Reakcje słowackich piłkarzy po ostatnim gwizdku pokazywały, jak bardzo zabolała ich porażka z Anglią. Fot. Sergio Ruiz/pressinphoto/SIPA USA/PressFocus


Pozostał żal

Rozmowa ze Słowakiem Richardem Zajacem, w latach 2010-2015 golkiperem Podbeskidzia, a obecnie trenerem bramkarzy w bielskim klubie


Gdzie pan oglądał mecz 1/8 finału Euro pomiędzy Anglią i Słowacją?

– W moim domu w Mesznej w pobliżu Bielska-Białej. Chciałem sobie zobaczyć to spotkanie na spokojnie i przez długi czas faktycznie byłem spokojny o awans moich rodaków do ćwierćfinału. Od razu jednak dodam, że dla mnie wcale nie byłaby to sensacja. Patrząc na grę Anglików i Słowaków w fazie grupowej spodziewałem się, że to spotkanie może tak właśnie wyglądać. Zaczęliśmy lepiej od wicemistrzów Europy i mieliśmy kilka okazji bramkowych, z których wykorzystaliśmy jedną. Do 5 minuty doliczonego czasu wystarczało nam to, żeby prowadzić, ale jednak to Anglicy grają dalej, a nam pozostał żal.

Czego zabrakło do awansu?

– Mógłbym powiedzieć, że kilkudziesięciu sekund i szczęścia, ale to byłoby zbyt kibicowskie stwierdzenie. Jako trener dodam więc, że mieliśmy zbyt krótką ławkę rezerwowych. Tak czy owak, ogromnie żal mi słowackich piłkarzy, bo byli blisko spełnienia swoich marzeń o awansie do ćwierćfinału. To byłoby coś pięknego, tym bardziej po wyeliminowaniu Anglii, bo ta nazwa zawsze i u każdego, kto interesuje się piłką nożną, budzi respekt. Muszę jednak powiedzieć, że gwiazdy, które ma w swoim zespole Gareth Southgate, mnie osobiście zawiodły, a postawą Jude’a Bellinghama jestem zniesmaczony. Kreowany jest na mistrza fair play, ale w starciach z naszymi obrońcami tracił nerwy i emocje brały górę.

Jak Słowacy przyjęli porażkę po golach straconych w ostatnich sekundach doliczonego czasu i pierwszej minucie dogrywki?

– Nasz kapitan Milan Szkriniar płakał przed kamerą i nie wstydził się tych łez, bo one świadczyły o tym, jak żal mu tej szansy. Mogliśmy być w ósemce najlepszych drużyn Europy i to byłby historyczny sukces, bo wyjście z grupy, z której awansowały trzy drużyny z czterech, choć jest na pewno dobrym wynikiem, czego mogą nam zazdrościć choćby kibice z Polski i Czech, było w Słowacji oczekiwane.

Czy trener Francesco Calzona będzie mógł teraz spokojnie pracować?

– Kiedy rozpoczynał pracę z reprezentacją Słowacji, nie miał najlepszych notowań. Zaczął od porażki z Azerbejdżanem i remisów z Białorusią, Czarnogórą, Chile i nawet Luksemburgiem w pierwszym meczu eliminacji do mistrzostw Europy w marcu ubiegłego roku. Później jednak, z wyjątkiem minimalnie przegranych spotkań z Portugalią 0:1 w Bratysławie i 2:3 w rewanżu w Porto, sięgnął po komplet punktów. Jego sukcesem jest też pokonanie Belgów we Frankfurcie, bo to nam dało fundament do wyjścia z grupy na Euro. Teraz już więc na pewno ma za sobą cały nasz naród, bo obronił się wynikami i grą, ale z drugiej strony sam sobie wysoko zawiesił poprzeczkę. Teraz bowiem kibice oczekiwać będą kolejnych zwycięstw i jeszcze lepszych występów.

Z tymi samymi zawodnikami, którzy grali na niemieckich stadionach?

– To prawda, że nasza reprezentacja miała na Euro najwyższą średnią wieku, a w wyjściowej jedenastce grali 37-letni Peter Pekarik i Juraj Kucka, Martin Dubravka ma 35 lat, choć to w przypadku bramkarza wcale nie jest „wiek emerytalny”. Ale na Słowacji już chyba z 5 lat mówi się, że szukamy następcy Pekarika, a on nadal – choć w Hercie Berlin w minionym sezonie był tylko rezerwowym – w drużynie narodowej jest ciągle bardzo dobry. Żartujemy w domu, że zmiana warty nastąpi niebawem, bo mój starszy syn Adam gra w reprezentacji Słowacji U-19, a młodszy Sebastian broni w reprezentacji U-17. Ale wracając do średniej wieku w drużynie „Sokołów”, na pewno jest to problem, nad którym sztab szkoleniowy pod wodzą Marka Hamszika, oficjalnie menedżera reprezentacji, a nieoficjalnie także tłumacza trenera, będzie się musiał mocno zastanowić.

Kto najbardziej ze słowackich piłkarzy błysnął na Euro?

– Wszyscy w drużynie z dumą podkreślają, że największą gwiazdą Słowacji był… kolektyw. Oczywiście genialną robotę wykonywał Stanislav Lobotka, a snajperskie umiejętności potwierdził Ivan Schranz, ale od nich kibice oczekiwali takiej gry i liczą na lepszą w następnych meczach.

Rozmawiał Jerzy Dusik


Richard Zajac. Fot. Krzysztof Dzierżawa/Press Focus