z 11 metrów do siatki trafił Pedro Nuno. Później, w drugiej połowie, piłkarze GieKSy nie byli w stanie oddalić zagrożenia, wybijając piłkę z „16”. Piłkę przejął Dawid Błanik i zapewnił Koronie zwycięstwo.
Do ataku!
W międzyczasie katowiczanie robili wszystko, żeby zdobyć gola. Najlepszą okazję miał Adam Zrelak, który nie dobił piłki do pustej bramki po atomowym uderzeniu Adriana Błąda i niepewnej interwencji bramkarza Korony. Aktywny na skrzydle był Borja Galan. Piłkarze GieKSy zauważyli, że Hiszpan świetnie radzi sobie w starciach z defensorami z Kielc, więc co chwilę posyłali do niego piłkę. – Nawet po działaniach trenera Korony było widać, że lewą stroną Borja dominuje nad zawodnikami Korony. Wygrywał pojedynki z przeciwnikami w sposób bezceremonialny. Chcieliśmy atakować właśnie tą stroną, bo widzieliśmy, że rajdy w pole karne mogą przynieść skutek – stwierdził po meczu Górak. Ostatecznie Galan, pomimo wielu świetnych rajdów, nie pomógł katowiczanom w trafieniu do siatki. Za niewykorzystaną dominację Korona odpłaciła się golem w końcówce.
Bywało gorzej
Nie da się nie zwrócić uwagi na to, z jak wielkimi problemami kadrowymi musiał borykać się szkoleniowiec GKS-u w miniony poniedziałek. Przede wszystkim zabrakło Martena Kuuska, który doznał kontuzji w pucharowym meczu z Unią Skierniewice. Natomiast w trakcie spotkania trener Górak musiał przeprowadzić aż trzy zmiany spowodowane urazami. Przedwcześnie boisku opuścili Mateusz Kowalczyk, Bartosz Nowak oraz Klemenz. To nie wróży niczego dobrego przed ostatnimi meczami w bieżącym roku kalendarzowym. GieKSa przegrała trzeci – wliczając porażkę w Skierniewicach – mecz z rzędu, straciła ważnych zawodników i istnieje ryzyko przedłużenia serii spotkań bez punktów, biorąc pod uwagę, że przed katowiczanami mecze z bardzo dobrymi zespołami, czyli Cracovią i Lechem Poznań. Trener Górak zachowuje jednak spokój. – Wielokrotnie znajdowaliśmy się w trudniejszych momentach. Mieliśmy większe problemy w przeszłości ze sposobem grania. Jestem pełen optymizmu. Będzie dobrze – przekazał opiekun zespołu ze stolicy województwa śląskiego.
Kacper Janoszka