Gol Sebastiana Bergiera był kluczem do zwycięstwa GKS-u. Fot. PressFocus

 

Prezent na 60-lecie

Piłkarze GKS-u Katowice sprawili swoim kibicom najlepszy prezent urodzinowy.


Wtorkowe popołudnie było wyjątkowe dla każdego kibica GKS-u. Wszystko przez to, że podczas spotkania z Miedzią Legnica klub z Katowic obchodził swoje 60-lecie. Jubileuszowe spotkanie było jednak czymś więcej niż zwykłym ligowym pojedynkiem. Klub przygotował specjalne atrakcje na tę okoliczność. Każdy z kibiców mógł wziąć udział w zabawach i konkursach. Z bliska można było też zobaczyć sprzęt wojskowy dostarczony przez Wojskowe Centrum Rekrutacji. Zresztą cała otoczka spotkania była wyjątkowa. Zawodnicy wyszli na boisko, przechodząc przez specjalnie przygotowany tunel i przy małej oprawie pirotechnicznej. Ponadto zawodnicy GieKSy ubrani byli w specjalnie przygotowane, jubileuszowe trykoty.


Z uwagi na wyjątkowe okoliczności, mecz również rozpoczął się w symboliczny sposób. Mianowicie pierwsze kopnięcie futbolówki ze środka boiska wykonał Franciszek Sput, wybitny bramkarz GKS-u, który może poszczycić się największą liczbą rozegranych spotkań w barwach katowickiego klubu w historii.


Gdy mecz na dobre się zaczął, kibice zgromadzeni trybunach liczyli na to, że zawodnicy dopasują się do atmosfery panującej na stadionie. Piłkarze obu zespołów początkowo spokojnie badali swoje możliwości i mecz był wyrównany. Jednak po 20 minutach zaczęła zarysowywać się przewaga gospodarzy. GKS był groźny, a pierwszym ostrzeżeniem dla Jakuba Mądrzyka był strzał Antoniego Kozubala sprzed pola karnego. Chwilę później swoich sił próbował także Mateusz Marzec. Natomiast najwięcej roboty defensorzy z Legnicy mieli wtedy, gdy katowiczanie wykonywali stałe fragmenty gry. Ta zależność potwierdziła się w 33 minucie. Zamieszanie w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wykorzystał Sebastian Bergier. Snajper GKS-u odwrócił się z piłką i z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki.


Gospodarze poczuli, że są w stanie przed zmianą stron zdobyć jeszcze jedną bramkę i ruszyli za ciosem. W efekcie po kilku minutach na listę strzelców wpisał się Arkadiusz Jędrych. Kapitan zespołu został pod polem karnym przeciwnika i nagle znalazł się w posiadaniu piłki. Stoper bez zastanowienia uderzył, a piłka po rykoszecie wpadła między słupki.


Sztab szkoleniowy Radosława Belli zauważył, że potrzebne są radykalne zmiany, dlatego po starcie drugiej połowy legniczanie dokonali aż trzech zmian w składzie. To przyniosło efekt, ale tylko chwilowy. Miedź miała bardzo dobry okres przez 10 minut po wznowieniu gry, a jedną z ciekawszych akcji była przewrotka Kamila Drygasa, po której piłka minimalnie minęła poprzeczkę. Z czasem jednak GKS zaczął odzyskiwać kontrolę nad spotkaniem. Sebastian Bergier w 61 minucie nawet trafił do siatki, ale gol został anulowany, bo sędzia dopatrzył się faulu piłkarza z Katowic.


Przez następne pół godziny na murawie niewiele się działo. GKS-owi zależało na utrzymaniu prowadzenia, a legniczanie nie mieli pomysłu na to, jak zepsuć święto katowiczanom. Podopieczni Rafała Góraka pewnie czuli się w obronie. Ich rywale nie mieli zbyt dużo do powiedzenia w ataku. Widać było, że defensywna „trójka” dobrze się rozumie i to była podstawa do tego, aby fani GieKSy mogli świętować po meczu w akompaniamencie pokazu laserowego i fajerwerków. Kacper Janoszka

 


Każdy z kibiców będących na wtorkowym meczu otrzymał pamiątkowy bilet.