Pozytywnie zakręceni...
Pozytywnie zakręceni 9700
Mama Agnieszka i Kacper w barwach GKS-u Katowice, zaś tata Marcin i Krzysztof w koszulkach Prince Albert Raiders. Fot. Archiwum rodzinne
Pozytywnie zakręceni...
Staramy się skupiać na bieżących zadaniach i nie wybiegamy w przyszłość - deklaruje mama hokeistów - Kacpra i Krzyśka - Agnieszka Paprocka-Maciaś.
HOKEJ
Mama Agnieszka, anglistka z wykształcenia i nauczycielka w liceum ogólnokształcącym im. S. Goszczyńskiego, w wieku 30 lat została zawodniczką ledwo co powstałej drużyny Podhala Nowy Targ. Tata Marcin grał w juniorach „Szarotek”, a dzisiaj szczyci się mistrzostwem Polski amatorów. Trudno się zatem dziwić, że synowie - Kacper i Krzysztof (różnica wieku rok, dwa dni i 6 godzin - informuje mama) - od kolebki wyrastali w sportowym w klimacie.
Pewnego razu do przedszkola zawitali hokeiści Podhala ze sprzętem, by opowiedzieć o dyscyplinie i ewentualnie zachęcić do zajęć w grupie naborowej. Rodzice dwóch energicznych szkrabów nie mieli żadnych wątpliwości. Tata zapisał ich na zajęcia hokejowe. Mama, niejako dla równowagi, posłała synów na zajęcia artystyczne, czyli... lepienie w glinie. Kacper i Krzysiek pewnie o tych drugich już zapomnieli albo je wspominają z uśmiechem. Obecnie ich świat, rodziców oraz rodziny bliższej i dalszej kręci się wokół kauczukowego krążka. Wszyscy są pozytywnie zakręceni i tak bez wątpienia będzie jeszcze długo.
Wędrówki na Turbacz
Czy dziewczyna, która wychowywała się w towarzystwie czterech braci oraz taty Kazimierza, sportowego kibica, mogła się nie zainteresować sportem? Oczywiście, że nie!
- Tata zabierał mnie na mecze Podhala, ale ani przez moment nie przypuszczałam, że kiedyś ubiorę hokejowy sprzęt - śmieje się pani Agnieszka. - Trafiłam do klasy sportowej w większości złożonej z chłopaków-hokeistów, a ja i kilka moich koleżanek miałyśmy zostać łyżwiarkami figurowymi. Nic z tego nie wyszło, bo władze szkoły nie doszły do porozumienia z trenerką. Piruety poszły w zapomnienie, ale na łyżwach nauczyłam się jeździć. Gdy synowie zaczęli już na dobre uczęszczać na treningi, wówczas i dla mnie był to impuls, by spróbować sił w żeńskiej drużynie. I tak - jako 30-latka – znalazłam się w niej. Jestem w niej tyle czasu, że... ho, ho... Po każdym sezonie mówię: to już koniec, ale synowie przekonują: - Mamo ,przecież to twoja pasja, no i gdy przestaniesz grać staniesz się nieznośna w domu (śmiech). Coś w tym jest... Ważne, że wiem, jaki to wysiłek. I doskonale rozumiem uczniów z klasy sportowej, gdy w poniedziałek - po niedzielnym meczu – dopiero do siebie dochodzą. Też tak się czuję, kiedy wracam o 2.00 w nocy z meczu w Jastrzębiu, zaś lekcje rozpoczynam o 7.30. By jak najlepiej przygotować się do sezonu, „funduję” sobie wędrówki na Turbacz oraz wizyty w siłowni Piotra Gila (były hokeista - przyp. red.). Jedno jest pewne: nie mam zadyszki i zakwasów (śmiech) w przeciwieństwie do zdecydowanie młodszych dziewczyn w drużynie. Mam satysfakcję, że „stara” baba (cudzysłów uzasadniony - przyp. red.) daje radę. Jedno jest pewne: męska część domu mocno wspiera mnie w moich hokejowych fanaberiach (śmiech).
Za i przeciw
Z roku na rok Kacprowi i Krzyśkowi hokej sprawiał coraz większą frajdę, ale domu nie było żadnej presji, by zostali zawodowymi sportowcami.
- Po kilku latach zajęć w Podhalu synowie pojechali na turniej minihokeja, bodaj do Tychów - kontynuuje mama Agnieszka. - Tam dostrzegł Krzyśka jeden z trenerów z Poruby i zaproponował zajęcia w ich klubie. Chłopaki mieli kilka miesięcy na podjęcie decyzji. Poprosiłam, by wzięli kartki i zapisali za i przeciw przenosinom do czeskiego klubu. Gdy nadszedł czas decyzji, poszliśmy z synami do restauracji i zaczęliśmy analizować plus i minusy. Przeważył jeden plus: lepsze szkolenie - co zneutralizowało największy minus - rozłąkę z rodziną. Gdy chłopaki podjęli decyzję na tak, przy naszej akceptacji, uświadomiłam im jeszcze jedną przeszkodę: - Pamiętajcie, że w Czechach takich Kacprów oraz Krzyśków jest na pęczki i gdy trenerzy będą mieli wybór, wskażą na swojego.
Słowa mamy dobrze zapamiętali... Po kilku latach Kacper został kapitanem młodzieżowej drużyny z Poruby, zaś Krzysiek przeniósł się do ekstraligowych Witkowic; w meczu ligowym z Ocelarzi Trzyniec strzelił gola, działacze więc uhonorowali go okolicznościową plakietką i krążkiem. Nim jednak do tego doszło...
Poświęcenie i wyrzeczenia
Kacper i Krzysiek początkowo trenowali w Podhalu, a do Poruby rodzice zawozili ich na ostatnie treningi oraz weekendowymi meczami. Ten okres wymagał samodyscypliny...
- Gdy nadchodził okres świąteczny lub ferii wsiadaliśmy w samochód i jechaliśmy do Poruby - ciągnie pani Agnieszka. - Mieszkaliśmy w klubowym hotelu, a chłopcy trenowali, mając już wówczas indywidualny tok nauczania. W ostatnich klasach chodzili już do czeskiej szkoły jako wolni słuchacze, a w Nowym Targu zdawali wszystkie przedmioty. I muszę się pochwalić, że Krzysiek otrzymał świadectwo z paskiem w szkole podstawowej, zaś Kacper miał średnią powyżej 4,5 w gimnazjum. Trzeba było podjąć kolejne decyzje: co ze szkołą, bo o rezygnacji z treningów w Porubie nie mogło być mowy. Uradziliśmy, że do liceum pójdą w Cieszynie. Dyrektorka liceum im. M. Kopernika była nieco zdziwiona, że moi synowie nie chcą indywidualnego toku nauczania i będą na lekcjach jak wszyscy uczniowie. Najpierw tramwajem na dworzec w Ostrawie, potem pociągiem do Cieszyna, następnie pieszo do szkoły i tak dzień w dzień 42 kilometry w jedną stronę. Na pewno było wiele wyrzeczeń, poświęcenia, ale wykazali się niesłychaną dyscypliną i każdą wolną chwilę wykorzystywali na naukę. Obaj zdali maturę i z tego powodu mogą mieć satysfakcję.
Rodzice są dumni, że Kacper i Krzysiek w dorosłość wkroczyli zdecydowanie wcześniej niż ich rówieśnicy i przed upływem 18. roku życia. Wyczynowy sport to twarda szkoła życia...
Dwie drogi
Kacper, jak już wspomnieliśmy, został kapitanem młodzieżowej drużyny Poruby z perspektywą gry w seniorskiej I-ligowej drużynie. Natomiast Krzysztof przeniósł się do Witkowic, gdzie znalazł się pod kuratelą czeskiego agenta. 10 listopada 2022 r. w meczu z Litwą (4:2) debiutował w reprezentacji, zaś dwa dni później z Estonią (5:3) zdobył pierwszego gola. Kacper na debiut w biało-czerwonych czekał dłużej, a nastąpił on w miniony piątek w meczu ze Słowenią (1:3) w Bytomiu. Bracia mieli okazję wystąpić razem i ten dzień na pewno zapamiętają do końca życia. Kacper i Krzysiek idą różnymi drogami sportowej przygody, ale w ciągu ostatniego sezonu dokonali jakościowego skoku. Kacpra mamy okazję oglądać w GKS-ie Katowice, zaś Krzyśka w reprezentacji.
- Działacze z Poruby obiecywali Kacprowi grę w seniorskiej drużynie, ale nie dotrzymali słowa, więc przeniósł się do Katowic - ujawnia pani Agnieszka. - To był świetny pomysł, bo syn znalazł się w silnej drużynie z odpowiednią atmosferą do pracy. Wiem, co mówię, bo mam okazję bywać niemal na każdym meczu ligowym, a w finale nie opuściłam żadnego. Było mi trochę przykro, jak kibice z Oświęcimia potraktowali przyjezdnych. Za to jestem pod wrażeniem fanów GKS-u, którzy mocno wspierają hokeistów.
Z kolei Krzysiek po debiucie w Witkowicach został oddelegowany do farmerskiego I-ligowego klubu Draci Szumperk, ale za sprawą agenta podczas lipcowego draftu w 2023 roku trafił do Prince Albert Raiders w Western Hockey League i ma za sobą udany sezon.
- W sprawie wyjazdu do Kanady nie było żadnej dyskusji. To zrozumiałe, bo każdy z nas wiedział, jaka przed synem otwiera się szansa - uśmiecha się nasza rozmówczyni. - Krzysiek powiedział: - Nie będziesz na każdym meczu, ale będziesz mnie mogła oglądać na wideo. I tak było - zarywaliśmy noce, by obserwować jego grę. Nim wyjechał, paru wskazówek udzielił mu Marcin Kolusz, który lata temu był w podobnej sytuacji. Już pierwsze wiadomości dowodziły, że Krzysiek sporo je. A Rob, u którego mieszkał, z uśmiechem tylko to potwierdził. Potem, jak odwiedziłam Krzyśka, wspólnie z rodziną u której mieszkał śmialiśmy z jego apetytu. Syn jest pod opieką specjalistów czeskiej firmy, którzy zajmuje się przygotowaniem fizycznym. Gdy Krzysiek przyjechał do klubu, sfilmował siłownię, a trenerzy przysłali mu stosowny do jej wyposażenia program. W sumie zdecydowanie poprawił sylwetkę.
Bracia w reprezentacji
Już wcześniej trener Robert Kalaber zapowiedział, że obaj bracia znajdą się w szerokiej kadrze przygotowującej się do majowych mistrzostw świata w Ostrawie i w Pradze, a zarazem dostaną szansę gry. Krzysztof miał okazję grać w obu spotkaniach przeciwko Słowenii, zaś Kacper, jak wspominaliśmy, w tym drugim.
- Chciałam chłopakom zrobić niespodziankę i przekonywałam, że nie mogę przyjechać, bo mamy gości - uśmiecha się ponownie pani Agnieszka. - Kupiłam bilet, ruszyłam do Bytomia, a gdy byłam w drodze, zadzwonił Kacper i powiedział: - Wiem, że cię nie będzie, ale trzymaj kciuki. Na trybunach dopingowałam go wraz z jego sympatią, Weroniką Kędrą (hokeistką Atomówek Tychy i reprezentacji - przyp. red.). Zdarłam sobie gardło, a synowie zobaczyli mnie w drugiej tercji i byli zaskoczeni. Byłam z nich dumna, pojawiły się łzy...
Wokół braci, zwłaszcza Krzyśka, zrobił się szum medialny i wszyscy prześcigają się w prognozach odnośnie jego przyszłości.
- Wszyscy chcielibyśmy, by Krzysiek znalazł drużynę w NHL - dodaje dumna mama. - Choć doskonale zdajemy sobie sprawę, jaką drogę trzeba przejść. Krzysiek oraz jego agent tonują nastroje i cały czas powtarzają: - Liczy się tu i teraz, więc kadra jest najważniejsza. Na podejmowanie wiążących decyzji przyjdzie niebawem czas.
Kacper i Krzysiek mają okazję zapisać piękną historię w polskim hokeju. Kilka takich braterskich duetów w biało-czerwonych barwach już to zrobiło.
Włodzimierz Sowiński