Ten zespół w kolejnym sezonie znów będzie walczył w elicie. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Prezydent gratulował awansu

Ostatni domowy mecz Ruchu Chorzów był okazją do świętowania bezapelacyjnej supremacji w Lidze Centralnej. Jego świadkiem był Szymon Michałek.


Chociaż „Niebieskie” awans do Orlen Superligi przypieczętowały zwycięstwem z Samborem Tczew, działacze klubu celebrowanie sukcesu postanowili przesunąć o 8 dni. - To będzie ostatni mecz u siebie, obiecał nas odwiedzić prezydent elekt, Szymon Michałek - tłumaczył prezes Ruchu, Klaudiusz Sevković.

I nowy, wczoraj zaprzysiężony nowy gospodarz Chorzowa rzeczywiście przybył do hali MORiS-u, a na ramionach miał klubowy szalik. Był też świadkiem jednej z najbardziej efektownych wygranych, bo 40 goli nie zdobywa się co tydzień. Chcąc poczuć atmosferę meczu, stanął na trybunie za bramką, na którą atakowały chorzowianki. Widział więc wiele efektownych akcji, kapitalnych rzutów, a po końcowej syrenie - w towarzystwie działaczy - gratulował zawodniczkom zasłużonego awansu. Uczestniczki meczu, a także Aleksandra Salisz, Karolina Jasinowska, Sabina Radlak oraz Julia Fornalczyk, również mające udział w sukcesie, otrzymały okolicznościowe koszulki i radością stanęły do wspólnego zdjęcia. A potem, przy legendarnym „We Are The Champions”, rozpoczęła się szampańska feta, zaś jednym z mistrzów ceremonii był prezydent Michałek, który ochoczo oblewał bohaterki, czując autentyczną radość z sukcesu.

Mecz ten był swoistym podsumowaniem całego sezonu, choć niewiele brakowało, a by do niego nie doszło. Rywalki utknęły bowiem w korku na autostradzie i przyjechały, gdy chorzowianki już się rozgrzewały. Delegat Grzegorz Wojtyczka, w porozumieniu przedstawicielami obu klubów i sędziami, ustalił, że pierwszy gwizdek zabrzmi z 40-minutowym opóźnieniem. Niespodzianki nie było, bo być nie mogło. „Niebieskie” rozpoczęły z wysokiego „C” i po hat tricku Natalii Doktorczyk prowadziły 3:0. Doświadczona lewoskrzydłowa miała nie zagrać, gdyż dopadło ją przeziębienie, ale ostatecznie wybiegła na parkiet. Była wiodącą postacią i w 12 minucie miała już 6 trafień. Aż strach pomyśleć, ile bramek by zdobyła, gdyby nie katar... Doktorczyk miała wsparcie w koleżankach i nic dziwnego, że przewaga miejscowych systematycznie rosła. Widząc, że wynik jest niezagrożony, trener Ivo Vavra dał szansę debiutu Tamarze Kowalskiej. 18-letnią rozgrywającą najwyraźniej „zjadła” trema, bo z dwóch rzutów karnych wykorzystała jeden, co skwitowane zostało burzą braw.

Wysokie prowadzenie nie zadowoliło „Niebieskich” i po zmianie stron parły po kolejne zdobycze. Przytrafił im się też słabszy fragment, w którym rywalki zdobyły 3 bramki z rzędu, ale na więcej nie było ich stać. Uszczelniona obrona i podkręcenie tempa pozwoliły powiększyć przewagę, a „bomba” z dystansu, jaką „odpaliła” wspomniana Kowalska, była godna podziwu. Pozazdrościły jej koleżanki, Julia Rejdych i Dominika Sikora, które również efektownie trafiały.

Tym samym Ruch odniósł 21. zwycięstwo w sezonie, ale jego celem jest komplet wygranych. O tę ostatnią powalczą w meczu na szczycie tabeli w Żorach. Tamtejszy MTS myślami będzie już przy barażowym dwumeczu o Orlen Superligę ze Szczypiornem Kalisz. Chorzowianki o awans martwić się nie muszą.


KPR Ruch Chorzów - MKS Vitamineo Jelenia Góra 40:26 (21:12)

RUCH: Ciesiółka, K. Gryczewska - Wiśniewska 5, Iwanowicz 5, Gęga, Jasińska 2, Masałowa 3, Doktorczyk 7/1, Diablo 4, Bury 3, M. Gryczewska 3, Rejdych 2, D. Sikora 3, Kowalska 3/1. Kary: 8 min. Trener Ivo VAVRA.

MKS: Wierzbicka, Matczyńska - Los, Domin, Morozenko 7/3, Mazurkiewicz 5, Oreszczuk 5/2, Jarosz 2, Gałuszka 2, Załoga, Popczyńska, Zgleszewska 5/3. Kary: 6 min. Trener Dilrabo SAMADOVA.


Marek Hajkowski