Proszę o ciszę
WYMIANA KOSZULEK - Wojciech Kuczok
Andrej Lukić (przodem) pobił wyczyn Macieja Sadloka. Fot. Artur Kraszewski/PressFocu
Przydomek otrzymał z uwagi na nikczemny wzrost - 166cm od trenera Janosa Steinera, „kicsi” po węgiersku znaczy „mały”, co nie przeszkodziło mu zostać wielkim piłkarzem. Także ze względu na swoją długowieczność – w czasach, gdy piłkarze po trzydziestce wieszali już buty na kołku, on strzelał hattricka w Pucharze Europy – wiosną 1970, jako napastnik 36letni! Polska piłka straciła w ciągu tygodnia dwie wybitne postaci – po Janie Furtoku odszedł Lucjan Brychczy i PZPN całkiem zrozumiale zalecił minutę ciszy przed pierwszymi gwizdkami meczów na naszych boiskach. Całkiem zaś niezrozumiale po śmierci Furtoka nie zarządzono minuty ciszy na Stadionie Śląskim przed meczem Ruchu z Odrą Opole – szczególnie to przykre, że właśnie w Kotle Czarownic Furtok wzniósł swoje największe trofeum: Puchar Polski zdobyty z katowicką Gieksą po znakomitym finale przeciw Górnikowi w 1986. O ironio, mecz z Odrą był celebrowany jako derby Ziemi Górnośląskiej, nie brakowało oprawy w śląskich barwach, tymczasem nie uhonorowano jednego z największych piłkarzy w historii tej ziemi, synka, który po polsku mówił nie bez wysiłku, za to o tym, że w antryju szola tyju stoi na byfyju potrafił poinformować bezbłędnie. Podobno włodarze Ruchu bali się, że niebieskie kibolstwo zamiast uczcić, wygwiżdże legendę klubu, z którym jest odwiecznie zwaśnione. Uznano zatem, że gwizdy półgłówków mogą być bardziej szkodliwe niż zignorowanie zalecenia PZPN, choć wśród kibiców Ruchu panuje przekonanie, że nie było takiego zagrożenia – w najgorszym razie gwiżdżących by wyklaskano. Smród się rozniósł, media zaczęły „polować” na chorzowskich troglodytów, a okazja do rozpętania afery nadarzyła się nadzwyczaj prędko. Przed środowymi meczami Pucharu Polski zalecono minutę ciszy ku pamięci zmarłego Lucjana Brychczego. W Skierniewicach przed spotkaniem miejscowej Unii z Ruchem stadionowy spiker nie wykazał się inteligencją, bo o złą wolę nie chcę go podejrzewać, i zarządził ciszę akurat wtedy, gdy chorzowscy kibice tradycyjnie odśpiewywali hymn klubowy. Wystarczyło odczekać kilkanaście sekund i dać im dokończyć, a tak zamiast hołdu dla genialnego futbolisty ze śląskim rodowodem mamy kolejną gównoburzę. Na meczu w Skierniewicach byłem osobiście, widziałem to wszystko na własne oczy i fanów Niebieskich uniewinniam, podobnie jak chorzowskiego stopera Andreja Lukicia, który w tym meczu zdobył dwie żółte kartki w ciągu sekundy. Pierwszą za faul dokonany przez innego zawodnika oddalonego o kilkanaście metrów, drugą za impulsywną próbę wytłumaczenia sędziemu tej pomyłki. Inna sprawa, że piłkarze Niebieskich tej jesieni ścigają się o rekord Guinnessa w łapaniu dwóch żółtek na czas – wydawało się, że wyczyn Sadloka z meczu przeciw Miedzi Legnica, kiedy w kilka sekund dostał dwie kartki: za faul i protesty, jest nie do pobicia. Lukić powiedział „Potrzymaj mi piwo”.