Sport

Przełamanie Efezu

Kolejne dobre spotkanie Jordana Loyda, zespół z Efezu odwrócił złą serię.

Trener Bayernu Herbert Gordon nie zawsze był zadowolony z decyzji sędziów. Fot. PAP/EPA

EUROLIGA

W ostatniej kolejce serię porażek zakończył turecki Anadolu Efez, który w Paryżu pokonał Paris Basketball. O wygranej gości w dużej mierze przesądziła świetna druga kwarta, w której byli lepsi o 11 punktów (29:18). Gracze Efezu byli bardzo skuteczni w rzutach spod kosza i z półdystansu (57 procent przy ledwie 38 proc. gospodarzy). Ekipa ze stolicy Francji popełniła aż 18 strat. Najskuteczniejszym graczem zwycięzców był Shane Larkin z dorobkiem 19 punktów. - Umiejętność gry na wyjeździe jest bardzo ważna w Eurolidze. Zdobycie punktów w hali rywala, która jest pełna kibiców, to duże wyzwanie - mówił po spotkaniu Larkin. - Dziewięć z naszych pierwszych trzynastu meczów to mecze wyjazdowe, więc im więcej wygramy na wyjeździe i im lepiej rozpoczniemy sezon, tym bardziej nam to wyjdzie na dobre w dłuższej perspektywie - dodał.

Dobre spotkanie rozegrał Jordan Loyd, który choć zaczynał na ławce, to w 16 minut zdobył 14 punktów, miał 4 zbiórki, trafił 3/6 za trzy. Pod względem wskaźnika efektywności był czwartym zawodnikiem Anadolu. Na siedem spotkań zespół z Efezu wygrał trzy i zajmuje odległe 15 miejsce w tabeli.

Bardzo dobry start sezonu zaliczył Żalgiris. We wtorek w Zalgirio Arena w Kownie gospodarze już w pierwszej kwarcie dosłownie zmietli silnych rywali z Bolonii (25:11). Kolejne bardzo dobre spotkanie rozegrał Sylvain Francisco. Rozgrywający reprezentacji Francji zdobył 23 punkty i miał aż 10 asyst oraz znakomity wskaźnik efektywności (35). Francisco jest jednym z faworytów do nagrody MVP pierwszego miesiąca w Eurolidze. - Kiedy dzielimy się piłką, gra nam się układa. Czułem, że w poprzednich spotkaniach szło mi z tym średnio, więc teraz szczególnie zależało mi na tym, by znajdować kolegów w dobrych sytuacjach i podawać im piłkę - mówił potem.

We wtorek ciekawie było też w Monachium, gdzie Bayern podejmował Real Madryt. W pierwszej połowie dużo lepsi byli Królewscy, którzy drugą kwartę wygrali różnicą 15 oczek! Po przerwie gra się odmieniła diametralnie, a impuls gospodarzom dała skuteczność Isiaha Mike'a, który rzucał jak natchniony. Kanadyjczyk zanotował rekord kariery w zdobytych punktach (29), zbiórkach (7) oraz trafionych osobistych (8). -Mieliśmy ostatnio problemy, wyraźnie nam nie szło. I wreszcie taka trzecia kwarta w naszym wykonaniu odwróciła losy spotkania z Realem. Dobrze było w końcu nabrać energii, będąc w takiej sytuacji. W pierwszej połowie traciliśmy wiele łatwych rzutów pod koszem. W drugiej połowie po prostu postawiliśmy na walkę pod koszami i przejście do kontrataków. I to nam się udało - tłumaczył po meczu Mike.

(p)