Najmłodszy w zespole Kacper Urbański nie bał się dryblingów pomiędzy francuskimi gwiazdorami, takimi jak Theo Hernandez. Fot. Mateusz Porzucek/Press Focus


Promienie nadziei

Polska zakończyła udział na Euro 2024. Jako pierwsza odpadła z rywalizacji, ale to nie znaczy, że w jej postawie były tylko same negatywy. Było też kilka personalnych plusów.


REPREZENTACJA POLSKI

Humor polskiego kibica jest jak pogoda w górach – niestabilny. W ciągu ostatnich tygodni nastroje wokół reprezentacji raz osiągały szczyty w postaci chóralnych śpiewów motywacyjnych pod hotelem w Hanowerze, potem spadały na dno, wywołując lawiny krzyków dotyczące wyrzucenia z kadry połowy zawodników i selekcjonera. Finalnie, jak to w Polsce – naród się podzielił na optymistów i pesymistów. Pewnie gdzieś jest kilku realistów.

Dobra polska tradycja

Wojciech Szczęsny udzielił ostatnio wywiadu Foot Truckowi, w którym przyznał, że aktualny styl gry kadry narzucony przez selekcjonera Michała Probierza jest perspektywiczny i wyjdzie drużynie na dobre. Śmiał się nieco z Polaków w Katarze żartując, że tam... nie wyprowadzali nawet kontrataków, tylko ciągle się bronili. Obecnie optyka zmieniła się. Można wierzyć czy mieć nadzieję, że w kolejnych spotkaniach z mocniejszymi przeciwnikami Polska nie będzie musiała liczyć już tylko na „murowanie”, drżenie podczas ataków rywala i modły o popisy bramkarza. Probierz wlał w reprezentację odwagę, czego największym wygranym okazał się zapewne Kacper Urbański. Urodzony w 2004 roku pomocnik był najmłodszym polskim uczestnikiem Euro, kontynuując tym samym dobry trend zapoczątkowany na mistrzostwach Europy w 2016 roku. Wówczas w takim samym wieku był Bartosz Kapustka i również wyszedł w podstawie na inauguracyjne spotkanie. Po turnieju z Cracovii „wyjęło” go Leicester City, świeżo upieczony mistrz Anglii za 5 mln euro. Młodszy na Euro 2020/2021 był Kacper Kozłowski z rocznika 2003. Dwukrotnie wszedł z ławki, ale jego odważny występ z Hiszpanią wspomina się do dzisiaj. Został wtedy najmłodszym zawodnikiem jaki zagrał na Euro (niedawno pobił go Lamine Yamal z Hiszpanii), a pół roku po turnieju przeszedł z Pogoni Szczecin do Brighton za ok. 11 mln euro.

Następca Zielińskiego?

Urbański transfer na Zachód ma już za sobą, bo trzy lata temu przeszedł za niecały milion euro z Lechii do Bolonii – której gracze spisują się znakomicie w trakcie niemieckiego czempionatu. Należał też do nich młody gdańszczanin, wchodząc do reprezentacji jak po swoje. Jeszcze brakowało mu trochę dokładności, ale już od pierwszych kontaktów z piłką z orłem na piersi pokazywał, że posiada znakomite wyszkolenie techniczne, niezmordowany charakter, wielką odwagę oraz – przede wszystkim – wizję gry do przodu. Oby rozwijał się w jak najlepszym kierunku i grał regularnie, bo dzięki temu kadra może otrzymać „technika” na poziomie Piotra Zielińskiego, który przez lata był przecież osamotniony w drugiej linii jeśli chodzi o aspekt „gry w piłkę”. Boiskowa zuchwałość Urbańskiego mogła się podobać, a 19-latek bezapelacyjnie należy do grona wielkich wygranych Euro 2024 po stronie polskiej – choć sam turniej skończył się, jak skończył.

Namaścił Kamila Grabarę

Przez lata duopol na obsadę bramki reprezentacji mieli Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański. Potem na posterunku pozostał sam „Szczena”, bez którego od jakiegoś czasu nikt nie wyobrażał już sobie wyjściowej jedenastki. Jak wiadomo, rychło zbliża się czas pożegnania 34-latka z kadrą, ale wydaje się, że akurat o tę pozycję Polacy nie muszą się martwić. Wygranym mistrzostw Europy można więc także określić Łukasza Skorupskiego, który wyszedł trochę z szafy i spisał się wyśmienicie w meczu z Francją, zostając oficjalnie MVP spotkania. To zresztą również zawodnik Bologni... Jednakże należy stanowczo podkreślić, że najprawdopodobniej nie ma co ze „Skorupa” robić nowej nadziei polskiego bramkarstwa. Urodzony w Zabrzu zawodnik jest bowiem... tylko rok młodszy od Szczęsnego! Oczywiście nikogo nie dziwi widok golkipera zbliżającego się do 40-stki, ale jednak w kontekście reprezentacji trzeba chyba patrzeć na kolejne pokolenie. W nim również nie ma biedy. We wspomnianym wywiadzie „Szczena” namaścił jako swojego następcę innego Ślązaka, Kamila Grabarę, który akurat na Euro się nie załapał. Pochodzący z Rudy Śląskiej zawodnik od nowego sezonu będzie piłkarzem niemieckiego Wolfsburga. Jeśli Probierz będzie chciał stawiać na bramkarza z tego przedziału wiekowego, to rywalem Grabary zostanie Marcin Bułka, jego rówieśnik grający w Nicei. On akurat na mistrzostwa pojechał.

  

Dynamiczny Nicola Zalewski (z prawej) to chyba najjaśniejszy punkt reprezentacji Polski za kadencji Michała Probierza. Fot. Paweł Andrachiewicz/Press Focus


Drugiego takiego nie ma

Plusik po Euro postawić można także obok Nicoli Zalewskiego. To zawodnik, który z perspektywy całej kadencji Michała Probierza jest najsolidniejszą postacią reprezentacji i daje jakość w prawie każdym meczu. Sam chyba również w to uwierzył, bo widać w jego grze pewność siebie. Oczywiście można powiedzieć, że na mistrzostwach Europy mógł dać od siebie więcej konkretów. Jednakże biorąc pod uwagę sposób w jaki operuje futbolówką i jak chce wchodzić w ofensywne pojedynki jeden na jeden, należy mu przyklasnąć, bo drugiego takiego piłkarza w reprezentacji po prostu nie ma- Przemysław Frankowski ma inną charakterystykę). W każdym spotkaniu turnieju było widać, że kiedy Zalewski ma piłkę, obrońca rywali podchodzi do niego na pełnej koncentracji, czeka, by nie pójść „na raz” i nie popełnić błędu. Wahadłowy urodzony we Włoszech ma przyspieszenie i ciąg do przodu. Można czasem odnieść wrażenie, że - mając na uwadze jego grę w Romie - wszyscy traktują go jak jednego z najbardziej doświadczonych w kadrze. Tymczasem Zalewski był drugim najmłodszym polskim piłkarzem! To gracz urodzony w 2002 roku. – Nie boi się, gra do przodu, czuje piłkę, ma dobre tempo. Oczywiście, będzie jeszcze tracił piłkę, ale powinien grać i dalej się rozwijać – chwalił Nicolę były reprezentant Tomasz Wałdoch. Inny ex-kadrowicz, Waldemar Prusik, wymienił gracza Romy na równi z Zielińskim, jeśli chodzi o przygotowanie techniczne w polskim zespole. – Skąd się biorą nasze kłopoty w meczu z taką Austrią czy Czechami? Mamy za mało dobrze technicznie wyszkolonych piłkarzy. Piotrek Zieliński, Nicola Zalewski, może jeszcze z dwóch i na tym koniec. Dlaczego jest ich tak mało? – grzmiał Prusik, pozostawiając to zasadne pytanie krążące w eterze niczym echo.

Piotr Tubacki


26 

PROCENTszans na wyjście z grupy D na Euro 2024 miała przed rozpoczęciem turnieju Polska, bazując na wyliczeniach najrzetelniejszego rankingu Elo. Biało-czerwoni wylosowali... najtrudniejszy wariant grupowy, na jaki mogli tylko trafić. Przed poznaniem rywali ich przeciętne szanse na awans do 1/8 finału wynosiły ok. 45 procent.