Sport

Prowincjonalne maniery

PODWÓJNY NELSON - Bogdan Nather

Adam Nocoń jest kolejnym przykładem na to, jak traktują trenerów „bez nazwiska” działacze Odry Opole. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus

Pisząc niniejszy felieton jestem świeżo po lekturze tekstu Jurka Dusika traktującego o trenerach tzw. dobrej roboty, potraktowanych „z buta” przez włodarzy opolskiej Odry. Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, to zaręczam, że Adam Nocoń nie jest pierwszą „ofiarą” niekompetencji działaczy z Opola i ich niezrozumiałych decyzji dotyczących wyborów człowieka na stanowisko trenera pierwszego zespołu.

Pierwszym ich „kozłem ofiarnym” był Jan Furlepa, który przejął stery trzecioligowej wówczas drużyny 15 stycznia 2016 roku, gdy do bydgoskiego Zawiszy „uciekł” Zbigniew Smółka. Popularny „Fufu” wywalczył z zespołem awans do 2. ligi, więc jego kontrakt z opolskim klubem został z automatu prolongowany o rok. Furlepa poszedł siłą rozpędu i po 12 miesiącach zameldował się z drużyną na zapleczu ekstraklasy. Miał zapis w kontrakcie, że w przypadku awansu umowa zostaje przedłużona na kolejny sezon. Dla działaczy Odry nie było jednak żadnych świętości i mimo stosownej klauzuli pokazali Furlepie drzwi! Po awansie! Rewelacyjny sposób podziękowania za to, że wyprowadził drużynę z głębokiej prowincji, by nie powiedzieć - z zaścianka, na salony.

Rozgoryczenie Furlepy było ogromne, bo doświadczony szkoleniowiec nie dostał szansy poprowadzenia „swojego” zespołu w 1. lidze. Pracował w Opolu 532 dni, prowadził Odrę w 35 meczach i „wykręcił” rewelacyjną średnią - 2,03 pkt na mecz.

Kolejnym trenerem, który przeżył rozczarowanie w Opolu, był Piotr Plewnia, zatrudniony 5 maja 2018 roku i był trenerem pierwszego zespołu przez całych osiem dni! Zastąpił go Mariusz Rumak, który oczywiście zadbał o godziwą pensję dla siebie i swoich najbliższych współpracowników, ale efekty jego starań były mizerne. Kiedy działacze Odry zdecydowali się zakończyć współpracę z trenerem, który w środowisku ma przydomek „Wielka gęba”, przekonali się boleśnie na własnej skórze, że... skórka nie była warta wyprawki. Jeszcze przez wiele miesięcy regulowali bowiem należności dla Rumaka i jego sztabu.

Ostatnim przykładem kuriozalnego rozstania jest Adam Nocoń. Niezmiennie mam o nim dobre zdanie, niezależnie od miejsca, w którym pracował. Facet jest bardzo dobrym fachowcem, który jednak nie błyszczy w świetle fleszy fotoreporterów i telewizyjnych kamer. Robi zazwyczaj dobrą robotę w ciszy, bez rozgłosu. Nie inaczej było w Opolu, a w podziękowaniu dostał kopniaka w tyłek. Na pewno tego się nie spodziewał, ale jak widać łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Samo życie - sympatia i przychylność zwierzchników często ulega zmianom, jest niestała i zależna od kaprysów.

Refleksja, która narzuca mi się w mgnieniu oka, jest bardzo smutna. W Opolu zmieniają się prezesi, działacze, zmieniają się trenerzy, ale mechanizmy pozostają niezmienne. Chwyty poniżej pasa są na porządku dziennym, arogancja i ignorancja po prostu weszły działaczom w krew. Nie mam żadnych złudzeń, że w takiej atmosferze, jaka panuje w klubie z Opola, tylko wytrawny przedsiębiorca pogrzebowy może czuć się jak u siebie w domu.

Bogdan Nather