Pruszkowska kuźnia
Kolejny trener Znicza może wyruszyć w daleki świat.
Grzegorz Szoka wykonuje w Pruszkowie znakomitą pracę. Fot. Łukasz Sobala / Press Focus
Pruszkowianie zakończą pierwszoligowe zmagania w środku stawki. Jakiś skrajnie szalony scenariusz matematyczny być może pozwoliłby im załapać się na baraże, ale realnie nie ma takiej możliwości. Dla Znicza to i tak jednak znakomity rezultat, bo przed sezonem był to zespół, który razem z beniaminkami miał rozpaczliwie walczyć o utrzymanie. Latem zeszłego roku odeszło z niego bowiem wielu kluczowych piłkarzy – Shuma Nagamatsu, Mateusz Grudziński, Krystian Pomorski, Jurij Tkaczuk czy Wojciech Błyszko. Odszedł też trener Mariusz Misiura, który ma teraz za zadanie przywrócić ekstraklasę do bogatego Płocka.
Jego następca w Pruszkowie, Grzegorz Szoka, nie miał łatwego zadania. Działacze jednak skutecznie załatali powstałe wyrwy (choć na papierze niewiele na to wskazywało), a 38-letni szkoleniowiec, nota bene pruszkowianin, znakomicie poukładał posiadane klocki. Znicz potrafi postawić się każdemu. Dwukrotnie pokonał Wisłę Kraków czy Polonię Warszawa, wygrywał z Bruk-Betem, Miedzią i prowadzonym przez Misiurę Płockiem. Już mówi się, że Szoka może wypłynąć na szersze wody, bo zainteresowany jest nim m.in. ŁKS Łódź, szukający szczęścia po absurdalnym zatrudnieniu anonimowego Paragwajczyka przed 30-stką. Szoka zasłużył na to, a nie jest pierwszym ciekawym trenerem, którego zatrudnił Znicz. Przecież Misiura przed przyjściem do Pruszkowa prowadził tylko Wartę Gorzów Wielkopolski, a teraz z roli mentora chce uczyć I ligę, jak należy grać w piłkę (to zdanie ma jednocześnie wydźwięk ironiczny, jak i poważny). Wcześniej pracujący z zespołem trenerzy także trafili w ciekawe miejsca. Piotr Kobierecki to selekcjoner kadry U16, a Artur Weska walczy o mistrzostwo jako asystent w Rakowie Częstochowa. A przed Misiurą w Pruszkowie był przez chwilę słynny Piotr Świerczewski, ale był to bardzo krótki i dość osobliwy przypadek.
Dzisiaj Szoka i spółka zagrają na wyjeździe z przedostatnią Stalą Stalowa Wola. Niby prestiżem ten mecz nie śmierdzi, ale mając na uwadze, że „Stalówka” traci trzy punkty do bezpiecznego miejsca, obserwowanie jej poczynań na tle bezpiecznego Znicza może być ciekawe. Tym bardziej że ekipa beniaminka potrafiła pokonać ostatnio Polonię w Warszawie i Ruch w Chorzowie, a znakomity okres przeżywa przebojowy skrzydłowy Kelechukwu Ibe-Torti. 23-latek w trzech ostatnich występach strzelił cztery gole i zanotował asystę!
Piotr Tubacki