Sport

Pretensje do sędziów

Ryszard Tarasiewicz twierdzi, że Ruch obejrzał za mało kartek, Dawid Szulczek... że za dużo. Gdzie leży prawda?

Mo Mezghrani nie zgadzał się z werdyktem arbitra, który ukarał go żółtym kartonikiem. Fot. Marcin Bulanda/Press Focus

RUCH CHORZÓW

Chorzowianie pokonali Kotwicę po jej samobóju. Choć ich gra nie wyglądała olśniewająco, stworzyli więcej sytuacji niż przyjezdni, którzy oddali tylko 4 strzały (ale 3 celne, przy których Martin Turk musiał się wykazać). To już kolejne spotkanie w ostatnim czasie, kiedy Ruch najgroźniejszy jest w ciągu pierwszych trzydziestu kilku minut, a po przerwie atakuje gorzej.

I tak by im strzelili

– W drugiej połowie było duże zniecierpliwienie, bo od bramki z GKS-em Tychy upływało ponad 300 minut bez strzelonego gola - analizował trener Ruchu Dawid Szulczek. - W pierwszej połowie mieliśmy kulminację okazji i gdyby było 3:1, to byłoby okej. Po przerwie graliśmy bardziej nerwowo, ale byliśmy na lepszym poziomie determinacji, konsekwencji i zasłużyliśmy na zwycięstwo - zaznaczył 34-latek, dodając - pytany przez „Sport” - że gdyby Kotwica nie strzeliła samobója, to Ruch i tak by wygrał. - Inaczej byśmy podeszli do zmian, bo mieliśmy na ławce ludzie ofensywnych i szybkich, a Kotwica miała zmęczonych obrońców. Nacisnęlibyśmy bardziej i na pewno strzelilibyśmy gola - przekonywał Szulczek, a zupełnie inne zdanie na ten temat miał trener beniaminka z Kołobrzegu, Ryszard Tarasiewicz. – Z przebiegu meczu, przy takim wysiłku, jaki włożyli piłkarze, powinni być nagrodzeni jakąś zdobyczą punktową. Nikomu by się krzywda nie stała, gdyby był remis.

Za mało kartek!

Nie tylko kwestia wyniku wywołała odmienne opinie szkoleniowców. Sędzia Jacek Małyszek odgwizdał w sumie ponad 40 fauli i pokazał 6 żółtych kartek, z czego 5 chorzowianom. Niektóre decyzje mogły budzić pewne wątpliwości i mieli je również trenerzy, lecz obaj... widzieli to zupełnie inaczej. - Często mówimy, że nasza piłka nożna jest rwana, nie ma płynności. Jej nigdy nie będzie - zaczął trener Tarasiewicz. - Jeżeli prowokujemy rywala, żeby popełniał błędy poprzez ruchliwość, dynamikę, pojedynki, to obowiązkiem sędziego jest usankcjonować przeciwnika. Gra jest wtedy bardziej płynna i przyjemna dla oka. Kartki, które otrzymał Ruch, były w zupełności zasłużone i powinno ich być trochę więcej. Choćby wtedy, kiedy Jonathan Junior uciekał prawą stroną. Sędzia techniczny powiedział mi, że był za daleko od bramki i to nie była groźna sytuacja. W końcówce był ewidentny faul na Zvonimirze Petroviciu, kiedy był wzięty w sandwicha, a faul... był w drugą stronę - przekonywał szkoleniowiec Kotwicy.

Wzięli ich na tapet

Ruch ogląda w I lidze mnóstwo kartek. Z ich powodu w kolejnym spotkaniu nie zagrają Daniel Szczepan i Mateusz Szwoch. - Mogę odpowiadać za swoje błędy, a nie za błędy sędziowskie - przyznał zapytany przez nas o napomnienia Szulczek. - Z tych 20 kartek, które zobaczyliśmy w ostatnich meczach, połowy nie powinniśmy obejrzeć. Okej, drugie kartki Macieja Sadloka i Jakuba Myszora były zasłużone, ale oni w ogóle nie powinni zobaczyć tych pierwszych. Sadlok miał rację z tym, o co się wykłócał z sędzią, chociaż... on się nawet nie wykłócał, a po prostu zwracał uwagę. Arbiter myślał, że Sadlok do niego krzyczy, a to zawodnik Miedzi krzyczał do swoich stoperów. Myszor był ewidentnie faulowany i w ogóle nie powinno dojść do tej sytuacji, że sfrustrowany zareagował w ten sposób. Był ewidentny stempel. Trudno mi za to odpowiadać, natomiast widać było, że przez chłopaków przemawiała frustracja i musimy nad tym panować. Wydaje mi się, że z Kotwicą dwie kartki nie były zasłużone, ale widocznie sędziowie wzięli nas na tapet i musimy się jeszcze bardziej pilnować - stwierdził trener Ruchu. Który rabin ma w tej sytuacji rację? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...

Piotr Tubacki