Prymat Włoszki

Elisa Longo Borghini wygrała Giro d'Italia, prowadząc od pierwszego etapu.

Po sobotnim, najtrudniejszym odcinku wyścigu z finałowym podjazdem pod Blockhaus (ponad 16 km o średnim nachyleniu 8 proc.), ze zwycięstwa cieszyła się Australijka Neve Bradbury. Zawodniczka grupy Canyon/SRAM samotnie minęła linię mety. Za jej plecami rozgrywała się walka o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Liderka Elisa Longo Borghini jechała razem z wiceliderką, Belgijką Lotte Kopecky (Team SD Worc-Protime). Na finiszu ta ostatnia okazała się lepsza, zmniejszając stratę do ledwie sekundy. 

Ostatni, ósmy etap, który kończył się w miejscowości L'Aquila, wygrała Kimberley Pienaar (AG Insurance - Soudal Team). Reprezentantka Mauritiusa okazała się najszybsza z trzyosobowej ucieczki. Czwarta była Longo Borghini, która w prowadzącej pod górę końcówce oderwała się od zmęczonej Kopecky. Belgijka straciła do Włoszki 20 sek., ale utrzymała drugie miejsce w „generalce". Trzecie zajęła Bradbury. 

- To był niesamowity epilog wspaniałego tygodnia. Lubię takie sytuacje, jazdę pod presją, walkę łokieć w łokieć. Zaczęłam z jednosekundową przewagą, ale byłam zmotywowana, by dać z siebie wszystko i wszyscy w zespole mnie wspierali. Jestem dumna z tego, czego dokonałam - podkreśliła zwyciężczyni 35. edycji Giro d'Italia kobiet. 

Startujące w tym wyścigu Polki zajęły odległe pozycje. Dominika Włodarczyk (UAE Team ADQ) ukończyła imprezę na 28. miejscu (strata 44.35), Agnieszka Skalniak-Sójka (Canyon-SRAM) była 50. (1:21.54), a Marta Jaskulska (Ceratizit-WNT) 81. (2:02.00).

(g)