Piłkarze Górnika nie chcieli już dłużej czekać. Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus


Protest piłkarzy Górnika

Zawodnicy z Zabrza powiedzieli dość i nie wyszli na piątkowy trening! W Łodzi na szczęście zagrali…


Ostatnie dni stoją pod znakiem tego, co wydarzyło się w Zabrzu. O zaległościach w stosunku do piłkarzy głośno było już w poprzednim roku; klub nie wywiązywał się ze zobowiązań. Płace to jedno, a sytuacja w klubie to kolejna rzecz. Pod koniec listopada z funkcji dyrektora sportowego, po niewiele ponad pół roku, zrezygnował Łukasz Milik. W grudniu natomiast dymisję złożył prezes Adam Matysek.


Chodzi o szacunek

To wszystko miało i ma wpływ na to, jak działa klub. W przeszłości były długie okresy, kiedy nie było prezesa. Teraz na wszystko nakładają się kłopoty finansowe. Wszystko dzieje się w cieniu rozmów z potencjalnymi właścicielami. Przypomnijmy, że zakupem akcji Górnika jest zainteresowany biznesmen z Niemiec Thomas Hansla, konsorcjum ZARYS-TABAPOL oraz fundusz DL Invest Group Venture Capital sp. z o.o. z Katowic.

Tymczasem w piątek piłkarze nie wyszli na trening! Takiej sytuacji nie było w klubie od lat. Przypomniał się początek XXI wieku, kiedy 14-krotny mistrz Polski dołował finansowo i organizacyjnie, choćby w czasach Koźmińskich, czy później - zanim zaczęło się „eldorado” związane z Allianzem.

O komentarz do tej sytuacji poprosiliśmy kapitana zespołu, Erika Janżę. - To decyzja szatni - tłumaczy reprezentant Słowenii, który w Górniku jest już od blisko 5 lat i niejedno przeżył. - Wydaje nam się, że niektóre rzeczy nie są takie, jak powinny być. Nie zostało powiedziane, kiedy otrzymamy zaległości i stąd taka, a nie inna decyzja. To nie jest mocny protest, ale musimy pokazać, że nie jesteśmy zadowoleni z tego co jest, jaka jest sytuacja. Chodzi o szacunek do nas, żebyśmy wiedzieli, kiedy coś możemy otrzymać.

Czy niedzielny mecz z Widzewem był zagrożony? - Zapowiedzieliśmy, że w sobotę normalnie trenujemy i jedziemy do Łodzi - mówi Janża. 

Doświadczonego zawodnika pytamy, czy po spotkaniu z zarządem piłkarze byli usatysfakcjonowani. - Zobaczymy czy będzie tak, jak powiedzieli działacze. Na razie informacje są jakie są. Czekamy czy będzie tak, jak nas zapewniono. My robimy swoje. W sobotę trening, w niedzielę mecz, a potem normalnie przygotowujemy się do kolejnego spotkania. Nie chcemy robić afery i nie chcemy pokazywać, że robimy coś przeciwko klubowi. Tutaj chodzi tylko o szacunek wobec nas. Wydaje mi się, że robimy dobrą robotę, atmosfera w szatni jest świetna i nie chcemy, żeby takie rzeczy wpływały na wyniki - zaznacza Erik Janża.


Poszli w komunikaty

Jeszcze w piątek klub wydał oświadczenie następującej treści. „O godz. 10.30 zarząd Górnika Zabrze w osobach Małgorzaty Miller-Gogolińskiej i Tomasza Masonia spotkał się z piłkarzami pierwszego zespołu oraz sztabem szkoleniowym, by przeprosić za dwumiesięczną zaległość w wypłatach i wytłumaczyć powody opóźnienia pensji. Główną przyczyną jest nieotrzymanie w planowanych terminach łącznie blisko 7 800 000 zł od kontrahentów z tytułu transferów. Zarząd przedstawił drużynie także plan uregulowania zobowiązań" - można było przeczytać na oficjalnym profilu Górnika na platformie X.

W sobotę piłkarze normalnie już trenowali, a po zajęciach udali się na mecz z Widzewem. Tego dnia rano klub wydał kolejny komunikat związany z protestem graczy. 

„Otrzymaliśmy od KAA Gent potwierdzenie przelewu pierwszej transzy należności za transfer Daisuke Yokoty. Pieniądze mają zostać zaksięgowane na początku tygodnia. W związku z tym, zgodnie z ustaleniami z piątkowego spotkania zarządu z pierwszą drużyną, wszelkie zaległości wobec piłkarzy oraz sztabu szkoleniowego zostaną uregulowanie do końca tygodnia”. Oznacza to, że przed sobotnim meczem z Jagiellonią wszystkie zaległości powinny być na kontach graczy oraz trenerów… Michał Zichlarz