Sport

Proces wymaga ofiar

Na zwycięstwo trzeba sobie zasłużyć – podkreślił trener „Niebieskich” Janusz Niedźwiedź.

Trener Znicza dostrzegł sposób, w jaki rywale mogą wykorzystywać ustawienie Filipa Starzyńskiego (drugi z prawej). Fot. Marcin Bulanda/Press Focus

RUCH CHORZÓW

Chorzowianie znajdują się w trakcie krótkiego okresu pomiędzy kolejnymi spotkaniami I ligi. W niedzielę zremisowali bezbramkowo ze Zniczem Pruszków, a już jutro podejmą na Stadionie Śląskim beniaminka Pogoń Siedlce, który rozgrywa swój 5. sezon na drugim szczeblu rozgrywkowym (nie licząc nieco chaotycznych lat powojennych). W ekipie spadkowicza odczuwają spory niedosyt po remisie z pruszkowianami i zrobią wszystko, aby poprawić swoją grę w meczu z kolejną ekipą z województwa mazowieckiego.

Na wszystko trzeba zapracować

Na papierze oba zespoły nie są zbyt imponujące i raczej nie bierze się ich pod uwagę w typowaniu kandydatów walczących o najwyższe cele. Trener Ruchu Janusz Niedźwiedź podchodzi jednak do nich z odpowiednim respektem. – Od lat słyszę o kimś, że jest słaby, bo nie ma pieniędzy, rozgłosu czy tylu kibiców i pewnie przyjedzie czekać na najniższy wymiar kary – powiedział ostatnio. – Na wszystko w życiu trzeba jednak zapracować. Tak było w moim życiu trenerskim. Tego samego uczę zespół. Każdy mecz jest bardzo ważny bez względu na to, z jakim przeciwnikiem będziemy się mierzyć i jak to będzie wyglądało na papierze. Pojedziemy gdzieś na wyjazd i ktoś stwierdzi, że to rywal jest faworytem, w piątek przyjedzie Pogoń Siedlce i znowu będzie mówione, że to Ruch jest faworytem. Faworyt jest tylko na papierze, a punkty zdobywa się na boisku. To trzeba wypracować, zrobić, mieć twardy charakter, grać swoje. W pierwszej połowie ze Zniczem powinniśmy przegrywać 0:2, ale w drugiej mogliśmy to skończyć 4:2 i mogło to się potoczyć zupełnie inaczej. Można by wtedy powiedzieć, że faworyt wygrał, ale na to trzeba sobie zasłużyć – zaznaczył zdecydowanie Niedźwiedź, świadomy niedociągnięć swojej drużyny w 2. kolejce I ligi.

Wahania formy są normalne

Trener jest jednak spokojny i po raz kolejny przypomniał swoją filozofię. U niego istotnymi terminami są praca oraz proces. Zwrócił uwagę na to, że zespół przeszedł latem dużą przebudowę, wielu graczy dochodziło do drużyny już w trakcie przygotowań i potrzeba czasu, aby wszystko zatrybiło. Ale ile? – Ten proces nigdy nie dobiegnie końca - wyjaśnił. - Każdego dnia się uczy, każdego tygodnia będzie progres, będzie lepiej. W tym czasie występują wahania formy, wzloty i spadki. Ważne, żeby w gorszych momentach umieć nie przegrać meczu, nawet gdy nie wszystko układa się po naszej myśli. Było tak ze Zniczem, choć oczywiście punkt jest bardzo niezadowalający, bo chcieliśmy w pierwszym meczu u siebie wygrać. Natomiast proces wymaga czasem ofiar, żeby zobaczyć kto jest w jakiej dyspozycji i w jakim kształcie meczowym najlepiej funkcjonuje. Na treningu zawodnicy wyglądali dobrze, ale to nie przełożyło się na pierwszą połowę ze Zniczem. W drugiej połowie wyglądało to inaczej i to jest właśnie ten proces, wyciągnięcie lekcji z pierwszej części – zaznaczył.

Jaki patent na Ruch?

Z drugiej strony ktoś może powiedzieć, że Znicz – mający mniejszy potencjał finansowy i kadrowy – również przeszedł dużą przebudowę, w dodatku zmieniając szkoleniowca. Mimo tego w pierwszej połowie był znacznie lepszy od Ruchu. – Jesteśmy zadowoleni, że sprawdziła się analiza przeciwnika – zdradził trener pruszkowian Grzegorz Szoka. – Wiedzieliśmy, że drużyny trenera Niedźwiedzia lubią grać od tyłu. Podchodziliśmy wysoko do otwarć gry i mieliśmy dużo odbiorów, co budowało naszą pewność siebie.

– Mieliśmy różne materiały do analizy – wyjaśnił rozpracowanie rywala Szoka. – Trener Niedźwiedź jest trenerem powtarzalnym i jak sam mówi, stawia na proces. Analizując, cofaliśmy się nawet do meczów jego Widzewa, szukając powtarzalności. Zawsze patrzymy na system gry przeciwnika, na nasz system, szukamy gdzie otwierają się odpowiednie strefy, co możemy wykorzystać. Mocny nacisk położyliśmy na to, aby wyłączyć lewą stronę Ruchu. Wiedzieliśmy, że Łukasz Moneta i Miłosz Kozak bardzo dobrze współpracowali w ofensywie z Odrą. W grze Ruchu pojawia się również taki element, gdy Filip Starzyński rozgrywa piłkę, ale po stracie, jeśli jest ostatnim zawodnikiem, można szukać szybkiego ataku – podrzucił kilka wskazówek... Pogoni Siedlce trener Znicza. Czy beniaminek je wykorzysta?

Piotr Tubacki


Młody zadebiutował

Nieco ponad miesiąc od dołączenia do pierwszego zespołu potrzebował na oficjalny debiut w Ruchu 19-letni Kamil Lipiński. Młody pomocnik szerszej publiczności pokazał się z przyzwoitej strony podczas pierwszego meczu kontrolnego z Puszczą Niepołomice, wybiegając na boisko od początku (razem z rok młodszym Bartłomiejem Barańskim, mającym już za sobą występy w ekstraklasie). Pojechał na zgrupowanie do Buska-Zdroju i zaprezentował się na tyle dobrze, że podpisał profesjonalny kontrakt z klubem. Znalazł się w kadrze meczowej na oba spotkania I ligi. W Opolu nie podniósł się z ławki, ale krótki epizod zaliczył w spotkaniu ze Zniczem Pruszków; i to od razu przed wielotysięczną publiką Stadionu Śląskiego. – Piękne uczucie, spełnienie marzeń. Przed sezonem miałem cel: trafić do pierwszej drużyny, mogąc schodzić na mecze do rezerw. Teraz zaliczyłem debiut na Stadionie Śląskim. Gdyby jeszcze dwa miesiące temu ktoś mi to powiedział, to bym nie uwierzył. Chcę dalej ciężko trenować, walczyć o swoje, cierpliwie czekać na szansę, która na pewno nadejdzie – powiedział klubowym mediom śląski pomocnik urodzony w Rudzie Śląskiej.

(PTub)