Kibice w postrzeganiu swojej drużyny są często zero jedynkowi. Dla nich coś jest albo białe albo czarne, nie ma odcieni ani szarości. Gdy więc zapytasz kibica Ruchu o pechowe mecze wymieni Ci całą grupę tych w których w jego mniemaniu zespół Niebieskich w tym sezonie był lepszy ale 3 punktów nie zdobył. Z drugiej strony zazwyczaj nie widzi tych spotkań gdzie to rywal zasługiwał na pełną pulę ale drużyna z Chorzowa punkty tam urywała.

 

Mi osobiście daleko do takiego myślenia, w życiu staram się kierować racjonalizmem i uważam, że szczęście i pech na końcu sezonu zawsze gdzieś wychodzą na remis, mimo to gdy w ostatniej akcji meczu w Białymstoku Jagiellonia doprowadziła do wyrównania z Ruchem coś na chwilę we mnie umarło i przeszło mi przez myśl, że ta drużyna jest przeklęta. Nie umiem inaczej sobie wytłumaczyć sytuacji, w której przedostatnia drużyna tabeli jedzie do lidera, gra od niego lepszy futbol, kompletnie neutralizuje ofensywne atuty rywala, strzela bramkę „stadiony świata” a na koniec i tak nie wygrywa.

 

Słowo utrzymanie w Chorzowie jest odmieniane przez wszystkie przypadki natomiast na dzisiaj nie ma sensu sobie kompletnie nim zawracać głowy, mało tego uważam, że ten postawiony cel kompletnie paraliżuje poczynania piłkarzy, którzy zamiast skupić się na grze kalkulują. Świetnie było to widać w meczu z Legią Warszawa gdzie Ruch chciał głównie nie przegrać i całe swoje siły postawił na obronę. Jak pokazała przyszłość tamtą Legię trzeba było głównie atakować. Dlatego uważam, że Ruch powinien postawić sobie jeden, najważniejszy cel - wygrać kolejny mecz z Piastem. Nieważne czy gra będzie efektowna, czy będzie to najnudniejszy mecz w historii ekstraklasy, nieważne czy rywal stworzy 20 sytuacji a my tylko 1, ważne żeby w piątek zespół trenera Niedźwiedzia w końcu przełamał tą klątwę 19 meczów bez zwycięstwa. Iwo Raczek